22 sierpnia 2023

„Bidenomika”, program ekonomiczny, który ma przynieść zwycięstwo ekipie Demokratów w 2024 roku

(Fot. Adam Schultz/White House / Zuma Press / Forum)

Bidenomika to ostatnio bardzo modne słowo w Stanach Zjednoczonych, gdzie trwa kampania przed przyszłorocznymi wyborami prezydenckimi. Określenie odnosi się do polityki gospodarczej, która ma dać reelekcję obecnego przywódcy USA. Republikanów ta nowa ekonomia polityczna opierająca się na dotacjach, doprowadza do szewskiej pasji.

 

Były prezydent Donald Trump, który jednocześnie prowadzi kampanię wyborczą i batalię sądową w związku z wysuwanymi oskarżeniami – między innymi o nadużycie władzy – ukuł powiedzenie zwięźle opisujące politykę ekonomiczną Bidena: „Inflacja, podatki, uległość i porażka”.

Wesprzyj nas już teraz!

– Jedną z najważniejszych kwestii w tej kampanii będzie to, kto zdoła uratować nasz kraj przed płonącymi rekordami Bidenomiki, które odtąd będą definiowane jako inflacja, podatki, uległość i porażka – mówi Trump w jednym z filmów zamieszczonych 16 sierpnia na stronie Rumble.

Biden właśnie podróżuje po Stanach, by uczcić pierwszą rocznicę przyjęcia ustawy o redukcji inflacji i przyspieszyć realizację swojego programu. Chwali się ożywieniem gospodarki amerykańskiej w drugim kwartale roku. Przekonuje, że nastąpiło to dzięki inwestycjom w „czystą energię”. Trump ripostuje, że to skutek działań podjętych za jego prezydentury. Dodał, że „wszelkie liczby, które widzisz, które są ekonomicznie pozytywne za administracji Bidena, wynikają z tego, że działają na oparach tego, co stworzyliśmy lata przed objęciem przez nich urzędu”.

Trump wylicza, iż za jego rządów ceny paliwa, oprocentowanie kredytów hipotecznych i inflacja spadły. Podczas kadencji Bidena amerykańska rodzina ma realnie mniej zarabiać aż o 7 400 dolarów. Dalej były prezydent dodaje, że obecna administracja stworzyła 2,1 miliona nowych miejsc pracy w ciągu pierwszych 30 miesięcy urzędowania, podczas gdy jego ekipa w tym samym okresie – 4,9 miliona.

– Skończymy z ekonomią Bidena i katastrofalną erą najbardziej niekompetentnego prezydenta, jakiego kiedykolwiek mieliśmy – podsumował poprzednik podczas jednego z wieców, obiecując, że już wkrótce „Ameryka znów będzie wielka”.

 

Czym zatem jest Bidenomika?

„Fortune” pisze, że Biden definiuje ją jako krajowy program odbudowy gospodarczej. Polega on na udzielaniu bezpośredniej pomocy zwykłym obywatelom zamiast oczekiwania, że jakieś środki „ściekną” do nich od zamożnych Amerykanów.

Polityka ta opiera się na trzech głównych ustawach podpisanych przez prezydenta w ciągu dwóch pierwszych lat urzędowania: ponadpartyjnemu prawu o infrastrukturze, mającemu pobudzić budowę dróg, mostów, zmodernizować porty, lotniska, wodociągi (w wielu stanach woda płynie do mieszkańców za pośrednictwem ołowianych rur); ustawie CHIPS and Science Act, która zwiększa produkcję półprzewodników w Ameryce oraz Inflation Reduction Act, przewidującym setki miliardów dolarów na finansowanie projektów związanych z klimatem i transformacją energetyczną (dekarbonizacja, czyli odchodzenie od paliw kopalnych na rzecz Odnawialnych Źródeł Energii itp.).

Publicznie polityka ekonomiczna ekipy Bidena została nazwana „Bidenomiką” – podobnie jak niegdyś, całkowicie przeciwstawna strategia prezydenta Ronalda Reagana „Reaganomiką” – w oświadczeniu zamieszczonym na stronie Białego Domu 28 czerwca.

