Pomiędzy 7 a 9 czerwca odbyła się już po raz 43. największa piesza pielgrzymka – nie tylko we Francji, ale i w całej Europie Zachodniej. Trasę z Paryża do Chartres przeszła w tym roku rekordowa liczba 19 000 wiernych. Tradycyjnie wydarzenie to związane było ze świętem Zesłania Ducha Świętego. W rolę organizatora po raz kolejny wcieliło się stowarzyszenie Notre-Dame de Chrétienté. To przedsięwzięcie jest fenomenem w zlaicyzowanym kraju. Nie tylko dlatego, że z roku na rok rośnie liczba jego uczestników. Znamienny jest przede wszystkim fakt, iż są to przede wszystkim ludzie młodzi.
Wśród pątników było około 1,5 tysiąca obcokrajowców. Obliczona na 3 dni marszu trasa liczyła 105 kilometrów. Kolumnom rozciągniętym na długość 10 kilometrów towarzyszyło 550 wynajętych pojazdów. Każdy długi postój wiązał się z rozbiciem obozowiska na obszarze 10 hektarów, gdzie rozmieszczano 270 namiotów. Grupy pielgrzymów na całej trasie wysłuchały łącznie 327 Mszy świętych.
Wesprzyj nas już teraz!
„Za każdym krokiem kryje się modlitwa. Za każdym banerem – serce bijące dla Chrystusa” – pisali organizatorzy.
Pielgrzymi wyruszyli z paryskiego kościoła Saint-Sulpice, a ich drogę zakończyła Msza święta w katedrze w Chartres. Z okazji święta Pięćdziesiątnicy odprawił ją ojciec Jean de Massia, kapelan generalny stowarzyszenia Notre-Dame de Chrétienté. Homilię wygłosił biskup Chartres Philippe Christory.
Była to wędrówka głównie młodych ludzi – średni wiek uczestników wynosił około 20 lat. Szły kolumny skautów, ale też goście z zagranicy, reprezentujący m.in. Stany Zjednoczone, Wielką Brytanię, Polskę, Kanadę, Hiszpanię. Po drodze, w niedzielę 8 czerwca pielgrzymi wysłuchali Mszy Zesłania Ducha Świętego, odprawionej przez biskupa Athanasiusa Schneidera na łące Courlis, w pobliżu Rambouillet.
Biskup pomocniczy Astany w mocny sposób przypomniał o istocie naszej wiary. – Co znaczy być chrześcijaninem, być katolikiem? To znaczy, że Chrystus jest Królem mojego życia – mówił do pielgrzymów, którzy z racji „trudnej” pogody niejednokrotnie szli, stali bądź klęczeli w błocie. – Oznacza to, że nigdy nie wstydzimy się wyznawać Chrystusa i prawdy wiary katolickiej. Oznacza to przestrzeganie przykazań Bożych, z pomocą Jego łaski, czystości duszy i ciała, wzajemnego przebaczenia i wytrwałej miłości do bliźniego. Bycie katolikiem, to nie tylko trzymanie się tradycji lub moralności. To przede wszystkim uznanie panowania Chrystusa nad każdym aspektem naszego życia – wskazywał hierarcha.
Przy okazji pielgrzymki „progresywne”, nominalnie katolickie media punktowały, że biskup Schneider był „znany w ostatnich latach ze swojego stanowiska przeciwstawiającego się papieżowi Franciszkowi”. Tego rodzaju przytyki nie były dziełem przypadku. Coroczne wydarzenie stało się poniekąd „ofiarą własnego sukcesu” i mocno zdenerwowało progresywny nurt Kościoła, do czego jeszcze wrócimy. Tutaj warto wspomnieć niektóre spektakularne momenty, a było ich sporo. Entuzjazm zebranych wzbudziły np. oświadczyny, jakie na finiszu drogi złożył młody Szwed swojej wybrance przed katedrą w Chartres. W marszowej kolumnie pojawił się określany jako pretendent do tronu Francji Ludwik, Książę d’Anjou. Oświadczył on m.in.: – Chcę jasno powiedzieć, że nie jestem pretendentem do niczego. Jestem najstarszym synem dynastii Burbonów i jako taki mam obowiązek wobec Francji i narodu francuskiego. Dodał, że „chciał być w komunii z tą żarliwą młodzieżą, która modli się i maszeruje za Francję i za cały Kościół powszechny”.
