Zmarł Benedykt XVI. Kościół katolicki na zawsze pozostanie mu wdzięczny zarówno za jego myśl teologiczną, jak i za wiele ważnych i koniecznych decyzji, które podejmował zarówno jako wieloletni prefekt Kongregacji Nauki Wiary, jak i jako papież. Pomimo faktu, że posługa Józefa Ratzingera stanowiła dla Kościoła niewątpliwie niezwykle cenny dar, krótki przecież pontyfikat na zawsze pozostanie w cieniu poważnego chaosu, który wywołała papieska abdykacja, a nade wszystko niejasne zachowanie „emeryta” w okresie po ustąpieniu z urzędu – dłuższym przecież niż sam okres zasiadania na tronie Piotrowym.
Podsumowanie całego 95-letniego życia Józefa Ratzingera przekracza, co oczywiste, możliwości każdego pojedynczego artykułu; zwłaszcza pisanego wkrótce po odejściu do Pana jego bohatera. Wydana w 2020 roku biografia „Benedykt XVI. Życie” liczy ponad 1100 stron, a przecież nie obejmuje jeszcze ostatnich lat życia „emerytowanego” papieża, upływających wprawdzie w spokoju, ale dalekim od pełnej ciszy. Tu można zwrócić tylko na kilka szczególnie kluczowych aspektów dotyczących trzech istotnych z perspektywy Kościoła powszechnego okresów jego życia: prefektury w Kongregacji Nauki Wiary (1981 – 2005), pontyfikatu (2005 – 2013) i czasu post-papieskiego (2013 – 2022). Świadomie zostawiam na boku problematykę związaną z drogą teologiczną „młodego” Ratzingera, kształcącego się w wyjątkowo burzliwym i trudnym ideowo okresie, nacechowanym zwłaszcza w Niemczech wpływem, jaki na katolicką teologię wywierała teologia protestancka oraz filozoficzny idealizm, fenomenologia i egzystencjalizm, często za pośrednictwem mniej lub bardziej otwarcie heterodoksyjnych autorów katolickich. We wczesnych dziełach Ratzingera wpływy te są ewidentne; nasz bohater nigdy jednak nie przyjął większości zasadniczych teologicznych tez ruchu progresywnego, odcinając się od jego głównego nurtu w trudnych latach posoborowych, zwłaszcza od momentu wybuchu rewolty 1968 roku.
Przeciwko rewolcie ‘68
Wesprzyj nas już teraz!
Jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary Józef Ratzinger zyskał sobie przydomek Panzerkardinal. Choć z dzisiejszej perspektywy może wydawać się to karykaturalne, będąc dziełem propagandy rozsiewanej przez wrogiego mu ks. Hansa Künga, to purpurat ów w duecie ze św. Janem Pawłem II rzeczywiście uosabiał dla wielu blokadę przeciwko szaleńczym interpretacjom Vaticanum II. Zwłaszcza w latach 80. liberalni hierarchowie w świecie zachodnim mieli nadzieję, że Kościół katolicki zaaprobuje ideały rewolucji seksualnej tak, jak zaaprobował w poprzednich dziesięcioleciach demokratyzm i oparcie stosunków społecznych na z ducha amerykanistycznej podstawie. Kongregacja Nauki Wiary za prefektury Ratzingera kontynuowała jednak przyjętą wcześniej linię, odmawiając jakiejkolwiek formy aprobaty dla rewolucyjnych „wynalazków” – homoseksualnych związków, mordowania dzieci nienarodzonych, in vitro, antykoncepcji i tak dalej. Powodowało to rosnącą frustrację lewicy, która widziała z roku na rok coraz wyraźniej, że nadzieje na obalenie gmachu katolickiego nauczania w tych wszystkich obszarach są nierealistyczne. Co więcej w 1981 roku Jan Paweł II ogłosił adhortację Familiaris consortio, gdzie odrzucił postulaty faktycznego uznania rozwodów katolickich (dopuszczania rozwodników do Komunii świętej, nawet jeżeli żyją more uxorio). Kilkanaście lat później kard. Józef Ratzinger wymuszał na kilku niemieckich biskupach dostosowanie się do tych norm. W 1993 roku papież-Polak ogłosił też fundamentalną encyklikę Veritatis splendor określającą ramy katolickiego wykładu nauki moralnej Kościoła, zwłaszcza biorąc pod uwagę rolę sumienia; i tę linię kardynał Ratzinger wiernie wdrażał w życie.
