Scen, jakie rozgrywają się na ulicach niemieckich miast w ostatnich tygodniach, Republika Federalna nie widziała nigdy. Nie stygną emocje po sylwestrowych napaściach imigrantów na kobiety. W poniedziałek, 11 stycznia, na ulice saksońskiego miasta wyszło 3,5 tysiąca osób chcących sprzeciwić się islamizacji. Niektórzy uczestnicy marszu Pegidy starli się z obozem „tolerancji”.
Jak w każdy poniedziałek, także 11 stycznia, Pegida (Patriotyczni Europejczycy przeciw Islamizacji Zachodu) wyprowadziła na ulice setki osób chcących bronić swojej ojczyzny przed zalewem imigrantów z krajów islamskich. Tym razem zgromadzenie przebiegało w wyjątkowych okolicznościach. Niedawno doszło do kolejnych aktów przemocy ze strony młodych muzułmanów. W sylwestrową noc na ulicach wielu niemieckich miast przybysze popełniali przestępstwa seksualne na Niemkach i turystkach. Zdarzenia były silnym impulsem społecznym, a na ulice Lipska wyszło aż 3,5 tysiąca osób.
Wesprzyj nas już teraz!
Zyskującym na sile poglądom antyimigracyjnym sprzeciwiło się około 2,8 tysiąca osób. Lewicowcy wyszli na ulice Lipska, wezwani do tego przez burmistrza miasta Burkhard Jung z Socjaldemokratycznej Partii Niemiec.
W Connewitz, uznawanej za lewicową dzielnicy Lipska, doszło do aktów wandalizmu ze strony osób o antyimigracyjnych przekonaniach. Chuligani wybijali szyby w sklepach, podpalali samochody i rzucali petardami. Z kolei lewaccy aktywiści stworzyli na ulicach płonące barykady z koszy na śmieci. W wyniku walk podpalono kolejową sygnalizację świetlną na trasie Lipsk-Drezno. Przez kilka godzin ten ważny szlak komunikacyjny wschodnich Niemiec był nieprzejezdny.
Źródło: dw.com , dailymail.co.uk
MWł