43. Pielgrzymka do Chartres okazała się ogromnym sukcesem. Po raz kolejny pobity został rekord frekwencji, a rejestrację uczestników trzeba było zamknąć już po trzech dniach. Zauważyły to liczne media. Reportaże pojawiły się w kilku stacjach TV i kilku ogólnokrajowych mediach. Były to w sumie trzy dni marszu, śpiewu, modlitwy i Mszy po łacinie, ale nie obyło się też bez kontrowersji. Na początku tego roku Watykan rozważał nawet zakaz odprawiania Mszy zamykającej w Chartres pielgrzymkę Pięćdziesiątnicy. Wywierano też naciski na stowarzyszenie Notre Dame de Chrétienté, by ograniczyło używanie nadzwyczajnej formy rytu rzymskiego, czyli odprawiania Mszy przedsoborowej. Jeszcze 22 maja biskup Chartres poprosił stowarzyszenie o Mszę według Pawła VI. Doszło tu do napięcia między diecezją a stowarzyszeniem, ale i rozbudzono na nowo debatę liturgiczną.
Organizatorzy podkreślają, że Msza łacińska to element piękna i żarliwości obserwowanych każdego roku na drodze do Chartres. Wielu księży i teologów także uważa, iż nie należy „tłumić żarliwego ducha” i dodaje, że „niszczymy coś, co jest kwestią łaski”. Francuscy biskupi zrezygnowali jednak z otwartej „wojny”. Tym bardziej, że po śmierci Franciszka nieznany jest kierunek dalszej polityki Stolicy Apostolskiej w tym względzie. „Biskupi znajdują się w delikatnej sytuacji, pomiędzy instrukcjami Watykanu a sukcesem pielgrzymki” – oceniał spór historyk Martin Dumont. Stowarzyszenie Notre-Dame de Chrétienté wyraziło ubolewanie, że pewne „bezprecedensowe ograniczenia liturgiczne zostały sformułowane zaledwie kilka dni przed rozpoczęciem”. Tradycyjni katolicy byli też rozczarowani „brakiem szczerego i bezpośredniego dialogu”. „To, co proponujemy od 43 lat, to piękno wiary przeżywanej w Tradycji, Chrześcijaństwie i Misji” – wskazywali.
Niepokoje progresistów
Organizatorzy pielgrzymki w 1988 roku podjęli wybór pozostania w pełnej komunii z Rzymem, do czego zachęcał ich też św. Jan Paweł II. Doszło wówczas do rozłamu i część środowisk Tradycji w tym samym czasie organizuje do dziś pielgrzymkę w odwrotnym kierunku – z Chartres do Paryża. Teraz ich lojalność wydaje się być ponownie wystawiona na próbę przez próby narzucania im rytu Novus Ordo Missae. Cytują papieża Benedykta XVI i przypominają, że prawdziwej jedności nie osiąga się poprzez standaryzację, ale raczej poprzez poszanowanie różnorodnych form świętości i modlitwy. Pewną nadzieję w ocalenie przedsoborowej liturgii wlewa papież Leon XIV, który niedawno zaprosił katolickie wspólnoty wschodnie, aby „zachowywały swoje tradycje bez ich rozwadniania”.
