2 listopada 2022

Białoruski pas graniczny – pole śmierci naszych rodaków. Tu znicze nie zapłoną

(pixabay.com)

Jest pole śmierci, a na nim doły ze szczątkami wielu Polaków, gdzie w Dzień Zaduszny nie zapłoną znicze, tych grobów nie okraszą kwiaty. Mowa tu o szerokim pasie ziemi po stronie białoruskiej, ciągnącym się wzdłuż całej granicy z Polską. Jak wynika z relacji świadków, kiedy czerwonoarmiści po zakończeniu II wojny światowej strzegli ustanowionego w Jałcie w lutym 1945 roku kordonu granicznego pomiędzy Polska a Białoruską Socjalistyczną Republiką Radziecką, bez ostrzeżenia strzelali do Polaków wracających do swych domów na Kresach. W tym samym granicznym pasie, według ustaleń IPN, znajdują się też najpewniej zbiorowe doły śmierci ofiar Obławy Augustowskiej.

Był rok 1945. – Kiedy w maju ogłoszono koniec wojny Polacy z Kresów szli do domów. Oni nie wiedzieli, o postanowieniach jakie zawarto  w Jałcie, o tym że ZSRR zagarnął polskie Kresy. Byli i tacy, którzy o tym wiedzieli, ale mieli nadzieję, że uda się im przedrzeć przez kordon. Niewielu się to jednak udało. Sowieci strzelali bez ostrzeżenia – powiedział PCh24.pl Robert Pawłowski, autor książki „Płynąc po dnie Niemna”, opowiadającej o trudnych losach Polaków z Grodzieńszczyzny.  – Polacy z Grodna, którym udało się pokonać ten kordon, opowiadali mi, że w tym czasie, wielu ich znajomych i krewnych, zostało na granicy zastrzelonych. Twierdzili, że w pasie granicznym, szczególnie na terenach bagnistych, do dziś leżą ukryte szczątki naszych rodaków – mówi Robert Pawłowski.

Zabójstwa Polaków, którzy zostali zabici przez czerwonoarmistów podczas próby przekroczenia granicznego kordonu, po zakończeniu wojny w maju 1945, zdaje się potwierdzać odkrycie jakiego dokonał Mirosław Grzyb, emerytowany leśnik. Pod koniec lat 90’ ubiegłego wieku kierował on grupą, która wyznaczała szlak turystyczno – przyrodniczy „Bocianisko”, wiodący przez Puszczę Augustowską, tuż przy granicy z Białorusią.  – Kiedy  penetrowaliśmy teren w okolicy wsi Rudawka, położonej tuż przy granicy polsko – białoruskiej, na polskim brzegu granicznego Kanału Augustowskiego, natrafiliśmy na fragment ludzkiej czaszki – mówił nam Mirosław Grzyb. Odkrycie to zostało zgłoszone do białostockiego oddziału IPN.

Wesprzyj nas już teraz!

Z relacji przekazanej przez Mirosława Grzyba wynika też, że rozmawiał on z miejscowym mężczyzną z przygranicznej wsi Rudawka, który relacjonował, że niedługo po zakończeniu wojny, był świadkiem strzelania przez czerwonoarmistów strzegących kordonu granicznego, do Polaków którzy próbowali go przekroczyć. Z tej relacji wynika, że zginęło wówczas wiele osób. Sowieci mieli ściągać ciała, m.in. z terenu granicznej śluzy Kurzyniec na Kanale Augustowskim – na swoją stronę granicy i tam potajemnie je chować.

Kanał Augustowski na wysokości wsi Rudawka dociera do granicy z Białorusią. Właśnie koło Rudawki jest na nim graniczna śluza – Kurzyniec. Kanał przez prawie kilometr wije się za Kurzyńcem po linii granicznej, a dopiero dalej wchodzi na teren Białorusi. Tak więc osoby, które chciałyby przedostać się, w okolicy Rudawki, z Białorusi do Polski musiałby przepłynąć Kanał Augustowski. A to było śmiertelnie niebezpieczne, bo z drugiej strony czekali uzbrojeni czerwonoarmiści.

