30 listopada 2022

Bogdan Dobosz: Belgia, piłka i „problem marokański”. Imigranci nie chcą się integrować w społeczeństwie

(EPA/NIEUWS Dostawca: PAP/EPA.)

Wygrana Maroka z Belgią wyprowadziła na ulice wielu miast Europy kibiców „Lwów Atlasu”. Belgia posiada liczną diasporę marokańską i zwycięstwu Maroka towarzyszyły zamieszki m.in w Brukseli, Liège i Antwerpii. Od świętowania przeszli szybko do dewastowania. Rozruchy w Belgii są jedynie ilustracją głębszych problemów tego kraju.

Centrum zajść były w belgijskiej stolicy boulevard Lemonnier, plac Bara (Anderlecht) i stacja metra Etangs Noirs. Zamieszki miały miejsce w samym centrum Brukseli, w Molenbeek-Saint-Jean, Schaerbeek i Anderlechcie. Także w Liège, gdzie około pięćdziesięciu osób atakowało posterunek policji. W stolicy stacje metra zostały zamknięte, a ulice zablokowane. „Kibice” budowali barykady, podpalali auta i skutery, niszczyli sygnalizację świetlną. Policja użyła armatek wodnych i gazu. Sporo emocji wzbudził filmik, na którym jakiś marokański imigrant zrywa z balkonu flagę Belgii przy aplauzie tłumu. Scena została nakręcona w Borgerhout, na przedmieściach Antwerpii.

Incydenty miały również miejsce w kilku holenderskich miastach. W centrum Rotterdamu demonstrowało około 500 osób, rzucając w policję fajerwerkami i butelkami. Zamieszki odnotowano także w Hadze, Amsterdamie, Utrechcie i Amersfoort. Tam też podpalano pojazdy i odpalano fajerwerki w kierunku policji. Marokańczycy wyszli także na Pola Elizejskie w Paryżu, ale tam, wyjątkowo, obyło się bez większych incydentów.

Wesprzyj nas już teraz!

Rozruchy w Belgii są jedynie ilustracją głębszych problemów tego kraju. Jedna socjalistyczny burmistrz Philippe Close „nie przewiduje w najbliższych dniach zakazu zgromadzeń”. Potępił zamieszki, ale zakwalifikował je jako chuligańskie wybryki. Winą za rozpętanie burd obarczył… rodziców. Pochwalił też pracę policji, która nie dopuściła „zadymiarzy” na jarmark bożonarodzeniowy „Plaisirs d’Hiver” i z dumą dodał – „udało nam się ograniczyć szkody”.

W podobnym stylu wypowiadała się minister spraw wewnętrznych Annelies Verlinden w Radio 1. Dla niej była to tylko „grupa bandytów, którzy chcą wywoływać zamieszki”. Dodała jednak, że problem wykracza poza ramy piłki nożnej i zauważyła, że chodzi o ludzi, którzy nie chcą się „integrować w naszym społeczeństwie”.

Syndykaty policyjne uważają z kolei, że to rząd ponosi odpowiedzialność za zamieszki. „Takie sytuacje mają miejsce od 20 lat. Najwyższy czas zastosować zasadę zerowej tolerancji i podjąć działania, aby to miasto znów nadawało się do zamieszkania” – komentował Vincent Houssin ze związku policjantów SLFP. „Politycy powinni byli zrozumieć od dawna, że należy udzielić adekwatnej odpowiedzi na tego typu akty” – dodał.

Rzeczywiście w samych zajściach nie ma nic sensacyjnego. Na przykład handlowcy spodziewali się ich jeszcze przed meczem, zabezpieczając dodatkowo swoje sklepy. Niektóre dzielnice Brukseli są widownią różnych zajść cyklicznie. Sport jest tu tylko jednym z wielu pretekstów. W Brukseli pamiętają np. o zamieszkach, które wybuchły w 2017 roku wokół giełdy, po meczu Maroko-Wybrzeże Kości Słoniowej. Maroko odpadło wtedy z eliminacji do Mistrzostw Świata 2018 w Rosji. W Brukseli wybuchły więc… walki, 22 policjantów zostało rannych, liczne sklepy były splądrowane, wówczas zniszczono urządzenia jarmarku „Plaisirs d’Hiver”.

