– Wiele par niejako idzie na skróty. Zamiast spróbować podjąć bardzo dokładną diagnostykę przyczyn swojej niepłodności, decyduje się na zapłodnienie in vitro, które jest ominięciem prawdziwych przyczyn niepłodności. Tymczasem bardzo duży odsetek przypadków może być skutecznie zdiagnozowany i skutecznie leczony, także wiele par ma szansę na poczęcie dziecka, eliminując technikę zapłodnienia in vitro – zauważyła biolog molekularny i bioetyk dr Monika Zazula na antenie Radia Maryja.
Doktor wskazała na częste i mylące utożsamianie sztucznego zapłodnienia z „leczeniem niepłodności”
Wesprzyj nas już teraz!
– Efektem tego jest ogromna śmiertelność dzieci nienarodzonych, dzieci w stadium embrionalnym oraz długofalowe, bardzo poważne negatywne konsekwencje zdrowotne w przypadku dzieci poczętych tą metodą, a także konsekwencje zdrowotne dla rodziców – nie tylko dla matek, ale również dla ojców. W przypadku ojców mówimy raczej o konsekwencjach psychicznych, natomiast matki doświadczają długofalowych konsekwencji, ciągnionych skutków zdrowotnych – wyliczała biolog i bioetyk.
– To są bardzo poważne kwestie, dotyczące nie tylko samego momentu, kiedy przechodzą przez ten proces i przez stymulację hormonalną, ale także dotyczy to konsekwencji, które pojawiają się kilkanaście lat później. Najczęściej są to nowotwory złośliwe, często takie procedury prowadzą do niepłodności, a czasem mogą skończyć się nawet zgonem – wskazywała.
O tym, że in vitro to niebezpieczna praktyka, uznał oficjalnie niemiecki rząd, naukowcy z tego kraju, a także z Austrii. Sztuczne zapłodnienie kosztuje prawdopodobną śmierć wielu niewykorzystanych embrionów. Według obecnego stanu nauki niemożliwe jest osiągnięcie stuprocentowego ich wykorzystania.
Źródło: Radio Maryja