Również w tym rejonie, na północ od śluzy Kurzyniec, znajduje się graniczne jezioro Szlamy. To rejon wytypowany przez IPN, głównie na podstawie relacji świadków i zdjęć lotniczych, jako najbardziej prawdopodobne miejsce pochówku ofiar Obławy Augustowskiej. Dokładnie chodzi o śródleśną polanę, na której przed wojną stała leśniczówka i gajówka Giedź. Obecnie tych drewnianych budynków tam nie ma. Miejsce to znajduje się na lewym brzegu jeziora, po stronie białoruskiej, zaledwie kilkaset metrów od granicy. Zaraz po zakończeniu wojny, było ono bliżej Polski, jednak korekta granicy przeprowadzona w roku 1948, odsunęła od niej tajemniczą polanę o kilkaset metrów na wschód. Kiedy spojrzymy na linię graniczną wyraźnie widać, że w rejonie, o którym tu mowa, prosta linia granicy nienaturalnie załamuje się w stronę zachodnią, a po kilku kilometrach znów wraca do linii prostej. Trudno jest uwierzyć, że korygującemu linię graniczną na mapie, osunął się na chwilę ołówek. Wygląda to raczej na celowe działanie. Co również ciekawe, na teren przygraniczny, wytypowany przez IPN jako najbardziej prawdopodobne miejsce pochówku ofiar Obławy Augustowskiej, osoby cywilne nie mają wstępu. Od wielu lat, rejonu tego pilnie strzegą białoruskie służby. Przez ten obszar białoruscy funkcjonariusze nie prowadzą nawet imigrantów, którzy chcą nielegalnie przekroczyć granicę z Polską.  

O śladach wiodących w rejon dawnej leśniczówki Giedź, jako miejsca pochówku ofiar Obławy Augustowskiej, mówi wiele relacji świadków, które są w posiadaniu IPN.  Jedną z nich przekazał, dziś już śp., porucznik Marian Tananis ps. „Murka”, łącznik w oddziale AKO Władysława Stefanowskiego ps. „Grom”. Nie długo po bitwie nad jeziorem Brożane największego starcia tego oddziału z siłami Armii Czerwonej, podczas Obławy Augustowskiej, Tananis wraz z trójka kolegów z AK, wybrali się tam, aby pochować ciała zabitych towarzyszy broni.  Jednak na miejscu bitwy żadnych ciał nie znaleźli. „Wszystko było jakby posprzątane, pozamiatane, wygrabione” relacjonował Marian Tananis. Jedyne co odkryli to głębokie ślady, wyryte kołami sowieckich samochodów w leśnej drodze. Wszystkie prowadziły na wschód, w stronę granicznego kordonu, a dokładnie właśnie w stronę leśniczówki Giedź. Akowcy doszli tylko w pobliże kordonu, pójście dalej oznaczało śmierć.  „Dalszy marsz tą drogą byłby samobójstwem. Przed nami ciągnął się kordon graniczny, a na nim stało mnóstwo ruskiego wojska” – czytamy w relacji porucznika Mariana Tananisa.

Dziś w miejscu granicznego kordonu stoi zapora, wysoka prawie na pięć metrów. Powstała ona na skutek agresywnych działań naszych wschodnich sąsiadów. Znów przemoc idąca ze Wchodu wzniosła mur między narodami. Jakże symbolicznego wyrazu, nabiera ta zapora w Dzień Zaduszny. Tak naprawdę na granicy z Białorusią stoją dziś dwie zapory, ta druga, niewidoczna dla ludzkiego oka, jest o wiele starsza, bo wzniesiono ją w czasach powojennych. To mur zbudowany z nienawiści i lęku przed ujawnieniem prawdy o zbrodniach,  jak nóż odcinający Polaków od możliwości odnalezienia szczątek rodaków i sprawienia im godnego pochówku.

Adam Białous

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij