Premier Belgii, Charles Michel chce, by w jego kraju zamknięto część meczetów. Władze przygotowują program działania dla dzielnic tych miast, w których od lat mieszkają spore grupy muzułmanów. Głównie dotyczy to stolicy – Brukseli.
Program polega m.in. na zamykaniu meczetów, których imamowie – poprzez swoje kazania – wpływają negatywnie na młodzież i przyczyniają się do wzrostu ekstremizmów religijnych.
Wesprzyj nas już teraz!
Część imamów (może to być nawet 15%), przebywa w Belgii nielegalnie.
– Musimy bronić naszych obywateli przed przemocą i promocją przemocy. W takiej dzielnicy jak Molenbeek dziś zaczyna rządzić strach i przemoc – powiedział szef belgijskiego rządu. W samym tylko Molenbeek, dzielnicy stolicy Belgii, w której częściowo przygotowano atak terrorystyczny na Paryż z 13 listopada, działają dziś już 22 meczety!
Innym problemem są nielegalne meczety. Wedle różnych źródeł w stolicy Belgii jest ich od 43 do nawet 50. Nikt nie ma kontroli nad tym, co dzieje się za ścianami tych świątyń – niejednokrotnie są tylko niewiele większe od przeciętnego belgijskiego mieszkania.
W drugim pod względem wielkości mieście Belgii, Antwerpii, muzułmanie mają do dyspozycji 40 meczetów. Nie ma się czemu dziwić – kilka lat temu sam burmistrz Antwerpii Philip Heylen wystąpił z propozycją, aby zamknięte i zaniedbane kościoły zamieniano tam na meczety.
Muzułmańskie dzielnice „stolicy Europy” od dekad są siedliskiem islamskiego radykalizmu w Europie. One też najszybciej rozwijają się pod względem demograficznym i wszystko wskazuje na to, że w ciągu 20 lat stolica Belgii będzie zdominowana przez muzułmanów.
Źródło: RTL
ChS