Komisja Europejska już nawet nie markuje bezstronności w kwestii wyborów na terenie poszczególnych krajów Unii. Świadczy o tym dobitnie wypowiedź przewodniczącego tego gremium. Jean-Claude Juncker nie ograniczył się po niedzielnym głosowaniu we Francji do gratulacji dla zwycięzcy pierwszej tury, Emmanuela Macrona. Życzył także rywalowi Marine Le Pen ostatecznego sukcesu w zbliżającej się dogrywce.
„Komisja Europejska zrezygnowała tym samym ze świętej zasady bezstronności i niewtrącania się w wybory w krajach członkowskich” – skomentowała Katarzyna Szymańska-Borginon, korespondentka radia RMF. Powodem tej postawy mają być obawy przed rozpadnięciem się UE w przypadku gdyby zwycięstwo w drugiej turze odniosła kandydatka Frontu Narodowego.
Wesprzyj nas już teraz!
Na niecodzienną deklarację Junckera żywo zareagowali dziennikarze, zwłaszcza francuscy i brytyjscy. Ci pierwsi zastanawiali się głośno, czy ten „precedens” jest zapowiedzią zaangażowania w wybory nad Sekwaną także ze strony innych unijnych komisarzy. Z kolei wyspiarze, ironicznie dociekali, po której stronie Komisja Europejska opowie się w wyborach w Wielkiej Brytanii.
– Teraz wybór jest między tym co stanowi istotę Unii, a destrukcją Wspólnoty – tłumaczył swojego szefa Margaritis Schinas, rzecznik Junckera. Dodał, iż Macron jest reprezentantem wartości, o które przewodniczący walczył przez 30 lat.
Sam Juncker, stojący na czele gremium niewybieranego przecież w głosowaniu powszechnym, jeszcze niedawno zarzekał się, iż „kocha wybory, bo są normalną częścią demokracji”, zaś w tych niedzielnych upatruje – „szansy dla Francuzów, żeby przedstawili swoje oczekiwania”.
Czar prysł w obliczu względnego sukcesu zwalczanej ze wszystkich sił przez unijny establishment Le Pen.
Druga tura wyborów we Francji odbędzie się 7 maja.
Źródło: rmf24.pl
RoM