Benedykt XVI może być katechonem, który powstrzymywał nadejście Antychrysta. To możliwe, że żyjemy u końca czasów. Wielcy święci w historii Kościoła nierzadko sądzili, że nadchodzi kres. Co wówczas robili? Walczyli za wiarę i umierali, przekazując ją nam. My róbmy dziś to samo, przekazując Chrystusową wiarę następnym pokoleniom – pisze na łamach OnePeterFive T. S. Flanders.
T. S. Flanders odniósł się do artykułu watykanisty Sandro Magistra, który opisując najnowsze papieskie nominacje kardynalskie (i nie tylko) stwierdził, że papież Franciszek pokazuje, iż Benedykt był dla niego jak katechon – Benedykt sprawiał, że Franciszek nie ujawniał jeszcze całości swojego programu. Zarówno słowa katechon jak i ujawniać się odnoszą się do 2 listu do Tesaloniczan św. Pawła, gdzie Apostoł Narodów pisze o tajemniczym katechonie, który powstrzymuje przyjście Antychrysta, syna zatracenia.
Co ciekawe, zauważa T. S. Flanders, zaledwie kilka dni później do tego samego określenia Benedykta XVI odwołał się jego wieloletni rozmówca i biograf, dziennikarz Peter Seewald. W rozmowie z portalem Kath.net Seewald odniósł się do publikacji włoskiego filozofia Giorgio Agambena, który w ostatnim czasie chętnie interpretował Benedykta jako katechona. Według Seewalda – i to szczególnie znamienne słowa – Benedykt XVI traktował to podobnie, to znaczy uważał, że fakt, iż żyje tak długo po rezygnacji, jest wyraźnym znakiem od Boga. Według Seewalda, wskazuje Flanders, Benedykt patrzył na swoją rolę po 13 marca 2013 roku jako na swoistą rolę katechona…
Wesprzyj nas już teraz!
Amerykański publicysta przypomina, jak kończy się cała przestroga św. Pawła: katechon ostatecznie ustępuje i objawia się Antychryst, ale tylko po to, by zostać pokonany przez Chrystusa. Publicysta przypomniał też punkt 675 Katechizmu Kościoła Katolickiego, który mówi o ostatecznej próbie Kościoła, do jakiej dojdzie przed powtórnym przyjściem Chrystusa; próba ta będzie polegać na formie fałszywej religii, która będzie oferować człowiekowi pozorne rozwiązanie wszystkich jego problemów, ale za cenę odejścia od prawdy.
Czy te zapowiedzi realizują się właśnie dzisiaj, za pontyfikatu Franciszka? Flanders wskazał, że konieczne jest studiowanie Apokalipsy: sam Bóg objawił przecież część mysterium iniquitatis w Nowym Testamencie, zwłaszcza w Apokalipsie. Tradycja Kościoła odczytywała Apokalipsę jako potrójną przepowiednię: dotyczącą tego, co działo się we wczesnym Kościele; co dotyczy całej historii Kościoła; wreszcie i tego, co dotyczy końca czasów.
Flanders przypomina, że w Łk 8, 8 Pan Jezus zapytał, czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie. To oznacza, że jeżeli nie jesteśmy jeszcze dziś u kresu czasów – będzie jeszcze gorzej. A jeżeli jesteśmy, to rodzi się pytanie: co, jeżeli stracimy naszą wiarę? „Jeżeli rzymskie dogmaty o papiestwie są prawdziwe, to Antychryst niewątpliwie weźmie papiestwo w jakiś sposób na celownik, tak, aby zachwiać wiarą wierzących. Jeżeli jesteśmy świadomi tego, co mówi Pismo, nikt nie powinien być zaskoczony, jeżeli Benedykt naprawdę jest katechonem, który powstrzymywał Antychrysta” – napisał autor.
Jak zastrzegł, nie jest to jednak pewne. Trudno jest stwierdzić, czy już teraz nadchodzi koniec czasów: wielokrotnie w historii święci sądzili, że nadchodzi kres. W takich chwilach, jak niesławny okres tzw. pornokracji w X wieku czy później w trakcie wielkiej schizmy zachodniej – niewątpliwie zdawało się, że Antychryst przejął władzę nad Watykanem.
„Co robili wówczas święci? Walczyli dla wiary i umierali, przekazując ją nam. Pewne jest jedno: czas Antychrysta będzie najgorszym kryzysem wiary – ostatecznym kryzysem – i zachwiana zostanie wiara wszystkich. Nie bójcie się jednak bracia, ale walczcie w dobrych zawodach o wiarę (1 Tm 6, 12). […] Dziękujcie Bogu, że zaliczył was w poczet godnych tego, by żyć w takich czasach jak te, czasach chwalebnych dla bycia katolikiem! Nasze prawnuki będą pytać o te czasy, będą pytać, co zrobiliśmy, gdy trwał kryzys. Dajmy dziś przykład następnym pokoleniom” – zakończył Flanders.
Źródło: onepeterfive.com
Pach