Biskup Vitus Huonder to jeden z nielicznych hierarchów w niemieckojęzycznym Kościele, który nie idzie na żadne kompromisy z „duchem czasu” i niestrudzenie głosi Ewangelię w całej jej prawdzie. Skończył właśnie 75 lat i wielu w jego diecezji ma nadzieję, że wkrótce odejdzie…
21 kwietnia biskup Vitus Huonder ze szwajcarskiego Chur skończył 75. lat. Zgodnie z prawem kanonicznym hierarcha poprosił papieża o dymisję. Nie wiadomo jeszcze, jaka będzie decyzja Ojca Świętego. Niemieckojęzyczne media, zarówno świeckie jak i kościelne, nie kryjąc nadziei na zmianę. Ze względu na swoje jasne nauczanie i wierność Magisterium Kościoła hierarcha jest od lat solą w oku liberałów i „katolickich” progresistów. Powodem to, że nie pudruje nigdy polityczną poprawnością nauczania katolickiego. Szczerze nienawidzą go więc wszyscy, którzy chcą doprowadzić w Kościele do liberalnej rewolucji.
Wesprzyj nas już teraz!
Jasno o rozwodnikach
W sporze wokół sprawy rozwodników w nowych związkach, tak przed jak i po publikacji Amoris laetitia, biskup Huonder stał jednoznacznie po stronie Magisterium. W lutym, już po publikacji skandalicznego dokumentu episkopatu Niemiec dopuszczającego możliwość udzielania rozwodnikom Eucharystii, hierarcha wydał własne wytyczne, zdecydowanie podtrzymując nauczanie zaprezentowane przez św. Jana Pawła. O żadnych progresywnych zmianach w jego diecezji nie ma mowy, co dla mieszkających tam Szwajcarów jest, oczywiście, poważną trudnością. Już w 2014 roku biskup przypominał rozwodnikom, że nie wolno im przystępować do Komunii jeżeli nie żyją w całkowitej czystości; proponował, by podczas mszy świętej podchodzili do szafarza mając ręce skrzyżowane na piersi i prosząc jedynie o błogosławieństwo. Hierarchę zaraz oskarżono o dyskryminację i chęć publicznego piętnowania grzeszników, którzy w liberalnej narracji żadnymi grzesznikami oczywiście nie są.
Przeciw propagandzie LGBT
Najbardziej jednak biskup z Chur podpadł progresistom prezentacją jasnego stanowiska wobec problemu homoseksualizmu. Szczególnie głośno zrobiło się o nim w roku 2015, kiedy to w Fuldzie konferencję pt. „Radość wiary” zorganizowało konserwatywne Forum Niemieckich Katolików, w zasadzie jedyna niemiecka grupa świeckich broniąca wiary w całej jej czystości. Zaproszony na spotkanie bp Huonder w swoim obszernym i uczonym wykładzie na temat małżeństwa zacytował kilka passusów ze Starego Testamentu, by wskazać, jak wielką wagę przykłada się tam do kwestii grzechu stosunków homoseksualnych. Biskup, wspominając karę śmierci nakładaną na sodomitów, stwierdził, że także dziś powinno wskazywać to katolikom, iż problemu nie można bagatelizować. Hierarcha spotkał się po konferencji z powszechnym potępieniem. Krytykowali go dziennikarze, a jedna z pseudokatolickich homoorganizacji pozwała go do sądu (ostatecznie przegrywając). Vitus Huonder był atakowany nawet przez teologów i innych biskupów, którzy wytykali mu rzekomą niekompetencję i w gruncie rzeczy fundamentalistyczne podejście do Pisma świętego.
A z lobby LGBT bp Huonder na pieńku miał już wcześniej. Wielokrotnie krytykował ideologię gender jako całkowicie nieracjonalną i pozanaukową. W roku 2014 także aktywnych homoseksualistów, podobnie jak rozwodników, wezwał do nieprzyjmowania Komunii i podchodzenia do szafarza ze skrzyżowanymi na piersi ramionami. Rok później ukarał księdza swojej diecezji, który udzielił błogosławieństwa dwóm lesbijkom.
