W sobotę – już po raz dziesiąty – ulicami Berlina przeszedł Marsz dla Życia. Wzięło w nim udział ponad 5 tysięcy osób, w tym ponad stu Polaków.
Uczestnicy dziesiątego berlińskiego Marszu dla Życia już od samego południa gromadzili się przed Urzędem Kanclerskim. Na scenie przygotowanej przez organizatorów marszu jako co roku przemawiało wiele kobiet i mężczyzn, którzy pragnęli dać świadectwo wartości życia ludzkiego od jego poczęcia do naturalnej śmierci.
Wesprzyj nas już teraz!
Kilka minut po godz. 13 berliński Marsz dla Życia wyruszył na ulice miasta. I wtedy miała miejsce prowokacja. Przed Bramą Brandenburską ustawili się członkowie organizacji związanych ze środowiskiem homoseksualnym, którzy zorganizowali pikietę. – Wszystko mogłoby skończyć się dobrze; dwa różne wydarzenia, środowiska, odmienne poglądy, do których każdy ma prawo i nikt nie wchodzi sobie w drogę, niestety tak się jednak nie stało. Jeszcze zanim berliński Marsz dla Życia wyruszył z Kanzleramt Platz, w tłumie można było dostrzec osoby, które albo były prawie nagie, albo jeśli już miały na sobie ubranie, to zwracało ono uwagę przechodniów – relacjonuje ks. Tomasz Kancelarczyk ze Szczecina. – Prowokatorów, którzy zaczęli zakłócać przygotowania do wymarszu. Naraz dało się słyszeć gwizdy i obraźliwe hasła: „Maryja powinna była dokonać aborcji”, „Jezus Chrystus to oszołom” czy „Nie mamy króla ponad aborcję” – dodaje.
Chociaż policja starała się oddzielić prowokatorów od maszerującego tłumu, to niestety nie dało się uniknąć pewnych incydentów. – Zaczęło się od przepychanek i wyrywania krzyży, tylko po to, aby później móc je złamać lub zawiązać na nich nadmuchaną prezerwatywę. W ogólnym hałasie, który starali się tworzyć prowokatorzy, gwiżdżąc, grając na bębnach lub puszczając muzykę techno z radia. Niektórzy, bardziej śmiali, podchodzili do uczestników marszu i obsypywali ich kolorowym pyłem brudzącym ubranie lub po prostu kładli się na środku ulicy, aby zatrzymać pochód. Jak na te wszystkie prowokacje reagowali uczestnicy marszu? Bardzo spokojnie – opowiada kapłan.
Policja wiele razy musiała interweniować podczas pochodu, doszło nawet do kilku zatrzymań. Na szczęście nic nie przeszkodziło w dotarciu marszu do celu. – Te ataki na berlińskich obrońców życia dla wielu osób są szokujące i niepokojące, lecz z drugiej strony są także mobilizacją do tego, aby brać udział we wszelkich inicjatywach, które promują obronę życia od samego poczęcia do naturalnej śmierci – podkreśla ks. Kancelarczyk.
Źródło: naszdziennik.pl
pam