W grudniu 2014 do domu rodziny Smykowskich w Wałbrzychu wtargnęli urzędnicy socjalni w asyście funkcjonariuszy policji, aby odebrać małżeństwu piątkę małych dzieci. Do tej pory pozostają one w domu dziecka, a postępowanie sądowe, w którym rodzice próbują odzyskać swoje dzieci, może potrwać nawet pół roku.
Radio Wrocław poinformowało, iż dzieci państwa Smykowskich z Wałbrzycha, pozostaną na razie w domu dziecka, a oni sami z inicjatywy Rzecznika Praw Dziecka zostali skierowani na warsztaty wychowawcze. – Sąd działał asekuracyjnie. Taki teraz mamy kurs, że sądy działają asekuracyjnie, podejmują wszelkie możliwe kroki, żeby nie narazić się na jakieś zarzuty niedopełnienia obowiązków – skomentował dotychczasowe postępowanie adwokat rodziny, Maciej Mataczyński.
Wesprzyj nas już teraz!
Rodzice narzekają, że ich dom stał się pusty po odebraniu dzieci, a już dwójka z nich po dwóch miesiącach przebywania w domu dziecka trafiła do szpitala. Ostatnio nawet utrudnia się rodzicom wizyty u dzieci. – Ze względu na wirusy odwiedziny w domu dziecka są wstrzymane, już drugi tydzień nie chodzimy do dzieciaczków. Jest nam bardzo ciężko – mówi Angelika Smykowska.
Nie jest jeszcze znana data kolejnej rozprawy sądu rodzinnego. Adwokat rodziny poinformował media, że kluczowa dla sprawy będzie opinia Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsulacyjnego. Zdania na temat słuszności interwencji są podzielone. Strona państwowa twierdzi, że w domu panowały złe warunki materialne. Innego zdania są przedstawiciele stowarzyszenia Przystań.
– Byłam świadkiem tej żałosnej interwencji. Nigdy nie widziałam w tym domu cienia alkoholu, przemocy, interwencji policji. Oni się starają, niedawno odświeżyli pokój dzieci, teraz planują kolejny wyremontować – powiedziała pracowniczka stowarzyszenia, które świadczyło pomoc dla rodziny Smykowskich.
Źródła: wpolityce.pl, prw.pl
FO