Nieodgadnione są wyroki Boskie, nieprzeniknione drogi, którymi wiedzie On swoje sługi do doskonałości, i dlatego nie wszystkie dusze, które zaraz po śmierci oglądają Boga twarzą w twarz w Niebie, są wynoszone do chwały ołtarzy, a niektóre bywają zupełnie nieznane. Z drugiej strony imiona tych, którzy dostąpili tego ziemskiego zaszczytu, bywają związane z bardziej lub mniej obszernymi życiorysami – czasami jakiś jeden czyn bądź jedną cnotę Pan Bóg pragnie postawić przed oczami swego ludu, wówczas wśród pomroków dziejów okrywających owe postaci jaśnieje tylko palma męczeństwa bądź inny atrybut. Tak też jest w przypadku błogosławionej Benigny, która poniosła śmierć męczeńską podczas najazdów tatarskich na piastowskie ziemie. Przez jakiś czas była ona nawet czczona jako patronka Polski, co świadczy o popularności jej kultu, niemniej źródła zachowały bardzo skromny zasób informacji o tej służebnicy Pańskiej.
Prawdopodobnie pochodziła ona z rycerskiego rodu zamieszkałego na Kujawach, a na Śląsk przywędrowała zachęcona sławą chrześcijańskich czynów świętej Jadwigi Śląskiej, żony Henryka Brodatego. Pobożna księżna Jadwiga, żyjąc w podziwienia godnej ascezie, rozwijała jednocześnie ze swym małżonkiem działalność miłosierną i fundowała liczne zgromadzenia zakonne. Benigna podążając za głosem powołania dotarła do klasztoru cysterek w Trzebnicy. Przybyła tam zapewne z zamiarem podążania skromną i wypełnioną codziennymi obowiązkami drogą do Nieba, nie przewidując, że Pan Bóg, który miał dopuścić spustoszenie naszych ziem przez tatarskie hordy, również i dla niej przeznaczył koronę męczeńskiej chwały. Siostra Benigna zmarła z rąk mongolskiego dzikusa, broniąc swego dziewictwa. Było to w Trzebnicy (lub we Wrocławiu). Nie ma też pewności co do daty jej śmierci, którą umieszcza się w czasie pierwszego lub drugiego najazdu mongolskiego.
Błogosławiona, której kult dotarł również do sąsiednich Czech (ludność miejscowości Zaječov oddaje cześć jej relikwiom w klasztorze Svatá Dobrotivá), jest jedną z tych bohaterskich osób, które oparły się moralnie fali najazdu siejącego pożogę i gwałt w piastowskich posiadłościach i niweczącego powstającą właśnie tak zwaną monarchię śląskich Henryków. O postawie Piastów owej doby pięknie pisał profesor Feliks Koneczny: „Od mongolskiego najazdu można się było obronić poddaniem się, haraczem, i oddaniem rycerstwa pod rozkazy tatarskie. Jak Rusini okupili się pokorą, mogli byli tak samo ocalić się Polacy. Jak Rusini połączyli się z Tatarstwem i powiedli je na Polskę, podobnież mogło było polskie rycerstwo powieść ich dalej na Czechy. Ale było w polskiem społeczeństwie na tyle hartu, moralności i prawdziwej cywilizacyi, że woleli być męczennikami niż zdrajcami. Słusznie też papieże kazali pielgrzymować do miejsc uświęconych rozlewem krwi polskiej w obronie wiary podczas tatarskich najazdów. Społeczeństwo polskie spełniło swój obowiązek. Żaden Polak nie zdradził Krzyża. Między Piastami byli nikczemni, ale tak nikczemny nie był ani jeden, żeby swój miecz oddać na tatarską służbę”.
Kościół wspomina bł. Benignę z Trzebnicy 20 czerwca.
FO