Spory teologiczne
Lata 80. były też okresem intensywnych sporów eklezjologicznych i biblijnych. W 1979 roku Kongregacja Nauki Wiary ogłosiła, że od katolickiej nauki odszedł ks. Hans Küng, co doprowadziło do odebrania mu przez niemiecki episkopat prawa do nauczania teologii. Küng optował tymczasem za odrzuceniem dogmatu o nieomylności papieskiej i postulował szeroką akceptację historyczno-krytycznej metody egzegezy Pisma Świętego, której użycie prowadziło do „demitologizacji” Biblii, w swojej ostatecznej konsekwencji – do odrzucenia boskości Jezusa Chrystusa. Wprawdzie to nie Ratzinger podejmował w sprawie Künga decyzje, ale to właśnie na czas jego prefektury przypadł okres intensywnych debat wokół tematów poruszanych przez heterodoksyjnego teologa i ostrej krytyki formułowanej pod adresem Watykanu przez środowiska progresywne. Te spory trwały wiele lat, ponowione na początku lat 90. W roku 1992 roku suspendowany został inny czołowy niemieckojęzyczny neomodernista, ks. Eugen Drewermann, posługujący się metodą historyczno-krytyczną połączoną z psychoanalizą do całkowitej dekonstrukcji nauki katolickiej i tradycyjnej egzegezy Pisma Świętego.
W 1984 roku Kongregacja Nauki Wiary ogłosiła też słynną Instrukcję o niektórych aspektach teologii wyzwolenia, która wskazała na fundamentalne problemy związane z tym latynoamerykańskim nurtem refleksji teologicznej, polegającym na fascynacji marksizmem i myleniu Chrystusowej obietnicy zbawienia z materialistyczną pseudo-obietnicą budowy raju na ziemi.
Kard. Józef Ratzinger prowadził spory także na bardziej wewnątrz-katolickim poziomie. Prowadził długą debatę z bp. Walterem Kasperem dotyczącą fundamentalnego zagadnienia eklezjologicznego – pierwszeństwa Kościoła powszechnego względem Kościołów lokalnych. Ratzinger bronił tego pierwszeństwa, wskazując na jego ontologiczny fundament. Kasper, przeciwnie, uważał za słuszne przyjęcie pierwszeństwa Kościołów lokalnych, co miało oczywiste implikacje dla autorytetu biskupa Rzymu. Okres prefektury Ratzingera naznaczył też publikacja w roku 2000 deklaracji Kongregacji Nauki Wiary Dominus Iesus o jedyności zbawczej Jezusa Chrystusa i Kościoła katolickiego. Deklaracja wywołała prawdziwą furię radykalnych ekumenistów i dialogistów, a to ze względu na odrzucenie rewolucyjnej eklezjologii i afirmację tradycyjnej nauki Kościoła.
Te dyskusje i niemożność przebicia się z rewolucyjną agendą przez tandem Wojtyła-Ratzinger sprawiła, że liberalni hierarchowie europejscy założyli nieformalną grupę z Sankt Gallen, która skupiła się wokół kard. Carlo Marii Martiniego, a w której pierwszorzędną rolę odgrywał też biskup, a późniejszy kardynał Walter Kasper. Grupa postawiła sobie za cel wybranie na tron Piotrowy po św. Janie Pawle II przychylnego im kardynała; na konklawe w roku 2005 próbowała zablokować wybór kard. Józefa Ratzingera, forsując osobę kard. Jorge Mario Bergoglia. Nieskutecznie, ale nie bez ostatecznej nadziei na to, że pontyfikat Ratzingera będzie krótki, a po nim uda się doprowadzić do realizacji upragnionego scenariusza, co rzeczywiście ziściło się – i to w dramatycznych okolicznościach wywołanych przez abdykację (o czym za chwilę).
Walka o czystość ludzi Kościoła
Jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary kard. Józef Ratzinger dał się też poznać w roli awangardzisty w walce z plagą niemoralności seksualnej duchowieństwa. To w dużej mierze on odpowiadał za publikację motu proprio Sacramentorum sanctitatis tutela, wprowadzającego większą odpowiedzialność biskupów za powierzonych im pieczy kapłanów. Ratzinger pracował też przez lata nad normami, które miały uniemożliwić przyjmowanie do seminariów kandydatów o skłonnościach homoseksualnych; jak wiadomo to właśnie takie osoby są odpowiedzialne w wielu krajach za zdecydowaną większość przestępstw seksualnych. Normy te zaaprobował wkrótce po objęciu tronu papieskiego, bo już w sierpniu 2005 roku. To także Benedykt XVI podjął kluczowe decyzje w sprawie Marciala Maciela Degollado. W ostatnich latach pontyfikatu św. Jana Pawła II założyciel Legionu Chrystusa otaczany był przez wpływowych kurialistów tak silnym wsparciem, że Józef Ratzinger długo nie mógł doprowadzić do przełomu. Udało mu się to jednak jako papieżowi: zmusił Maciela do rezygnacji z funkcji przełożonego Legionu i nakazał mu życie pokuty i modlitwy. Jest ironią losu, że w 2021 roku pojawiły się pod adresem Benedykta XVI oskarżenia o to, jakoby sam nie dopatrzył sprawy kapłana odpowiedzialnego za nadużycia seksualne, gdy był arcybiskupem Monachium w krótkim okresie lat 1977 – 1982. Benedykt XVI wykazał, że zarzuty nie mają żadnych podstaw merytorycznych.
