Jakiś czas temu media obiegły niepokojące wieści o drastycznych podwyżkach cen paliwa, które nastąpią w perspektywie paru lat w związku z unijną agendą dotyczącą ochrony środowiska. Jak ostrzega analityk sektora energetycznego, koncerny już przygotowują się do idących zmian, a cena rzędu 7 zł za litr i diesel droższy niż benzyna mogą szybciej niż myślimy stać się codziennością.
Rosną ceny hurtowe paliw. Metr sześcienny benzyny bezołowiowej 95 podrożał w październiku o 100 zł, podczas gdy dla oleju napędowego odnotowano wzrost ceny aż o 200 zł, co pokrywa się z ogólnoświatowym trendem. W efekcie już wkrótce diesel może kosztować więcej niż benzyna. Ma to w oczywisty sposób przełożenie na ceny detaliczne. – Lepiej nie przyzwyczajać się do 6 złotych, tylko liczyć się z możliwością pojawienia się 7 zł za litr benzyny na stacjach paliw – mówi Wojciech Jakóbik z portalu Biznes Alert.
Pomimo gorliwych zapewnień prezesa Orlenu, Daniela Obajtka, że państwowy koncern dołoży wszelkich starań, by nie przekroczyć „psychologicznej granicy” 6 zł za litr, to Jakóbik wskazuje, że jest „to kwestia dni zanim wszyscy zapłacimy powyżej 6 złotych”.
Wesprzyj nas już teraz!
W imieniu Orlenu tłumaczenia złożył również główny ekonomista spółki, dr Adam B. Czyżewski. – My, jako producenci paliw, nie mamy dużego wyboru w kształtowaniu ich cen, bo jesteśmy elementem globalnego systemu rafineryjnego. Po prostu nasze ceny hurtowe nawiązują do cen na rynkach globalnych, konkretnie w Amsterdamie, Rotterdamie i Antwerpii – tzw. ceny ARA. Swoje ceny hurtowe ustalamy w nawiązaniu do tych cen, stosując jednocześnie przelicznik hurtowy, bo tamte ceny są w dolarach – powiedział.
Jak zwracają uwagę analitycy, drastyczne podwyżki cen paliw mają bezpośrednie przełożenie na skoki cen usług transportowych i dostawczych, a co za tym idzie praktycznie wszystkich produktów. Dzieje się to w sytuacji, gdy inflacja w Polsce jest najwyższa od 20 lat i już na koniec roku może przekroczyć 6 proc., jak podaje Goldman Sachs.
Źródło: rmf24.pl
FO