11 maja 2021

Bezdzietne osiedle – incydent czy wyraz trendu?

(Marian Zubrzycki / Forum)

Każde społeczeństwo zanurzone jest w pewnej określonej przestrzeni, która wiele powiedzieć może o swoich gospodarzach. W dzisiejszej Polsce obok osiedli budowanych specjalnie na użytek wspólnoty wierzących, powstają lokacje dedykowane wyłącznie dla bezdzietnych par i singli. Czy osiedle „adult only” jest kolejną propozycją z bogatej oferty „childfree zone” różnych branż? A może jednak swoistym znakiem czasu?

 

„Za jakiś czas szczęśliwcy będą mogli zamieszkać w jednym z tych pięknych domków na mini osiedlu. Projekt jest dość prosty, ale jednak bardzo mocno przemyślany. Okna po stronie południowej pozwalają na spędzanie czasu z dala od gwaru ulicy. Kto widzi tam swoją przyszłość?” – czytamy na facebookowym koncie pracowni architektonicznej Ekotektura. Do owych „szczęśliwych” mieszkańców zaliczono wyłącznie bezdzietne pary i singli a zlokalizowaną na Śląsku inwestycję przeznaczono tylko na wynajem.

Wesprzyj nas już teraz!

Oferta skierowana do tak określonej grupy najemców wywołała prawdziwą burzę w sieci. Wątpliwości wzbudził przede wszystkim prawny aspekt przyjętego modelu biznesowego, choć w tej kwestii sprawa jest raczej prosta. Właściciel ma bowiem pełne prawo do dysponowania własnym majątkiem.

Prawdziwe emocje wywołała natomiast charakterystyka grupy docelowej. Autorzy  komentarzy pod postem nie szczędzili krytycznych opinii w stylu: „Czekam teraz na osiedle tylko dla LGBT+, dla feministek, dla kibiców Śląska itd., itp… Paranoja. Sami sobie Getta robią…”. Wielu internatów pozytywnie odniosło się jednak do pomysłu. „Osiedle tylko dla dorosłych w Polsce – raj! Czekamy na więcej!” – pisze jedna z komentujących. W innym miejscu czytamy: „Super rozwiązanie!!! Naprawdę! Nie każdy musi posiadać dzieci, żeby być szczęśliwym, na takim osiedlu chociaż można dobrze się zresetować po pracy bez krzyków, awantur”.

Zainteresowani dość sceptycznie oceniali natomiast przyjętą w projekcie propozycję przestrzeni bez ogrodzeń. Jeden internautów pytał nawet: „Czy osiedle będzie miało jakiś system zapobiegający wchodzeniu w pobliże terenu dzieci np. z innych osiedli lub okolicy, jakiś system drutów pod niskim napięciem lub cokolwiek, co może uchronić lokatorów? To ważne”. W nieco żartobliwej odpowiedzi przeczytać możemy: „u nas to się nazywało pastuch, taki drucik na 24V, nie zabije, ale pokopie. Skuteczna zapora na dzieci”.

Realny problem, na który od razu zwrócili uwagę użytkownicy sieci, to możliwe naturalne zwiększenie się liczby mieszkańców osiedla. W tej sytuacji pomysłodawca żywi niejako nadzieję, iż „na pewno wtedy rodzice znajdą sobie przytulniejsze gniazdko”. Jednak w razie jakichkolwiek wątpliwości podejrzewać należy, że właściciel zabezpieczy się na tę ewentualność odpowiednio skonstruowaną umową. Zresztą, kto chciałby mieszkać z dzieckiem w miejscu o tak „przychylnie” nastawionym do jego obecności sąsiedztwie?

 

„Childfree zone”

Jak można wnioskować z lektury licznych komentarzy pod facebookowym postem Ekotektury, potrzeba izolacji dorosłych od dzieci nie wynika tylko z przyjętego modelu życia bez potomstwa. Problem, jaki również widzą zwolennicy wprowadzenia strefy adult only, to niestosowne – ich zdaniem – zachowanie większości dzieci w miejscach publicznych oraz brak zdecydowanej reakcji rodziców na wybryki ich pociech. O ile sposób bycia matek i ojców stosujących „owsiakową” zasadę wychowawczą pt. „róbta co chceta” prowadzi do międzysąsiedzkich konfliktów, a w konsekwencji, tworzy popyt na miejsca wolne od potencjalnych nieporozumień, to pomysł na budowę osiedla dedykowanego wyłącznie dorosłym lokatorom może być również przejawem zjawiska, które określić możemy mianem subkultury bezdzietnych.