Tłumaczono tam, że określenie to powinno odnosić się nie tylko do kwestii dotowania pewnych gałęzi przemysłu, ale także do wysiłków na rzecz wzmocnienia polityki związków zawodowych i programów edukacji technicznej oraz polityki antymonopolowej. Prezydent marzył o wprowadzeniu szerszego programu socjalnego i edukacyjnego, w tym powszechnego dostępu do przedszkoli dla 3- i 4-latków, czy też koledzy dla starszych.

W oświadczeniu czytamy, że „Bidenomika działa: plan prezydenta rozwija gospodarkę od środka i od dołu do góry, a nie od góry do dołu”. Z takim zamiarem obejmowali urząd Joe Biden i Kamala Harris.

Biden nie chciał polityki obniżania podatków dla osób zamożnych, korporacji, ograniczania inwestycji publicznych w infrastrukturę, edukację i monopolizacji gospodarki – wskazano.

„Jego plan – Bidenomiki – jest zakorzeniony w przekonaniu, że najlepszy sposób na rozwój gospodarki stanowi rozwój od środka i od dołu do góry. Jest to wizja ekonomiczna skupiona wokół trzech kluczowych filarów: dokonywania inteligentnych inwestycji publicznych w Ameryce, wzmacniania pozycji i kształcenia pracowników w celu rozwoju klasy średniej, promowania konkurencji w celu obniżenia kosztów i udzielania pomocy w rozwoju przedsiębiorcom oraz małym firmom”.

Biały Dom informuje, że chociaż praca nie została jeszcze ukończona, to „Bidenomika” działa i umożliwi stworzenie ponad 13 milionów miejsc pracy — w tym prawie 800 tys. miejsc w produkcji. Ekipa Bidena miała rozkręcić boom na produkcję i „czystą energię”.

W latach 2021 i 2022 zostało złożonych ponad 10 milionów wniosków o rejestrację nowych małych firm, odnotowano „najsilniejszy wzrost pośród wszystkich wiodących gospodarek na świecie od czasu pandemii, a inflacja spadała przez 11 miesięcy z rzędu i spadła o ponad połowę. I zrobiliśmy to wszystko, odpowiedzialnie zmniejszając deficyt” – czytamy.

Wszystkie te „postępy” były „bezpośrednim wynikiem Bidenomiki”. Prezydent jest zdeterminowany, by kontynuować politykę gospodarczą, jaką wdraża od początku swego urzędowania.

To ma być program pobudzenia gospodarki nastawiony na pomoc dla pracujących rodzin. Obiecuje lepsze miejsca pracy, niższe koszty i większe możliwości.

Ponadto koncentruje się na inwestycjach publicznych, które mają przyciągnąć sektor prywatny, zamiast je wypierać. Środki na infrastrukturę obejmują odbudowę dróg i mostów oraz zwiększenie przepustowości portów i lotnisk. Rozpoczęto 35 tysięcy projektów w całym kraju, udzielając dotacji z budżetu państwa jedynie firmom amerykańskim.

Zainwestowano w produkcję półprzewodników, które mają kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa narodowego. Dotacje na produkcję tak zwanej zielonej energii mają zwiększyć bezpieczeństwo klimatyczne i pomóc w osiągnięciu celów klimatycznych we współpracy z globalnymi partnerami.

Program „wzmacnia” łańcuchy dostaw „czystej energii poprzez pobudzanie nowych i rozbudowywanych fabryk w USA, w tym ponad 150 fabryk akumulatorów i 50 już ogłoszonych elektrowni słonecznych. W sumie od czasu objęcia urzędu przez prezydenta jesteśmy świadkami 490 miliardów dolarów prywatnych zobowiązań inwestycyjnych w branżach XXI wieku, a wydatki na budownictwo produkcyjne skorygowane o inflację wzrosły o prawie 100% w ciągu zaledwie dwóch lat” – czytamy.

