Opublikowany list Prezydium KEP w kwestii edukacji zdrowotnej, nowego przedmiotu, jaki od 1.09.2025 zostanie wprowadzony do polskich szkół już odbił się szerokim echem. Upubliczniony został przez wszystkie portale informacyjne, jako niezwykle istotne, odważne i jednoznacznie krytyczne stanowisko wobec planów ministerstwa edukacji.
Wystarczyło kilka godzin od ogłoszenia listu, który oby został odczytany we wszystkich parafiach w Polsce, by niektórzy „usłużni katolicy” zabrali głos w tonie, który nie uchodzi nikomu, a szczególnie dziennikarzom, powołującym się na żywe związki z kościołem. Wypowiedzi jawnie lekceważące Prezydium KEP oraz wyrażone w liście opinie zasługiwałyby być może na zamilczenie, gdyby nie społecznie nośna kwestia, jakiej dotyczą, i możliwy szkodliwy wpływ na zmanipulowaną opinię społeczną.
Wesprzyj nas już teraz!
„W kwestiach wychowania dzieci – przykro to powiedzieć – hierarchowie KEP są żadnym autorytetem” – pisze arogancko na łamach Więzi T. Terlikowski, a następnie zarzuca biskupom mijanie się z prawdą.” Ten dokument składa się z kłamstw, półprawd i pełnych pseudoreligijnej troski zapewnień, tylko faktów w nim nie ma” – wyrokuje T. Terlikowski.
Czyżby tym samym kwestionował jeden z kluczowych dokumentów Kościoła Katolickiego, jakim jest Familiaris consortio, adhortacja apostolska papieża Jana Pawła II?
Skierowana do biskupów, kapłanów i wiernych całego Kościoła Katolickiego o zadaniach rodziny chrześcijańskiej w świecie współczesnym od 1981 r. jest wyznacznikiem zasad, jakimi powinni kierować się katoliccy rodzice w trosce o duchową i moralną formację swoich dzieci. Przypomnijmy cytat, wart w tym kontekście przywołania:
„Kościół stanowczo sprzeciwia się pewnej, często rozpowszechnianej formie informowania o życiu seksualnym w oderwaniu od zasad moralnych, która nie jest niczym innym, jak wprowadzeniem do doświadczenia przyjemności i bodźcem skłaniającym — już w latach niewinności — do utraty pogody ducha, otwierając drogę do zepsucia” (19). Jan Paweł II, Familiaris consortio, nr 37.
„Otwieranie drogi do zepsucia” dzieje się właśnie na naszych oczach za przyczyną minister Barbary Nowackiej i zespołu opracowującego podstawę programową edukacji zdrowotnej z seksuologiem prof. Z. Izdebskim na czele. Może gdyby kamuflaż „edukacji zdrowotnej” został bardziej inteligentnie zastosowany i szefem zespołu zostałby pediatra lub dietetyk, nie obawialibyśmy się aż tak bardzo, ale tak – trudno się dziwić… Poglądy twórcy podstawy programowej edukacji zdrowotnej realizowanej od kl. 4 szkoły podstawowej mogą – i powinny – niepokoić: „Kobieta także, jak mężczyzna, ma prawo nie umawiać się na związek, tylko na sam seks. […] Fantazje seksualne są dla kobiet, pornografia jest dla kobiet, masturbacja jest dla kobiet, seks bez miłości też jest dla kobiet”. Zobacz TUTAJ
Powyższe opinie, demonstracyjnie wyrażane przez Z. Izdebskiego, niekoniecznie są bliskie nie tylko katolickim rodzicom, ale wszystkim przytomnie myślącym i odpowiedzialnym rodzicom. Dziwi bezkrytyczna akceptacja szkolnego przedmiotu, którego „twarzą” jest seksuolog o podobnych przekonaniach.
Rodzice świadomi zagrożenia zainfekowaniem podobnymi poglądami uczniów masowo składają deklaracje w szkołach, wypisując swoje dzieci z zajęć forsowanej na siłę przez MEN edukacji zdrowotnej. Dodajmy – forsowanej wbrew brakom kadry nauczycieli przygotowanych do prowadzenia zajęć z EZ, wbrew powielaniu treści w innych już istniejących przedmiotach, poza tymi erotyzujacymi – co wprost podnoszą biskupi – z działów Dojrzewanie i Zdrowie seksualne.
Wskazówki i zachęta do rezygnacji z edukacji zdrowotnej ze strony Prezydium KEP dodatkowo utwierdzi rodziców w słuszności podejmowanych lub planowanych decyzji, zaś innym – uświadomi problem i realne zagrożenie.