Prawicowa partia Vlaams Belang mówi wprost o „problemie marokańskim”. Dla jej szefa Toma Van Griekena, zerwanie flagi Belgii w Borgerhout, to symbol nienawiści Marokańczyków mieszkających w Belgii do kraju ich goszczącego. Inni wybierają wersję „czystego chuligaństwa”. „Zwycięstwo Maroka zasługiwało na coś lepszego” – napisał na Twitterze przewodniczący centrolewicowego Ruchu Reform. Rajae Maouane, współprzewodnicząca Zielonych, która ma pochodzenie marokańskie, potępiła „niedopuszczalne zachowania” i dodała, że „prawdziwi kibice świętują zwycięstwa z radością i szacunkiem, a nie przemocą”.

Jednak wydaje się, że zamieszki po meczu Belgii i Maroka są raczej symbolem porażki integracji migrantów. Sporo hałasu narobiło np. ujawnienie zdjęć, na których wśród „kiboli” Maroka urzęduje… prokurator Królestwa Belgii Yassine Selliki. Miejscowe media „zacierały” ślady jego obecności na ulicy, ale zdjęcia przebranego w strój kraju pochodzenia i dumnie wykrzykującego – „Maroko!” prokuratora mówią sporo na temat poziomu jego integracji, a także o tym, komu „kibicuje” naprawdę.

Grégory van den Bruel, belgijski analityk polityczny, widzi w zamieszkach, które nastąpiły po niedzielnym meczu Belgia – Maroko, smutną ilustrację porażki polityki imigracyjnej prowadzonej od dawna przez jego kraj. Nawiązuje też do polityki „bicia się w piersi za grzechy kolonializmu”, ale przytomnie zauważa, że akurat „Belgia nigdy nie postawiła swojej stopy w Maroku”. Przybysze z tego kraju nie lubią jednak kraju, w którym przyszło im żyć i który ich gości. Nie przyjmują jego wartości i trwa swoista rywalizacja o „styl życia”. Mecz pomiędzy Belgią a Marokiem został np. nazwany meczem „derbowym” przez byłego piłkarza reprezentacji Belgii Nordina Jbariego, z pochodzenia Marokańczyka. Kraj „wielokulturowy”, a  nawet szczególnie hojny dla imigrantów, produkuje sobie masowo wrogów. Media przez ostatnie dni przed meczem suflowały niemal „braterstwo Belgów i Marokańczyków”, jaka jest rzeczywistość? – pokazała ulica…

Zamieszki w Brukseli są kolejnym dowodem, że ściąganie migrantów z całego świata oznacza zarazem ściąganie do siebie wszystkich konfliktów świata. Także trudności i konflikt europejskiego sposobu życia z zasadami islamu, które przywożą z sobą przybysze. Nie jest to tylko specyfika Belgii. W Wielkiej Brytanii do rozpalenia konfliktu narodowościowego i wielodniowych zamieszek wystarczył mecz krykieta rozgrywany gdzieś w Azji. Podobnych wydarzeń doznawała już także wielokrotnie sąsiednia Francja. Na meczach trójkolorowych z Algierią dochodziło nawet do wygwizdywania „Marsylianki”. Z kolei mecze Pucharu Afryki przenosiły na ulice francuskich miast bójki kibiców państw z tego kontynentu. I nie chodzi tu tylko o sport, bo praktycznie każdy konflikt na świecie odbija się w Paryżu czkawką. Konflikt w Izraelu – to policja wysłana pod paryskie synagogi, armia turecka atakująca Kurdów – to dodatkowe patrole strzegące sklepików gdzieś tam w regionie bulwaru Saint Martin, ważny mecz Algierii to pewny alert dla paryskiej policji. Teraz za swoje ma „wielokulturowa” Bruksela…

Bogdan Dobosz

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(18)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 145 947 zł cel: 300 000 zł
49%
wybierz kwotę:
Wspieram