 

Mocniejsze związki zawodowe

„Bidenomika” to także wspieranie siły związkowców. Prezydent twierdzi, że niemal w każdym stanie tworzy nowe miejsca pracy w innowacyjnej branży „zielonej gospodarki”, a dochód skorygowany o inflację wzrósł o 3,5 procent od czasu objęcia przez niego urzędu. Najmniej zarabiający pracownicy – w opinii ekipy Bidena – obecnie mieli odnotować największy wzrost wynagrodzeń w ciągu ostatniego roku. Co więcej, ma rosnąć zadowolenie z pracy i coraz więcej osób w wieku produkcyjnym postanowiło szukać pracy.

„Wzmocnienie pozycji pracowników oznacza także edukowanie pracowników Ameryki – tych z czteroletnim dyplomem i bez. Właśnie dlatego administracja Biden-Harris inwestuje więcej w rejestrowane praktyki zawodowe i programy kształcenia technicznego w zakresie kariery niż jakakolwiek poprzednia administracja i nadal walczy o bezpłatne powszechne przedszkole i bezpłatny koledż” – dodano.

Prezydent chce, żeby jak najwięcej pracowników należało do związków zawodowych – warto na marginesie zauważyć, że tradycyjnie związkowcy od lat głosują na Demokratów. Co więcej, Biden narzeka, że od jakiegoś czasu obserwuje się spadek uzwiązkowienia, dlatego poprosił wiceprezydent, aby pokierowała Grupą Zadaniową Białego Domu ds. Organizowania i Wzmacniania Pracowników, by zachęcać do uzwiązkowienia miejsc pracy. I efekty już się pojawiły w postaci rozszerzania się ruchu robotniczego na nowe firmy i branże.

 

Walka z monopolami i pomoc dla drobnych przedsiębiorców

Biały Dom podkreśla, iż amerykańska gospodarka wymaga zdrowej konkurencji między sektorami. Tymczasem trzy czwarte krajowego przemysłu uległo monopolizacji w ciągu dwóch dekad przed objęciem urzędu przez prezydenta Bidena. Walka z monopolami ma zaowocować niższymi kosztami dla konsumentów, wyższymi płacami dla pracowników, niższymi cenami produktów i usług, ochroną pracowników i zwiększeniem konkurencji w całej gospodarce.

„Kiedy prezydent objął urząd, podpisał historyczne rozporządzenie wykonawcze w sprawie konkurencji. Zobowiązuje [ono] rząd federalny do pełnego i agresywnego egzekwowania naszych przepisów antymonopolowych. Zarządzenie to określiło 72 konkretne inicjatywy w całym rządzie mające na celu promowanie konkurencji – i to się opłaca. Oprócz egzekwowania przepisów administracja obniża koszty dla konsumentów i stwarza możliwości wprowadzania na rynek nowych, innowacyjnych produktów — w tym dzięki milionom nowych małych firm w całym kraju, które powstały podczas administracji Biden – Harris” – czytamy.

Jako udany przykład walki z monopolami podano możliwość zakupu aparatów słuchowych za kilkaset dolarów, a nie 5 tysięcy USD, gdy urządzenia te nabywane były na receptę. Podobnie przewiduje się spadek kosztów leków na receptę dla seniorów. Zabieg ten ma przynieść oszczędności rzędu 160 miliardów dolarów w ciągu następnej dekady, dając Medicare uprawnienia do negocjowania niższych cen leków na receptę.

Administracja ma także walczyć z różnymi ukrytymi opłatami, które pozbawiają rynek przejrzystości niezbędnej dla prawdziwej konkurencji i zamierza rozprawić się z umowami o zakazie konkurencji, które uniemożliwiają 30 milionom pracowników przejście do innego pracodawcy w tej samej dziedzinie.

Biden straszy, że republikański plan obniżenia podatków dla zamożnych nie przyniósł efektów. Dodaje, że jego polityczni oponenci chcą podnieść wiek emerytalny do 69 lat, obniżyć podatki dla najbogatszych 0,1 proc. osób (dochód powyżej 4 mln dol.), wyeliminować system obniżki cen leków na receptę Medicare, podnieść składki dla seniorów na Medicare i obniżyć pomoc z Medicaid, zmniejszyć pomoc żywnościową i cofnąć szereg innych dotacji.