„W epoce, w której płciowość ludzka została odarta z tajemnicy, rodzice powinni być uważni i unikać w swoim nauczaniu, jak i w przyjmowaniu pomocy ze strony innych banalizującego i lekceważącego traktowania płci. W szczególności powinno się zachować głęboki szacunek dla różnicy istniejącej między mężczyzną a kobietą.[…] Rodzice powinni także zwracać uwagę na sposoby, którymi przenika informacja seksualna, zawarta w kontekście innych zagadnień, skądinąd pożytecznych (np.: zdrowie i higiena, rozwój osobowy, życie rodzinne, literatura dziecięca, studia społeczne i kulturowe itp.). W takich przypadkach trudniej jest kontrolować treść informacji seksualnej”.
Tak przewidująco już w 1995 r. pouczała wiernych Papieska Rada ds. Rodziny [wyd. pol.: Ludzka płciowość: prawda i znaczenie. Wskazania dla wychowania w rodzinie, oprac. i tłum. Instytut Studiów nad Rodziną, red. abp K. M Łomianki 1996)]
Psycholodzy i profilaktycy , którym na sercu leży dobro dziecka, wielokrotnie przestrzegali o narastających zagrożeniach, trafnie przed laty zdiagnozowanych przez Papieską Rade ds. Rodziny.
Bogna Białecka, psycholog prezes Fundacji Edukacji Zdrowotnej i Psychoterapii pisze w swoim poradniku „Jak rozmawiać z dzieckiem o seksualności?”: „Dziecko, które w ramach zajęć „edukacyjnych” zostaje nauczone mówienia o seksualności bez żadnego skrępowania, zachęcone do podejmowania eksperymentów seksualnych oraz oswojone ze zdjęciami lub filmami przedstawiającymi narządy płciowe lub akt kopulacji, może się stać łatwą ofiarą pedofila”.
Wiele szkody sprawiło też pojęcie „świadomej zgody”, które wyłącznie do akceptacji – poza innymi istotnymi uwarunkowaniami, jak moralność, wiek, odpowiedzialność, stan zdrowia – sprowadza wejście na drogę aktywności seksualnej.
Szkoda, że specjaliści podnoszący te kwestie nie znaleźli się w zespole opracowującym podstawę „edukacji zdrowotnej”, a współtworzyła ją m.in. seksedukatorka Tosia Kopyt, która zamieszcza na swojej stronie scenariusze zajęć z zakresu edukacji seksualnej począwszy od kl. 4. Czy będą one inspiracją dla opracowywanych właśnie materiałów EZ proponowanych w szkołach od 1. września? Trudno to wykluczyć, gdyż ani programy, ani podręczniki, ani pomoce dydaktyczne do EZ nadal nie są znane.
Przykładowe cytaty pochodzą ze scenariuszy lekcji dla kl.4-6, polecanych na stronie T.Kopyt https://wdzdlazaawansowanych.pl/ https://lekcjebeztabu.pl/
DLA OSOBY PROWADZĄCEJ:
Te zajęcia poruszają tematykę związaną z płcią i skupiają się na stereotypach związanych z „męskością” i „kobiecością”. W ramach tej lekcji warto zaznaczyć, że tożsamość płciowa nie ogranicza się do bycia mężczyzną i kobietą[…].
DLA OSOBY PROWADZĄCEJ:
Warto pamiętać, że nie tylko kobiety zachodzą w ciążę. Ciąża może dotyczyć różnych osób, które identyfikują się jako kobiety, mężczyźni, albo w jeszcze inny, odpowiedni dla nich, sposób.
Aby nie przekraczać granic drugiej osoby, niezbędne jest pytanie o zgodę. To zasada, która odnosi się do wszystkich obszarów życia. Od zamawiania pizzy po kontakt fizyczny z drugą osobą, czyli np. dotykanie czy całowanie. [od red.: tekst dla uczniów]
Właśnie takie treści odzwierciedlają faktyczne poglądy twórców edukacji zdrowotnej i zarazem ilustrują fragmenty podstawy programowej tego przedmiotu.
Nic dziwnego, iż biskupi podnoszą mocno tę kwestię:
„Edukacja zdrowotna wprowadza do szkoły genderową koncepcję płci. Nie wspiera młodych ludzi w zaakceptowaniu swojej płci biologicznej. Przeciwnie, zachęca dzieci i młodzież do odrzucenia swej kobiecości lub męskości. Otwiera w ten sposób drogę do tego, aby dziewczęta identyfikowały się jako chłopcy, a chłopcy identyfikowali się jako dziewczęta. Do tego typu identyfikacji skłania obecne w podstawie programowej pojęcie „tożsamość płciowa” oraz „kwestie prawne i społeczne grup osób LGBTQ+”. Ostatecznie taka droga może prowadzić do podjęcia operacji „zmiany płci”, czyli nieodwracalnego okaleczenia ciała młodych ludzi i wielkiej tragedii dla nich samych i ich rodzin.”