W Polsce w 2019 roku na każde 100 kobiet w wieku rozrodczym (15-49 lat) przypadło 142 dzieci, które przyszły na świat. Nietrudno zauważyć obecność licznej grupy bezpotomnych, która z zasady funkcjonuje inaczej niż rodziny. Różnice są na tyle istotne, że współegzystencja bywa czasem bardzo uciążliwa dla dwóch stron. Brak wzajemnego zrozumienia prowadzić może do wzajemnej niechęci, o czym przekonać się możemy, czytając internetowe fora pod wątkiem childfree zones. Różnicowanie stref w punktach usługowych na „wolne od dzieci” i „przyjazne rodzinom” budzi skrajne emocje. Spór jest raczej jałowy, bo opiera się na silnych emocjach. Strony wzajemnie zarzucają sobie brak empatii, dyskryminację, działania na rzecz społecznej segregacji. W praktyce jest to rozwiązanie, które pozwala uniknąć wielu nieporozumień. Okazuje się, że z miejsc adult only chętnie korzysta wielu rodziców.

Jednak do znaków czasu zaliczyć należy inwestycje przeznaczone wyłącznie na użytek bezdzietnych par i singli. Podobnie postrzegać należy przewodniki po miejscach wolnych od towarzystwa najmłodszych. O jednym z nich wspomina w swojej książce pt. Complete Without Kids: An Insider’s Guide to Childfree Living by Choice or by Chance amerykańska psycholog Ellen Walker. Nie ukrywa ona swojego entuzjazmu do koncepcji życia w okolicy pozbawionej placów zabaw. Pozytywnie ocenia również tendencję spadkową, jeśli chodzi o liczbę dzieci wychowywanych na miejskich obszarach Stanów Zjednoczonych. Zdaniem Ellen Walker, zyskuje na tym lokalny budżet, oszczędzając środki, które władze przeznaczały na dedykowaną im infrastrukturę. W opinii autorki, pary homoseksualne i „zadowoleni single” ubogacają w zamian miejską społeczność. Wyższy odsetek bezdzietnych dorosłych sprzyja również społecznym inicjatywom, w które nie angażują się zazwyczaj zapracowani rodzice. Wizja childfree cities, jak twierdzi psycholog, jest atrakcyjna nie tylko dla niej. W swojej książce autorka przywołuje wnioski podobnie myślących.

Takie podejście budzi niepokój. O ile strefy adult only powstały w wyniku zapotrzebowania na przestrzeń, w której przebywać mogą tylko dorośli, to wizja świata pozbawionego najmłodszych mieszkańców zdaje się być pokłosiem charakterystycznej dla Zachodu fobii. Ks. prof. Andrzej Zwoliński w swojej książce pt. „Krzywdzone dzieci” wskazuje na pięć niebezpiecznych znaków przemian kulturowych, których jesteśmy naocznymi świadkami. Jednym z nich jest nienawiść do dziecka. Wątpiących niech przekona fakt, iż miejscem, w którym najmłodszym grozi największe niebezpieczeństwo, jest dzisiaj łono matki. Tak zwana aborcja, a także szereg rozwiązań blokujących zaistnienie nowego życia wspomaga z kolei nastawienie antynatalistyczne.

W tym kontekście zastanawiać może więc, w jakim stopniu budowa osiedla przeznaczonego wyłącznie dla singli i bezdzietnych par wpłynie na sposób postrzegania dziecka przez otoczenie. Nie żyjemy bowiem w próżni. Każde społeczeństwo zanurzone jest pewnej określonej przestrzeni duchowej i psychicznej, która wiele powiedzieć może o swoich gospodarzach. We Francji na przykład corocznie rodzi się mniej ludzi niż szczeniąt, a publiczne skwery w dużych miastach, które kiedyś służyły na place zabaw, są obecnie przeznaczone dla psów. Otaczająca dzisiejszego Polaka przestrzeń – póki co – jest malcom przyjazna. Współczynnik dzietności ogólnej (1.42) nie napawa jednak optymizmem. Wszystko wskazuje na to, że i u nas przerzedzą się, a może z czasem nawet opustoszeją miejsca dedykowane najmłodszym.

Zapowiedź budowy osiedla adult only trzeba widzieć też w kontekście stojących u bram starzejącej się Europy witalnych ludów? Cokolwiek by powiedzieć o tym żywiole, jedno wyraźnie nas różni – właśnie stosunek do dzieci.

 

 

Anna Nowogrodzka-Patryarcha

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(25)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie