14 marca 2012

Belle epoque – okres świetności i sprzeczności

Słowa Belle Epoque wywołują w umysłach większości z nas te same obrazy: kobiet w długich, wąskich w talii sukniach, szerokich kapeluszach i z nieodzownymi parasolkami w dłoniach oraz mężczyzn w ciemnych frakach i cylindrach. Do dziś na szczególnie uroczyste okazje mężczyźni ubierają się w taki zestaw, stanowi on bowiem wyraz najwyższej elegancji.

 

Ze sposobem ubierania się nieodzownie wiązały się dobre maniery i uprzejmość. Do szczególnych towarzyskich przyjemności zaliczano rozmowę – nic zatem dziwnego, że sztuka prowadzenia konwersacji w tamtym okresie kwitła. Oś jej stanowiła uprzejmość, czyli szacunek dla godności, jaką prezentuje rozmówca, niezależnie od jego społecznego statusu. Temat dobierano odpowiednio do okoliczności towarzyskiego spotkania, a staranność doboru używanych zdań czyniła z rozmowy zachwycające dzieło o misternej kompozycji. Jakich krytycznych uwag nie powinno się wypowiadać w danym środowisku? Jak daleko można się posunąć w prawieniu komplementów? Jak zachować godny poziom rozmowy, gdy dojdzie do konfliktu? Jaki strój wybrać na proszoną kolację i jakie kwiaty podarować pani domu? Jak posługiwać się sztućcami, serwetką, jak dobierać wina? Gdy biesiada dobiegała końca, kanony towarzyskie nakazywały, aby ją opuścić w odpowiednim momencie, aby ani nie nadużyć gościnności gospodarzy, ani też, wychodząc nazbyt pośpiesznie, nie sprawić wrażenia znużenia gościną.

Wesprzyj nas już teraz!

Wszelkie akty życia społecznego zorganizowane były zgodnie z regułami – prawdziwą świecką liturgią – których celem było dać bliźniemu dowód szacunku i poważania. Istniał zatem system wartości łączący wszystkich członków społeczeństwa – system ważniejszy niż prywatne interesy czy przyjemności. Wspomniana liturgia uczyła panować nad osobistymi skłonnościami oraz kontrolować wolę, mając na uwadze bliźniego. To łagodność obyczajów i elegancja życia społecznego uczyniły opisywaną epokę tak piękną. Życie salonowe przyciągało wszystkich z nieodpartą siłą właśnie dlatego, że w kontaktach międzyludzkich tylko uprzejmość jest źródłem trwałej przyjemności. Uprzejmość jest najlepszym nośnikiem szacunku i przyjaźni – dwóch uczuć wzmacniających duszę. Uprzejmość odsłania w człowieku jego anielskie oblicze.

Na charakter ówczesnej uprzejmości światło z pewnością rzuci przykład. W pierwszych latach XX wieku (czyli w okresie, gdy Belle Epoque przeżywała szczyt rozkwitu) szefem misji dyplomatycznej Brazylii w Londynie był Joaquim Nabuco. Ów dyplomata a zarazem cieszący się uznaniem intelektualista znany był również z roztargnienia.

Otrzymawszy któregoś dnia pięknie wydrukowane zaproszenie na kolację w domu innego ambasadora, podjął wysiłek, aby przybyć na czas, bo aczkolwiek do jego zwyczajów punktualność absolutnie nie należała, to w Anglii zawsze rygorystycznie jej wymagano. Powitany przez lokaja, musiał dłużej niż zwykle zaczekać na pojawienie się ambasadora i jego małżonki. Ujmujący, zadowoleni z wizyty Nabuca, mistrzowie konwersacji zachęcili go do rozmowy, okazując zainteresowanie brazylijską rzeczywistością – od amazońskich lasów po ruchy społeczne w świeżo powstałej republice – co bardzo go ujęło. Po kolacji, której towarzyszyła tak ożywiona rozmowa, para odprowadziła gościa do wyjścia. Otwierając przed nim drzwi kabrioletu, gospodarz rzekł z lekkim ukłonem: Drogi doktorze Nabuco, tak jak widnieje na zaproszeniu, które mieliśmy okazję do pana wysłać, oczekujemy pana jutro na kolacji. Nabuco pomylił daty i złożył wizytę dzień wcześniej…

 

Salony, kawiarnie i gospody

Nic dziwnego, że w obliczu owej łagodności obyczajów w wielkich miastach europejskich salony mnożyły się wśród wszystkich warstw społecznych. Elita dyskutowała w swych pałacach o sztuce i literaturze, umysły dyskutujących rozpalała też polityka – przywiązani do tradycji monarchiści spierali się z przejętymi ideą postępu i reform społecznych republikanami. Salony mieszczańskie organizowano w kawiarniach. Pisarze i poeci odwiedzali kawiarnie literackie; profesorowie i naukowcy – kawiarnie uniwersyteckie. Doniesienia naukowe były ekscytujące, nieustannie pojawiały się nowe odkrycia i wynalazki. W medycynie zaczęto stosować nowe leki, przeprowadzano pionierskie operacje. Na wszystkich salonach błyszczeli intelektualiści. A gdy tylko pogoda na to pozwalała, szczególnie wiosną i latem, organizowane w parkach i ogrodach koncerty i spektakle stanowiły okazję do spotkania się wszystkich salonów.