Teologia Benedykta
Sam pontyfikat Benedykta XVI był krótki i w pewnej mierze zniweczony przez niezwykły opór struktur kurialnych oraz agresywną krytykę mediów liberalnych wspieranych przez neomodernistycznych hierarchów. Cokolwiek nie zrobił papież, co byłoby zgodne z nauczaniem Kościoła, wszystko spotykało się z niesamowicie zajadłym atakami. Pomimo wszystko papież opublikował trzy wielkie encykliki, Deus caritas est, Spe salvi oraz Caritas in veritate, w których z jednej strony dał pozytywny wykład nauki Kościoła katolickiego o kilku fundamentalnej wagi zagadnieniach, jak miłość, zbawienie i antropologia, z drugiej polemizował z wieloma heretyckimi poglądami, dotyczącymi zarówno moralności, jak i eschatologii (potępił na przykład koncepcję powszechnego zbawienia). Jednym z najczęściej przywoływanych dziś wystąpień z całego pontyfikatu Benedykta jest jego odczyt ratyzboński z 2006 roku, w którym papież zawarł krytykę islamskiej koncepcji Boga. Wykład ten jest ważny jednak nie tylko z tego powodu; Benedykt dał w nim znakomity wykład związków między filozofią grecką a objawieniem w Jezusie Chrystusie, pokazując, jak owocny i chciany przez samego Boga był to związek, wbrew rozmaitym współczesnym tendencjom do odzierania chrześcijaństwa z racjonalności i spuścizny myśli zachodniej. Wprawdzie jako Józef Ratzinger, a nie jako papież, choć podczas pontyfikatu, ogłosił też trylogię o życiu Jezusa, w której dał zdecydowany odpór fałszywym próbom wykorzystania metody historyczno-krytycznej i „demitologizacji” Chrystusa. Książki te na długie lata pozostaną punktem odniesienia refleksji chrystologicznej i nowotestamentalnej.
Ku liturgicznemu pojednaniu
Niewątpliwie jednym z najcenniejszych elementów pontyfikatu Benedykta XVI pozostanie motu proprio Summorum pontificum z 2007 roku. Papież publikując je widział nadzieję wewnętrznego pojednania katolickiej liturgii i położenia kresu sporom na ten temat. Rozpoznał swobodę celebracji Najświętszej Ofiary zgodnie z księgami przedsoborowymi, wzywając też do stopniowego ubogacania nowego rytu pobożnością i pięknem starego, a z drugiej strony pewnego przenikania do rytu starego elementów nowych. Chciał w ten sposób przeprowadzić korektę kursu liturgicznego, jaki obrany został po II Soborze Watykańskim, tak, by zrealizować faktyczną wolę Ojców Soborowych, niezniekształconą przez rewolucyjny impet abp. Annibale Bugniniego i jego Consilium. Wysiłek Benedykta XVI przyniósł ogromne owoce, nadając nowy wigor środowiskom tradycjonalistycznym na całym świecie i w perspektywie zaledwie kilkunastu lat doprowadzając do prawdziwego rozkwitu przedsoborowej liturgii. Na chwilę obecną rozwój ten został jednak zatrzymany przez decyzję papieża Franciszka z 2021 roku, który w Traditionis custodes spróbował unieważnić dzieło swojego poprzednika.
Dziedzictwo Soboru
Byłoby zarazem zadaniem karkołomnym przedstawiać Benedykta XVI jako kontrrewolucjonistę; także po roku 1968, ba, nawet i po 2013, pozostał szczerze oddany całemu szeregowi poglądów przyniesionych przez rewolucje polityczne XVIII, XIX i XX stulecia. Choć jednym z najlepiej znanych elementów jego nauczania jest krytyka tak zwanej dyktatury relatywizmu, Benedykt z pełnym zaangażowaniem głosił koncepcję wolności religijnej tak, jak pojawia się ona w dokumentach soborowych oraz w nauczaniu pierwszych posoborowych papieży. Wystąpienia papieża poświęcone temu zagadnieniu pokazują, że główną jego motywacją w głoszeniu wolności religijnej jako fundamentu godności człowieka była wprawdzie chęć obrony chrześcijaństwa i prawa do wyznawania Jezusa Chrystusa w społeczeństwach nękanych przez ateizm, islamizm czy fundamentalny hinduizm; niemniej jednak papież głosił projekt stworzenia wspólnego świata wartości etycznych i duchowych na gruncie współpracy między wielkimi religiami światowymi. Już tylko to pokazuje, że Józef Ratzinger/Benedykt XVI był dzieckiem epoki powojennej z jej niezłomną wiarą w możliwość budowy globalistycznego społeczeństwa opartego na współpracy i zarazem dzieckiem soborowego optymizmu i wiary w „pozytywną laickość” państw.
