27 marca 2013

Robert Skidelsky, historyk myśli ekonomicznej, autor trzytomowej biografii Johna Maynarda Keynesa uważa, że Stany Zjednoczone lepiej poradziły sobie z kryzysem, niż Europa, ponieważ Bank Rezerwy Federalnej prowadzi luźną politykę monetarną, a administracja luźną politykę fiskalną. Strefa euro stosuje zaś, według jego słów, jedynie pierwsze z wymienionych rozwiązań.

 

Z charakterystyczną dla szkoły Keynesa krótkowzrocznością i nieumiejętnością znajdowania rzeczywistych związków przyczynowo-skutkowych, Robert Skidelsky, emerytowany profesor ekonomii politycznej uważa, że europejskie rządy powinny dbać o poziom zatrudnienia, a zamiast tego obniżają wydatki i wpadają w pułapkę. Taką tezę wygłosił podczas niedawnego wykładu w Warszawie, gdzie został zaproszony przez Instytut Ekonomiczny Narodowego Banku Polskiego.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Jeżeli obarczymy rząd zadaniem zwiększania zatrudnienia, można śmiało założyć, że efektem tego będzie wzrost sektora publicznego. Na całym świecie rządy mają raczej tendencję do przerostu, a nie do samoograniczania, które byłoby rzeczywistym sposobem na wzrost zatrudnienia i wzrost gospodarczy. Im mniej bowiem regulacji i państwa w gospodarce, tym lepiej, ponieważ wolna przedsiębiorczość nie będzie tak skrępowana. To nie rząd tworzy miejsca pracy, a rynek.

 

Skidelsky uważa, że dzisiejsza stosunkowo dobra kondycja amerykańskiej gospodarki wynika z połączenia dwóch stymulacji – monetarnej prowadzonej przez FED, ale i fiskalnej prowadzonej jeszcze od czasów prezydentury George’a W. Busha. Chodzi głównie o słynne quantitative easing, czyli luzowanie ilościowe polegające na masowym skupie aktywów przez bank centralny w zamian za symboliczne zabezpieczenia.

 

Spadający popyt na kredyty Skidelsky w charakterystyczny sposób wyjaśnia następującym łańcuchem zdarzeń: mniej pożyczających to efekt braku zaufania, które jest niskie dlatego, że gospodarka jest w recesji z powodu niewystarczającego popytu. Jest to błędne koło, które niczego nie wyjaśnia, wręcz przeciwnie – wprowadza zamęt pojęciowy. Brak zaufania i popytu to efekt, a nie przyczyna. Efekt niestabilności systemów finansowych, przeregulowanych rynków, interwencjonizmu oraz tzw. pustego pieniądza.

 

Profesor Skidelsky nie widzi również zagrożenia w prowadzeniu luźnej polityki monetarnej zarówno w przypadku Stanów Zjednoczonych, jak i strefy euro, Wielkiej Brytanii, czy Japonii. Argumentował, że nie tak łatwo spowodować inflację, ponieważ wzrost cen to nie efekt drukowania pieniędzy, ale ich wydawania. Taki tok rozumowania można porównać do umieszczenia wozu przed koniem, który ma go ciągnąć. Skąd wezmą się dodatkowe pieniądze do wydawania, jeśli nie z ich dodruku?

 

Biograf Keynesa mija się również z prawdą, gdy twierdzi, że kryzys zadłużenia w Europie nie wynika z wcześniejszej ekstrawagancji rządów, ale spadku wpływów budżetowych z powodu gwałtownej recesji. Prawda jest taka, że właśnie ekstrawagancja rządów i znaczące zwiększanie ilości pieniądza w obiegu spowodowało wzrost cen, od akcji giełdowych po surowce, a także obniżyło zaufanie to tegoż pieniądza, który w efekcie tego stracił wiele na atrakcyjności i stabilności.

 

 

Tomasz Tokarski

 

Źródło: obserwatorfinansowy.pl

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 141 869 zł cel: 300 000 zł
47%
wybierz kwotę:
Wspieram