„Taka droga może prowadzić…” i niestety zaprowadziła wiele krajów. Tam wskaźniki braku identyfikacji z płcią biologiczną poszybowały astronomicznie w górę. W Wielkiej Brytanii liczba dzieci leczonych z powodu zespołu dezaprobaty płci wzrosła w ciągu 5 lat [2010-2015] o 1000% by podwoić się po kolejnych 6 latach. To skutek skrajnie permisywnej edukacji seksualnej, która zrujnowała zdrowotnie całe pokolenie uczniów.
Wszystkie opisane niebezpieczeństwa i wiele innych jak w soczewce skupiają się w nowym przedmiocie szkolnym, który lewicowa minister edukacji [nie-narodowej] przeforsowała, usuwając sprawdzone wychowanie do życia w rodzinie. Szkoda, że tego przedmiotu nie broni się tak gorliwie, jak teraz – atakuje biskupów za wyważony, ale jednoznaczny głos w obronie faktycznego zdrowia duszy i ciała polskich uczniów.
Parafrazując słowa T. Terlikowskiego: gdy broni demoralizującego i antyzdrowotnego przedmiotu, stosuje demagogiczną argumentację i imputuje biskupom „obsesje” – mija się z prawdą. Jeśli robi to świadomie, to znaczy, że kłamie, a jeśli nie, to znaczy, że napisał tekst o kwestii, której nie zbadał – obie te ewentualności bardzo źle o nim świadczą.
W jednej kwestii nie myli się Terlikowski: „ forma, w jakiej będzie to przedstawiane, zależy od nauczyciela”. Oby to nie był nauczyciel, który w swojej metodycznej wolności skorzysta z materiałów Tosi Kopyt! A tego nikt nie zagwarantuje dzieciom tych zmanipulowanych rodziców, którzy nie wypiszą dziecka z zajęć EZ, być może pod wpływem opinii publicysty „Więzi”.
I na koniec jeszcze jeden istotny aspekt – łamanie polskiego prawa przez EZ. Prezydium KEP podnosi tę kwestię bardzo mocno, i słusznie.
„Wizja seksualności i płci obecna w Edukacji zdrowotnej jest niezgodna z polskim systemem prawnym. Konstytucja wyraźnie podkreśla, że małżeństwo, rodzina, macierzyństwo i ojcostwo pozostają pod ochroną państwa. Ponadto w prawie oświatowym widnieje wiele zapisów zobowiązujących instytucje państwowe do działań prorodzinnych. Polskie prawo jednoznacznie przyjmuje istnienie dwóch płci: męskiej i żeńskiej. Wprowadzana do szkół tzw. Edukacja zdrowotna łamie wszystkie tego typu przepisy prawne, a w dłuższej perspektywie zmierza do zmiany polskiego prawa – na prawo antyrodzinne i destabilizujące płeć” – czytamy w liście.
Słowa te brzmią szczególnie przewidująco, gdyż w sejmowej poczekalni czekają już w kolejce do głosowań ustawy wywracające dotychczasowy prawny porządek. Przyczajeni ich twórcy wyglądają zakończenia kampanii wyborczej, by ruszyć do ataku na rodzinę, płeć biologiczną, prawo do adopcji, prawo do życia od poczęcia do naturalnej śmierci, wolność słowa.
By te zmiany weszły w życie, by nie napotkały społecznego sprzeciwu, by kolejne granice przesuwały się krok po kroku w kolejnych latach – potrzebne jest nowe zmienione społeczeństwo, poddające się łatwo równościowej propagandzie i sterowaniu. Także temu służy edukacja zdrowotna, „jaskółka zmian” jak określiła ten przedmiot wiceminister Lubnauer.
Unikajmy więc banalizowania płci, zwracajmy „uwagę na sposoby, którymi przenika informacja seksualna”, kontrolujmy treści! I wypiszmy dzieci z „anty-zdrowotnej”, by ich serca i umysły nie uległy… zatruciu.
„Nie wolno Wam zgodzić się na systemową deprawację Waszych dzieci, która ma być prowadzona pod pretekstem tzw. edukacji zdrowotnej. W trosce o wychowanie i zbawienie, apelujemy, abyście nie wyrażali zgody na udział Waszych dzieci w tych demoralizujących zajęciach”.
To właśnie przekazali nam w swoim zatroskanym liście księża biskupi.
I za ten jednoznaczny głos pasterzy Kościoła wyrażamy naszą wdzięczność i uznanie, w nadziei, iż dotrze do wszystkich wiernych w Polsce.
Hanna Dobrowolska
ekspert oświatowy
Ruch Ochrony Szkoły, Koalicja na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły
www.ratujmyszkole.pl
www.takdlaedukacji.pl
Hanna Dobrowolska: Sekswirus atakuje! Wypisz dziecko z edukacji zdrowotnej!
Hanna Dobrowolska: Przypudrowana trucizna – tzw. edukacja zdrowotna wejdzie do szkół 1 września