Tymczasem „Bidenomika” ma odmienne podejście, udzielając hojnych dotacji, a przy tym nie zapominając o konieczności redukcji zadłużenia państwa o ponad 1 bilion dolarów w ciągu następnej dekady, w tym poprzez zwiększenie podatków dla najbogatszych Amerykanów i korporacji, uszczelnienie systemu fiskalnego, rozprawienie się z oszustami podatkowymi, ograniczenie wpływów dla Big Pharmy. Ekipa Bidena obiecuje nawet redukcję deficytu o kolejne ponad 2,5 biliona dolarów w ciągu następnej dekady dzięki dodatkowym reformom w postaci zwiększenia obciążeń fiskalnych dla najbogatszych.

Urzędujący prezydent USA mówi o obniżce podatków dla ludzi pracy i rodzin z dziećmi o prawie 800 miliardów dolarów w ciągu najbliższych 10 lat, w tym zapowiada obniżenie podatków średnio o 2,6 tysiąca dolarów dla 39 milionów rodzin poprzez rozszerzenie ulgi podatkowej na dzieci, redukcję podatków o średnio 800 USD dla 19 milionów pracujących osób lub par poprzez rozszerzenie ulgi podatkowej dla najmniej zarabiających, zwiększenie ulg dla najmniej zarabiających z tytułu płacenia składki zdrowotnej itp.

 

Krytyka Republikanów

W ocenie przeciwników politycznych, „Bidenomika” to „lekkomyślne wydatki napędzające inflację, kosztowne regulacje i regresywne podatki” – jak stwierdził republikański senator z Wyoming John Barrasso.

Gubernator Florydy Ron DeSantis, który bierze udział w kampanii prezydenckiej, gani „Bidenomikę” za pogłębianie zadłużenia państwa.

Senator John Kennedy (R-LA) 15 sierpnia br., wykorzystując nieprzychylne dla ekipy rządzącej sondaże co do stanu gospodarki, skrytykował strategię podkreślając, że obywatele nie powinni być zmuszani do wcześniejszego pobierania pieniędzy z konta emerytalnego, by móc sobie pozwolić na zakup żywności.

Zgodnie z sondażem Rasmussena, jedynie 37 proc. wyborców oceniło, że gospodarka amerykańska zmierza w dobrym kierunku. Senator Kennedy w Fox News wskazał, że „Bidenomika” to „większy rząd, większe wydatki i wyższe ceny”. Dodał, że taka polityka Bidena prowadzi do większego ubożenia społeczeństwa, którego realne dochody zżera coraz wyższa inflacja.

Republikanin z Luizjany nazwał inflację „rakiem amerykańskiego snu” i stwierdził, że wskutek jej wysokiego poziomu obecny prezydent stał się „tak popularny jak automatyczne telefony”. Kennedy nie ma wątpliwości, że wyższe ceny produktów i usług są bezpośrednim skutkiem polityki gospodarczej obecnego prezydenta i nawet, gdyby z dnia na dzień inflacja spadła do zera, to i tak Ameryka będzie „tkwić w tych wyższych cenach”.

– Wiem, że prezydent Biden chce zmienić temat wyborów i wykorzystywać oskarżenia wobec prezydenta Trumpa, ale jeśli poprosisz mnie o wskazanie jednej rzeczy, która powoduje, że prezydent Biden, jak powiedziałem, jest tak popularny jak automatyczne telefony, to jest to inflacja – konkludował Kennedy.

Negatywne opinie co do polityki gospodarczej Bidena panują także pośród niektórych byłych urzędników z administracji Obama – Biden. Na przykład Larry Summers, Demokrata, który zajmował najwyższe stanowiska gospodarcze za rządów Billa Clintona i Baracka Obamy, czyli był sekretarzem skarbu – chociaż popiera politykę klimatyczną – wyraził „głębokie zaniepokojenie doktryną ekonomicznego nacjonalizmu skoncentrowanego na produkcji, która jest coraz częściej przedstawiana jako ogólna zasada kierująca polityką”.