Abdykacja i chaos
Czegokolwiek nie zrobiłby jednak Benedykt XVI, potomność zapamięta go chyba przede wszystkim z decyzji o rezygnacji z urzędu papieskiego. 11 lutego 2013 papież przedstawił na konsystorzu Declaratio, złożony zaledwie z dwóch akapitów komunikat oznajmiający, iż od godziny 20:00 28 lutego 2013 roku Stolica Piotrowa będzie pusta, a konklawe będzie musiało wybrać kolejnego papieża. Łacińska wersja Declaratio pozostanie jednym z najczęściej komentowanych dokumentów kościelnych, a to ze względu na olbrzymie wątpliwości, jakie wywołał nie tyle sam akt Benedykta XVI, co raczej sposób, w jaki zachowywał się później. Poprzez szereg wyborów i gestów papież sprawił wrażenie, jakoby uważał się za „emerytowanego papieża”, choć takiej instytucji w Kościele katolickim nigdy nie było – i zdaniem wielu być nie może, bo papieżem się jest albo nie jest i instytucja „papieskiej emerytury” po prostu nie istnieje. Pozostaje też przedmiotem trwającej kontrowersji ocena wystąpień publicznych „emerytowanego” Benedykta, na przykład w kwestii celibatu w roku 2020. Choć od abdykacji Benedykta XVI minęło już niemal dziesięć lat, dyskusja o tym, jak rozwiązać problem „ustępujących” papieży jest dopiero przed nami – tym więcej, że również papież Franciszek wielokrotnie podkreślał, że na przykład w sytuacji poważnej choroby gotów jest zrezygnować. Jak wyznał niedawno, krótko po objęciu pontyfikatu podpisał nawet stosowny dokument, w którym rezygnuje z urzędu, jeżeli zajdzie jakaś medyczna lub inna przeszkoda w jego sprawowaniu…
Tragiczny dar
Służba Józefa Ratzingera/Benedykta XVI była dla Kościoła niewątpliwie wielkim darem. W wielu aspektach udało mu się skutecznie doprowadzić do uporządkowania i uprzątnięcia wielkiego posoborowego bałaganu. Myśl teologiczna wyrażona przezeń w dziesiątkach książek i setkach artykułów tak naprawdę czeka dopiero na odkrycie i trudno przewidzieć, w jak dużej mierze, kiedy i czy w ogóle będzie dla Kościoła żywą i wielką inspiracją; sam jej rozmiar i dostrzegana przez wielu teologów głębia skłania niektórych do formułowania ocen zestawiających Benedykta z najwybitniejszymi Doktorami Kościoła. Na formułowanie syntetycznych ocen przyjdzie przecież jeszcze czas. Pozostanie jednak nierozwiązywalną chyba tragedią, że pontyfikat, który cechował się wspaniałym rzymskim duchem pobożności, powagi i rozsądku, ostatecznie zrodził zupełnie nowy i nieprzewidziany przez nikogo zaczyn chaosu. Decyzje Benedykta podjęte w sprawie końca sprawowania urzędu i przyjętej formy przeżycia czasu post-pontyfikalnego na długo zaważą na historii Kościoła. Nam łatwo jest formułować oceny pełne krytyki, rozgoryczenia i bólu. Osąd leży jednak bardziej w gestii przyszłych pokoleń, a jeszcze bardziej w gestii samego Pana.
Jedno jest pewne: niezależnie od wszystkich zastrzeżeń, każdy współczesny katolik znajdzie wiele powodów, by odczuwać wobec Benedykta XVI głęboką wdzięczność. W oczach katolików urodzonych w kilku dziesięcioleciach po II Soborze Watykańskim Józef Ratzinger na zawsze człowiekiem Kościoła wyznaczającym wiele linii odniesienia, bezpieczną przystanią w wielu rozpalających nas dyskusjach, choć wreszcie także, a może przede wszystkim, postacią głęboko dramatyczną, gdzieś w połowie między kontynuacją a zerwaniem, tradycją a rewolucją. W nikim innym chyba z taką siłą jak w Benedykcie XVI nie ujawnił się ten sprzeczny i burzliwy charakter naszych czasów, usiłujących odnaleźć pewność i niezmienność w epoce gwałtownych przemian.
Paweł Chmielewski