Istniały też „salony” – być może nawet bardziej autentyczne – w małych miastach i wioskach. Tu literatura, sztuka i nauka nie stanowiły głównego tematu rozmów. Uwaga zgromadzonych koncentrowała się na życiu lokalnym. Zaginiona koza, widziany nocą w pobliżu stajni wilk, pożar w stodole sąsiada, przybycie na świat nowego parafianina, wojskowe osiągnięcia synów, historie z wypraw na polowania – te sprawy przede wszystkim zajmowały rozmówców. W czasach bez telewizji, a nawet radia, ekscytacja nowościami i wywoływane przez reklamę dążenie do posiadania przedmiotów były jeszcze nieobecne. Ludzie zachowywali autentyczny charakter swej rodziny i regionu, bogatych we własne cechy szczególne. To właśnie dzięki temu bogactwu kontakt stawał się interesujący, cóż bowiem warte jest spotykanie się z ludźmi ukształtowanymi za sprawą telewizji na identyczną modłę? Jeśli na tych „salonach” uprzejma delikatność nie była nutą dominującą, to jednak autentyczność dusz stanowiła o równie fascynującym duchowym bogactwie. To wspaniałe stosunki społeczne leżą u źródła nazwania tego okresu pięknym – Belle Epoque – czyniąc go w naszych umysłach niezapomnianym.

 

Destrukcyjny „postęp”

Istniała jednak wówczas inna jeszcze rzeczywistość, sprzeczna z urokiem życia społecznego Belle Epoque. Rzeczywistość ta podstępnie objawiła się ówczesnym ludziom jako przejaw ogromnego postępu technicznego. Zdobycze technologii – elektryczność, telefon, radio, kino, rower, samochód – przyjmowano z ogromnym entuzjazmem. Oczy napełniały się łzami na widok sterowca Graf Zeppelin mijającego w powietrzu katedralne wieże. Wieść o zwycięstwie Japończyków w Port Arthur, gdy na polu bitwy dymiła jeszcze broń, elektryzowała ludzi w dalekiej Patagonii albo na Saharze. Telegraf dał człowiekowi nowe poczucie obecności na Ziemi. Wierzono, że maszyny parowe i elektryczność zapewnią światu nigdy wcześniej niezaznany dobrobyt.

Okazało się jednak, że postępowi technicznemu nieodłącznie towarzyszą głębokie zmiany społeczne i moralne. Niewielu dostrzegało wówczas to zagrożenie. Większość pragnęła we wspaniałe życie społeczne wpleść komfort osiągnięty dzięki technice. Tymczasem maszyna – źródło masowej produkcji – we wzmożonym tempie podważała struktury społeczeństwa. Pociąg, a zaraz po nim samochód zapoczątkowały upodobanie do podróży – rodziła się turystyka, jeżdżono do nadmorskich i górskich kurortów. To pociągało za sobą wzrost zainteresowania sportem, a wraz z nim – modyfikacje w stylu ubierania się, adaptowanym do nowych obyczajów i zawsze zmierzającym do akceptacji tego, co jeszcze do niedawna uznawano za niemoralne.

Sport stanowił źródło międzypokoleniowych podziałów, gdyż starsi jeszcze go nie uprawiali – ze względu na dawne reguły życia społecznego: jakże śmieszny obrazek przedstawiałby pedałujący z zapałem frak i cylinder. Wraz ze sportem nadeszły tańce o nieustannie przyśpieszającym rytmie, zdającym się konkurować z szybkością pracy maszyn – tańce cechujące się coraz większą zmysłowością. Menueta porzucono dla walca, tego zaś – dla charlestona i tanga.

Zaczęto zatrudniać dziewczęta w charakterze robotnic czy sekretarek, co odciągało je od rodziny, z którą wcześniej związane były aż do zamążpójścia. Uwielbienie szybkości zatruło umysły i wszelka forma wyciszenia stała się ludziom obca. Pustoszały kościoły, wzrastała liczba osób pozostających w związkach niesakramentalnych, pojawiały się pierwsze przypadki rozwodów. Rozkwitała prostytucja.

Republikanie – duchowe dzieci rewolucji francuskiej – przyglądali się nowym obyczajom z przychylnością. Wiedzieli, że upadek moralny w latach poprzedzających rewolucję w poważnym stopniu zaważył o rewolucyjnym zwycięstwie. Zwolennicy postępu i techniki postrzegali pozostałości chrześcijańskich tradycji jako nieprzystające do nowych czasów. Prąd ów stopniowo organizował się w ruch socjalistyczny.

 

Zagłada pięknej epoki

Zarówno ci, którzy w wysokim poziomie rozwoju relacji społecznych dostrzegali ideał, który powinno się chronić, jak i zwolennicy postępu, z przerażeniem zareagowali w sierpniu 1914 roku na wybuch pierwszej wojny światowej. Pierwsi dlatego, że w strasznym konflikcie ujrzeli wizję zniszczenia cennych i pięknych tradycji, drudzy zaś dlatego, że nie przewidzieli, iż postęp może stworzyć śmiercionośne maszyny, których nikt wcześniej nie mógł sobie nawet wyobrazić. Brutalność wojny zdusiła w błocie okopów piękno epoki. Świat na zawsze się zmienił. Dziś, żyjąc w społeczeństwie sfrustrowanym, wysoce stechnologizowanym i pozbawionym moralno-religijnej treści, coraz więcej osób podziwia wspaniałość i ubolewa nad zniknięciem tej wysublimowanej liturgii, jaka regulowała życie społeczne w Belle Epoque.

 

Nelson Fragelli

Tekst ukazał się w nr. 21 dwumiesięcznika „Polonia Christiana”.

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 310 301 zł cel: 300 000 zł
103%
wybierz kwotę:
Wspieram