Michael Strain z konserwatywnego American Enterprise Institute obawia się, że inne kraje „wezmą odwet” za protekcjonistyczną politykę Bidena.

„Fortune” podaje, że „Bidenomika” wywołała boom budowalny, napędzając także inflację z powodu wysokich dotacji na projekty nowych fabryk, inwestycje w „zieloną energię” i półprzewodniki. Ten boom ma pomóc USA uniknąć recesji.

Główny ekonomista Moody’s Analytics, Mark Zandi, uważa, że „Bidenomika” generuje około 0,4 punktu procentowego letniej 1-procentowej stopy wzrostu gospodarczego. Zandi obawia się kolejnych podwyżek stóp procentowych przez Fed o 50 punktów bazowych.

Wysokie ceny gazu, artykułów spożywczych, niskie ratingi agencji kredytowych, wzrost liczby zabójstw i innych brutalnych przestępstw, coraz gorsze wyniki uczniów w szkole, którzy nie są w stanie zdać podstawowych testów z matematyki ani czytania, ale są nadzwyczaj wyedukowani co do liczby „płci kulturowych”, bynajmniej nie napawają optymizmem. Toteż niemal dwie trzecie Amerykanów uznaje, że kraj zmierza w złym kierunku.

Amerykanie negatywnie ocenili politykę, jaką obiecywał Biden prowadząc kampanię pod hasłem „Budowy, odbudowy i ulepszenia”. Od czasu jego rządów wszystko miało się pogorszyć, a jego ekipa stara się za wszelką cenę ukryć swoje niepowodzenia. Jak komentuje „Washington Examiner”, „Biden przedstawia stworzoną przez jego administrację rzeczywistość, która nie istnieje w realu”.

 

„Impuls do rozwoju ekonomicznego raz na pokolenie”, „ucieczka do przodu” przed długotrwałą recesją, kupowanie głosów wyborców

Media przychylne administracji Bidena, jak na przykład agencja AP wskazują, że biliony dolarów dotacji na „zieloną ekonomię” zaowocowały budową tysięcy dróg, mostów i fabryk w dużych i małych miejscowościach, w stanach tak „czerwonych”, jak i „niebieskich”.

Obejmują one „pas produkcji akumulatorów” do pojazdów elektrycznych rozciągający się od Michigan po Georgię, zakłady produkujące półprzewodniki w Arizonie, Teksasie, Ohio i Nowym Jorku oraz łącza szerokopasmowe docierające do Appalachów.

Rządowa dźwignia wydatków na „nową erę produkcji”, modernizację ma lepiej przygotować Stany Zjednoczone do konkurowania w XXI wieku. AP dodaje, że „Bidenomika” to polityka kreująca zupełnie nowe możliwości. Niekiedy jest porównywana do impulsu z lat 50. ub. wieku, który pobudził rozwój federalnego systemu autostrad, wyścig kosmiczny w latach sześćdziesiątych itd. Innymi słowy, porównuje się politykę dotacji Bidena do „przedsięwzięcia, które zdarza się raz na pokolenie”.

„Bidenomika” ma być odpowiedzią na lata niedoinwestowania. Wskutek dotacji do USA ściągają inwestorzy z zagranicy. Co istotne, dotacje trafiają do stanów, w których rządzą Republikanie, ponieważ tam jest najtańsza ziemia, niski stopień uzwiązkowienia, a więc są też niższe koszty prowadzenia działalności gospodarczej.

Według liberalnego think tanku Center for American Progress, na realizację ustawy o produkcji czipów przeznaczono około 200 miliardów dolarów. Na projekty klimatyczne przeznaczono 400 miliardów USD dotacji, głównie na projekty produkcji energii słonecznej, pojazdów elektrycznych i akumulatorów, szczególnie w regionie południowo-wschodnim, gdzie dominują Republikanie.

Jednocześnie przepisy zawarte w IRA umożliwią hrabstwom i samorządom lokalnym korzystanie z federalnych ulg podatkowych na produkcję „zielonej energii”.

Ponadpartyjna ustawa infrastrukturalna zatwierdzona w 2021 r. przewiduje miliardy dolarów nie tylko na remont dróg i budowę mostów, ale także projekty robót publicznych w całym kraju.

Pewne regulacje, które wprowadzili Demokraci, gdy już zaczęły obowiązywać, trudno będzie usunąć. Na środkowym Zachodzie republikańscy prawodawcy włączyli się w walkę o utrzymanie dotacji dla producentów biopaliw.

Biden coraz chętniej na swojej trasie kampanii prezydenckiej umieszcza regiony rządzone od lat przez Republikanów, do których poszły dotacje na przykład na elektrownie słoneczne, czy wiatrowe, licząc na zyskanie poparcia politycznego.

Ekonomista Jason Furman, były urzędnik administracji Obamy, który obecnie wykłada na Harwardzie, przyznał, że regulacje „Bidenomiki” wywierają presję na inflację, ale „wygląda na to, że wszystkie trzy ustawy katalizują wiele działań w sposób większy i szybszy, niż bym się spodziewał” – jak komentował. Dodał, że „wydaje mi się, że to największa rzecz, jaka przydarzyła się w ciągu półwiecza”.

Barry Eichengreen z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley podkreśla, że „Bidenomika” oznacza różne rzeczy dla różnych ludzi. Nawet sam prezydent inaczej ją rozumie niż jego ekipa, a dzieje się tak z powodu braku jasnej definicji.

„Bidenomika” w jego opinii koncentruje się na zwiększaniu możliwości zatrudnienia dla klasy średniej, a obecnie wszyscy Amerykanie, poza najbogatszymi, są określani jako „klasa średnia”.

Środkiem to umożliwiającym są inwestycje w infrastrukturę i zachęcanie do udziału w ruchu związkowym, jednocześnie próbując „rozgrzać gospodarkę”. Na początku kadencji Biden zaproponował pakiet ratunkowy o wartości 1,9 biliona dolarów, który przeznaczono na ubezpieczenie od bezrobocia, wypłaty dla rodzin i opracowanie szczepionek przeciwko COVID-19.

Chciano w ten sposób uniknąć dekady powolnego wzrostu i stagnacji płac, takiej jak ta po światowym kryzysie finansowym w 2008 r. Argumentowano, że silny popyt zapewni, iż wzrost dochodów będzie sprzyjał włączeniu społecznemu. Firmy będą zatrudniać pracowników z niedostatecznie reprezentowanych grup społecznych, a ci zyskaliby dodatkowe umiejętności i szansę na wzrost dochodów.

Eichengreen uważa, że w pewnym stopniu ta strategia zadziałała, bo spadło bezrobocie do historycznie niskiego poziomu, zaledwie 3,6 proc. w czerwcu tego roku, w tym stopa bezrobocia dla czarnoskórych Amerykanów spadła do 6 proc., a dla Latynosów do 4,3 proc. Czarni mieli odnotować także nominalny wzrost płac w 2022 roku o 11,3 proc. w porównaniu z 7,4 proc. dla całej siły roboczej, chociaż znaczna część wzrostu zarobków została „zjedzona” przez inflację: realne średnie tygodniowe zarobki, wyrównane sezonowo, wzrosły o zaledwie 0,6 proc.

Ekipa Bidena pomyliła się jednak co do poziomu inflacji. Profesor potwierdza, że to ona sprawia, iż prawie dwie trzecie Amerykanów jest niezadowolonych z polityki prezydenta. Z czerwcowego sondażu Pew Research Center wynika, że 65 procent Amerykanów jest niezadowolonych z powodu wysokiej inflacji. To dla nich największy problem w porównaniu z innymi 15 kwestiami, o które pytali ankieterzy, w tym tych dotyczących nielegalnej imigracji czy brutalnej przestępczości.