Liturgia na pątniczym szlaku jest sprawowana według przedsoborowego rytu, co wzbudza pewne zaniepokojenie części progresywnych katolików, ale właśnie ta liturgia przyciąga wiernych. Co roku toczą się też przy tej okazji dyskusje dotyczące miejsca przedsoborowej liturgii w duszpasterstwie Kościoła. Organizatorzy powołują się na św. Jana Pawła II, który w 1988 r mówił o „przyjmowaniu wiernych, którzy czują się przywiązani do wcześniejszych form liturgii i dyscypliny tradycji łacińskiej”. W czasie pontyfikatu Franciszka, jednak dostęp do przedsoborowej liturgii starano się ograniczać. Tradycyjna liturgia to jednak specyfika tej pielgrzymki. W tym roku ks. biskup Philippe Christory z Chartres prosił o „autoryzację mszy w rycie posoborowym zatwierdzonej przez papieża Pawła VI”. Prezes Notre-Dame de Chrétienté, stowarzyszenia organizującego pielgrzymkę do Chartres, podkreślał jednak w odpowiedzi „wyjątkowy charakter pielgrzymki do Chartres, który wymaga szczególnego podejścia” i wskazywał, że żaden z księży zarejestrowanych na pielgrzymkę nie wyraził takiej potrzeby… Część hierarchów nie ma takich wątpliwości. Abp Dominique Rey napisał w sobotę 7 czerwca: „Pielgrzymi z Chartres, zmierzający ku światłu Pięćdziesiątnicy, moja modlitwa towarzyszy wam. Niech te dni umocnią waszą przyjaźń i wiarę w naszego Pana”.
We francuskich kręgach „katolicko-progresywnych” pojawiają się jednak głosy, że „tradycyjna pielgrzymka do Chartres podważa jedność Kościoła”. Krytykuje się organizatorów, że są „głusi lub prawie głusi na zalecenia Rzymu i francuskiego episkopatu”, zaś organizatorzy pielgrzymki Notre-Dame de Chrétienté rzekomo „maszerowali w kierunku Chartres, jakby depcząc argumenty swoich przeciwników”. Tak zwanym tradycjonalistom zarzuca się nawet „antysemityzm, od dawna podsycany przez teologiczny antyjudaizm”. Padają jednak pytania, czy jest pomiędzy Kościołem urzędowym a środowiskami tradycji nastąpi deeskalacja? Sukces pielgrzymki ściągnął na nią problemy, ale zarazem daje szansę na współistnienie obydwu rytów i zaniechanie przez hierarchię walki z Mszą trydencką.
Bractwo św. Piusa X na przeciwnym kursie
Takich problemów nie mieli wierni związani z Bractwem Świętego Piusa X, którzy w sobotę 7 czerwca, wyruszyli z Chartres do Paryża. Informacje mówią o około 5300 uczestnikach. Przybyli z całej Francji, a także z Irlandii, Niemiec, Szwajcarii, Kanady i innych krajów. Pielgrzymka rozpoczęła się o 7:45 rano Mszą świętą odprawioną na esplanadzie katedry przez księdza Gabriele d’Avino, przełożonego dystryktu Bractwa na Włochy. – Dziś bardziej niż kiedykolwiek, jeśli chcemy służyć Kościołowi, jesteśmy wezwani do powstrzymania liberalnego ducha – mówił w homilii celebrans. O 10:00 przed południem, po poświęceniu sztandarów, dzieci ruszyły w trasę autobusami, a kolumna nastolatków i dorosłych pieszo na pierwszy, liczący 40 kilometrów etap. Ta pielgrzymka dotarła do Paryża w poniedziałek 9 czerwca. Stołeczna prefektura, po pierwotnej zgodzie, zmieniła własną decyzję i odmówiła tradycyjnym katolikom dostępu do dziedzińca katedry Notre-Dame. Ich droga skończyła się więc – podobnie jak i w latach ubiegłych – Mszą Świętą na Placu Vauban w VII dzielnicy miasta.
1150 lat pątniczej tradycji
Ślady pierwszych pobożnych wypraw do katedry w Chartres – sanktuarium maryjnego, pochodzą z 876 roku. Wówczas król Karol Łysy podarował miejscowemu kościołowi chustę, którą Maryja miała na sobie w chwili Zwiastowania i Narodzenia Jezusa. Chartres stało się od tego momentu celem licznych pielgrzymek. Powstała tam wspaniała gotycka katedrę, której krypta w tym roku obchodzi 1000-lecie istnienia. Po barbarzyńskiej rewolucji francuskiej pielgrzymki zanikły. Dopiero objawienia w Lourdes i w La Salette doprowadziły do odrodzenia kultu maryjnego w kraju nad Sekwaną. Na pątniczy szlak pielgrzymi powrócili za sprawą wybitnego francuskiego poety Charlesa Péguy, który w 1912 r. sam wyruszył w pieszą wędrówkę do Chartres i z powrotem do Paryża, modląc się o uzdrowienie swej duszy i chorego syna. Początek obecnych, cyklicznych pielgrzymek na tej trasie wziął się jednak z inspiracji podobną polską tradycją jasnogórską z lat 80. XX wieku.
Pielgrzymowanie do Chartres to nie tylko modlitwa, śpiewy, liturgia, ale też konferencje. Filozof
Thibaud Collin wskazywał na „przykład duchowej obrony kraju” Joanny d’Arc. – Możemy być uderzeni historyczną analogią między sytuacją Francji w latach dwudziestych XV wieku a jej obecnymi czasami –mówił. – Zamieszanie umysłowe, uparta odmowa zaakceptowania ograniczeń wyznaczanych przez naturalny porządek, tchórzostwo jednych i siła innych – wszystko to może stworzyć wrażenie, że Bóg opuścił nasz kraj, chociaż to my odwróciliśmy się od Niego. Jak zauważył mówca, „czyny św. Joanny przypominają nam, że Bóg jest wierny swoim obietnicom i że nigdy nie przestaje dawać nam okazji do wypełniania swojej woli w dramacie, jakim jest historia”.
Collin wskazał tu na współczesną sytuację Francji, gdzie ostatnio nasiliły się działania przeciwko poszanowaniu życia (tak zwane aborcja czy eutanazja). Filozof przypomniał, że projekt ustawy o „wspomaganym samobójstwie” jest bardzo poważnym naruszeniem prawa naturalnego:
– Arena polityczna jest miejscem bitwy, w której ścierają się antagonistyczne siły duchowe. Nie możemy być naiwni. Państwo republikańskie nie jest neutralne w kwestiach religijnych i moralnych. (…) Obecna laickość wynika z antropologii, w której wolność i rozum są absolutyzowane i która wyraźnie odmawia odwołania się do natury ludzkiej i Boga – podkreślał.
W kontekście tych aktualnych zmagań przypomniane zostało przemówienie Emmanuela Macrona z 8 listopada 2023 roku. Prezydent wygłosił je goszcząc w wolnomularskiej siedzibie Wielkiego Wschodu Francji. Przekonywał tam, że „masoneria dała Republice całą swoją spekulatywną moc, która wynikała z intelektualnej aktywności jej braci. Loże Rozumu były kuźniami naszych praw”. Macron dodał, że właśnie ten „wkład” masonerii pozwala obecnie promować ustawę eutanazyjną.
Pielgrzymkowe trzy dni świadectwa, modlitwy i chrześcijańskiej solidarności wywierają też wrażenie na politykach. Jean-Pierre Gorges, mer Chartres mówił: – To nie jest anonimowy tłum. To młodzi ludzie, rodziny. Przybywają z daleka. Idą, trzy dni. I docierają tutaj, przed katedrę. To nie jest takie sobie przyjście, to osiągnięcie. Patrzę na nich i myślę: „to ludzie, którzy wiedzą, dokąd idą”.
Gospodarz miasta dodał, że uczestniczy w tym wydarzeniu osobiście, i to nie jako „turysta”. Rok temu wielkie wrażenie wywarło na nim piękno liturgii Mszy świętej, odprawionej na zakończenie pielgrzymki. – Chorał gregoriański, śpiewy, pełna nawa… to podniesienie (…) To także demonstracja porządku, godności i piękna – wspominał.
Bogdan Dobosz