Msza święta
Hierarcha z Chur to także promotor tradycyjnej liturgii. W 2010 roku biskup zatrudnił w swojej diecezji kapłana Bractwa Kapłańskiego św. Piotra (FSSP), ks. Martina Ramma, powierzając mu misję organizowania celebrowania Mszy w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego (w roku 2015 ks. Ramm został dodatkowo wikariuszem biskupim). W tym samym 2010 roku bp Huonder poinformował, że w seminarium diecezjalnym kłaść się będzie szczególny nacisk na formację liturgiczną kapłanów; rozważano nawet kształcenie niektórych wyłącznie do posługi według rytu trydenckiego. Do tego ostatecznie nie doszło, bo, jak tłumaczył Huonder, trzeba byłoby powoływać w tym celu specjalną nową instytucję. Kandydatów do kapłaństwa, którzy chcieliby skupić się na rycie trydenckim, diecezja kieruje choćby do seminarium w niemieckim Wigratzbad, prowadzonego przez FSSP. Jednak w celu wyjścia naprzeciw wiernym przywiązanym do rytu trydenckiego, w 2012 roku hierarcha stworzył dwie parafie personalne w których celebruje się wyłącznie tradycyjnie. W jednej z nich, parafii pw. św. Maksymiliana Marii Kolbe, posługuje trzech kapłanów FSSP. Parafia personalna, dopuszczana przez Kodeks Prawa Kanonicznego, nie ma żadnego określonego terytorium, ale jest nakierowana na konkretną grupę ludzi, na przykład ze względu na ich język lub właśnie formę liturgiczną.
Ochrona życia
Biskup zaszedł też za skórę aborcjonistom i tym, którzy chcieliby iść na zgniły kompromis ze zwolennikami mordowania dzieci. W 2014 roku odbyło się w Szwajcarii referendum nad inicjatywą obywatelską pod nazwą „Finansowanie aborcji jest sprawą prywatną”, której celem było ukrócenie opłacania zabijania dzieci z budżetu publicznego. Szwajcarski episkopat ocenił inicjatywę dość ambiwalentnie, przyznając wprawdzie, że w pewnej mierze jest pozytywna, ale stwierdzając zarazem, że to niewłaściwa droga działań na rzecz życia. Jak oceniali przeciwnicy inicjatywy, biskupi zachowali po prostu „neutralność”. Wszystko popsuł konserwatysta z Chur, który na kilka tygodni przed głosowaniem w specjalnym komunikacie wezwał wszystkich pracowników swojej diecezji oraz samych diecezjan do poparcia inicjatywy, uznając, że choć nie idzie ona dostatecznie daleko (nie zakazuje aborcji), to jest jednak krokiem w dobrą stronę. Znosi przecież niezgodne z zasadą wolności religijnej zmuszanie wszystkich obywateli do pośredniego finansowania mordowania dzieci. Szwajcarska prasa znowu rozpisywała się o biskupie, który zamiast łączyć, dzieli…
Jaka będzie przyszłość?
W Szwajcarii – tak samo jak w Austrii czy Niemczech – szczerze wiernych Kościołowi katolików nie ma już wielu. Spustoszenie panuje także w szeregach kleru. Oprócz księży błogosławiących pary lesbijskie biskup Huonder podczas swojej posługi musiał zmagać się też z kilkoma zakonnikami, którzy wbrew prawu kościelnemu celebrowali Eucharystię razem z protestantami…. A przecież te głośne przypadki to tylko wierzchołek góry lodowej. Biskup Huonder dzieli zatem naprawdę – dominującym liczebnie progresistom pokazuje jasno, że na ich poglądy w Kościele katolickim nie ma (a przynajmniej nie powinno być) żadnego miejsca. Czy spełnią się marzenia jego przeciwników i Ojciec Święty przyjmie jego decyzję, następcą czyniąc kogoś pasującego do liberalnej wizji wiary? Warto pomodlić się, by było inaczej – oby w Chur kontynuowano dzieło biskupa Huondera, pozostawiając tę diecezję jednym z nielicznych miejsc w krajach niemieckojęzycznych, gdzie głosi się jeszcze wiarę katolicką w całej jej pełni.
Pach