Ekonomiści Bidena bronią się, powołując na badania Isabelli Weber, laureatki nagrody International Studies Association w 2022 r. za najlepszą książkę (How China Escaped Shock Therapy…) w badaniach interdyscyplinarnych, opisującej tworzenie się gospodarki rynkowej Państwa Środka w epoce reform po śmierci Mao w 1976 r. Autorka przedstawiła chińską debatę reformatorską, która doprowadziła do powstania własnego modelu gospodarczego (gradualistycznego systemu przy jednoczesnym zachowaniu spójności społecznej – jak podkreślają recenzenci książki), niezasymilowanego z globalnym neoliberalizmem.

Wskazuje się, że firmy o sile rynkowej mają zdolność do wykorzystywania silnego popytu poprzez podbijanie cen.

W lipcu 2022 roku Biden wydał zarządzenie wzmacniające politykę antymonopolową. W styczniu 2023 r. Wydział Antymonopolowy Departamentu Sprawiedliwości złożył pozew przeciwko Google za monopolizację branży reklamowej. W marcu pozwano JetBlue Airways za przejęcie Spirit Airlines na tej podstawie, że podniosłoby to ceny i ograniczyło konkurencję. A 20 lipca administracja Bidena wprowadziła restrykcyjne wytyczne dotyczące fuzji, mające na celu spowolnienie konsolidacji korporacyjnej. Czy te działania doprowadzą do niższych cen i większej konkurencji, czas pokaże.

Ekipa Bidena prowadzi także restrykcyjną politykę handlową i, jak się wskazuje, obecny prezydent okazał się „znacznie mniejszym liberałem” niż Trump. Nie zrezygnował z ceł nałożonych przez poprzednika na Chiny, ponadto wprowadził kontrolę eksportu do tego kraju sprzętu do produkcji półprzewodników i innych towarów zaawansowanych technologicznie. Jest to – jak to określił doradca prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan – „polityka zagraniczna dla klasy średniej”, przekonując, że ochrona wrażliwych gałęzi przemysłu powinna zastąpić wolny handel. To jeden z instrumentów w arsenale polityki amerykańskiej.

Waszyngton chce przede wszystkim zahamować rozwój zaawansowanych technologii podwójnego zastosowania przez Chiny i zwiększyć samowystarczalność Ameryki w zakresie produkcji strategicznie ważnych towarów. Ale taka polityka uderza jednocześnie w sojuszników w Europie i Azji. W jej rezultacie, amerykańscy konsumenci – jak zauważył były sekretarz skarbu Lawrence Summers – muszą płacić więcej za różne towary.

Dotacje w ramach „Bidenomiki” budzą kontrowersje, ponieważ przeznaczane są – wskutek lobbingu – na cele, na które trafić nie powinny. To biurokraci decydują, czy kierować je do takiej, czy innej branży. „Bidenomika” staje się „hazardem” z ekonomicznego punktu widzenia.

 

Polityka dotacji a cele partyjne

Badanie przeprowadzone przez Cailin Slattery z Uniwersytetu Kalifornijskiego sugerują, że politycy wykorzystują politykę dotacyjną, by zwiększyć poparcie elektoratu. Badaczka oceniła, że poparcie dla urzędującego polityka wzrasta o 2-3 punkty procentowe w regionach otrzymujących dotacje i efekt poparcia nie jest skorelowany z liczbą obiecanych miejsc pracy w subsydiowanym zakładzie. Efekt ma być największy, gdy dotacja jest ogłaszana w roku wyborczym: wówczas dany polityk uzyskuje korzyści polityczne, zanim zostaną utworzone jakiekolwiek miejsca pracy (Slattery, Cailin, The Political Economy of Subsidy Giving, 8 sierpnia 2022).

Jeszcze w 2006 r. uczestnicy helsińskich Warsztatów OECD dotyczących reformy dotacji i zrównoważonego rozwoju wskazywali, że „subsydia są najbardziej wszechobecnym i potężnym instrumentem polityki rządu, ale niewielu ludzi rozumie zakres lub różnorodność ich skutków”. Gdyby znali konsekwencje „wydawania ich ciężko zarobionych pieniędzy”, a politycy „prowadzili kampanię na urząd publiczny w oparciu o efekty dotacji, które zamierzali rozdysponować, trudno byłoby im zostać wybranymi”. Chociaż dodano, że „nie wszystkie dotacje są złe”, jednak „większość ma bezpośredni lub pośredni negatywny wpływ na gospodarkę i budżet, środowisko i zasoby, a także sprawiedliwość i handel światowy”. Zawsze są bowiem ci, którzy zyskują w krótkim czasie i ci, którzy tracą, a w dłuższej perspektywie tracą wszyscy.

Polityka gospodarcza Bidena, która ma przynieść zwycięstwo jego ekipie w wyborach prezydenckich w 2024 roku, już wywołała zagraniczne napięcia nie tylko w Chinach, ale także w Seulu i Tokio.

Tax Foundation szacuje, że regulacje „Bidenomiki” dotyczące redukcji deficytu netto o 2,5 biliona dolarów w dłuższej perspektywie skutkowałaby redukcją PKB o 1,3 proc., obniżką płac o 1 proc. i utratą około 335 tys. miejsc pracy.

Chociaż klasa średnia nie doświadczy bezpośrednich podwyżek podatków, niektórzy ekonomiści argumentują, że nadal będą musieli liczyć się z pośrednimi konsekwencjami podwyżek podatków.

Michael New, profesor Busch School of Business na Catholic University of America podkreśla, że „Bidenomika” wpłynie na każdego, kto posiada akcje, obniży płace i dochody. Po prostu ekipa Bidena, jeśli chce stosować tak szeroki program dotacji, musi skądś wziąć na to środki. Jedynym sposobem jest cięcie wydatków, podnoszenie podatków lub dodruk pustego pieniądza i dalsze napędzanie inflacji.

Jennifer Harris, była urzędniczka administracji Bidena zajmująca się niegdyś ekonomią międzynarodową w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego Białego Domu, przekonuje na łamach „Financial Times”, że „Bidenomika” to „coś tak wielkiego”, z czym Ameryka nie miała do czynienia od czasu pojawienia się „Reaganomiki”.

– Ta wizja jest fundamentalnym zerwaniem z teorią ekonomiczną, która od dziesięcioleci zawodzi amerykańską klasę średnią – mówił z kolei Biden w chicagowskim Old Post Office w lipcu.

Ekipa prezydenta jest przekonana, że stagnacja, jaka nastąpiła po kryzysie finansowym w latach 2008-2009, doprowadziła do złego samopoczucia Amerykanów, którzy w rezultacie wybrali Donalda Trumpa w wyborach 2016 roku.

„Bidenomika” ma rozprawić się z „populizmem”. Była szefowa Rezerwy Federalnej, obecnie sekretarz skarbu Janet Yellen, określa „Bidenomikę” mianem „nowoczesnej ekonomii podażowej”, która ma pobudzić wzrost poprzez zwiększenie podaży siły roboczej, jak i produktywności, przy jednoczesnym zmniejszeniu nierówności i szkód dla środowiska.

Jake Sullivan, doradca Bidena ds. bezpieczeństwa narodowego, nazwał to „nowoczesną strategią przemysłową i innowacyjną”, która „zbuduje bardziej sprawiedliwy, trwalszy globalny porządek gospodarczy, z korzyścią dla nas i ludzi na całym świecie”.

Mimo przekonania administracji Bidena, że jej strategia opłaci się, są sygnały ostrzegawcze, iż będzie inaczej. „Bidenomika” ma wpływ na gospodarkę wielu państw, wymuszając transformację ekologiczną zgodną z ideologicznym programem zrównoważonego rozwoju, w którym wyjątkową wagę przywiązuje się do promocji aborcji i ideologii gender (raportowanie pozafinansowe ESG).

 

Agnieszka Stelmach

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij