24 września 2012

Bł. Władysław z Gielniowa

(Pomnik bł. Władysława z Gielniowa w Warszawie/ wikia)

Różnymi drogami ludzie dochodzą do Boga. U jednych wystarczy spotkanie z jakąś osobą, która przybliży im sprawy wiary, dla innych lektura dzieł któregoś ze świętych, dla jeszcze innych – piękno tego świata, które dociekliwej naturze ludzkiej każe szukać swego Początku i Przyczyny; w krajach zaś katolickich zdarza się, iż poznanie tradycji narodowej kieruje ku jej najgłębszemu spoiwu – Wierze Ojców – wszak mówił już wielki Skarga, że katolicka Rzeczpospolita jest Matką, która do Boga prowadzi i karmi mlekiem zdrowej apostolskiej wiary.

Jaka w tym względzie była pobudka mazowieckiego mieszczanina Władysława z Gielniowa? Co skłoniło go do wyboru takiej a nie innej drogi swego powołania? Tego a nie innego zgromadzenia – franciszkanów obserwantów, czyli bernardynów? Otóż pociągnęło go tam – oprócz podstawowej pobudki, jaką była miłość Boga – umiłowanie sztuki. Od dziecka był on niezwykle wrażliwy artystycznie, poruszały go do żywego amatorskie teatrzyki wędrujące po miastach i fascynowała poezja. Z tą ostatnią stykał się głównie w języku łacińskim, sam natomiast postanowił pisać po polsku, zanim Mikołaj Rey wypowiedział słynne słowa, „iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają”.

Jest Władysław uznawany przez badaczy literatury za pierwszego polskiego poetę piszącego w ojczystym języku, choć pewnie dlatego, iż podejmował tematy związane z życiem Zbawiciela, nie jest tak powszechnie znany i ceniony. Jego poezja pisana jest niewykształconym jeszcze dobrze językiem polskim, ale cechuje się równocześnie dużą lirycznością, uczuciowością opisu, w czym można doszukiwać się odbicia jego wrażliwej natury.

Wesprzyj nas już teraz!

Marcin Jan – bo takie imiona otrzymał na chrzcie świętym – ukończywszy szkołę parafialną w 1462 roku, stał się żakiem w Akademii Krakowskiej. Nie był nim jednak długo, poszedł bowiem drogą powołania, na którą wezwał go Bóg. Po roku studiowania wstąpił do nowicjatu u ojców bernardynów, zachęcony tym, że pracę duszpasterską łączyli oni z działaniami artystycznymi, organizując przedstawienia, jak choćby jasełka, a wśród zakonników byli twórcy melodii i tekstów pieśni religijnych; popierali oni apostolat wśród świeckich, zachęcając do wstępowania do Trzeciego Zakonu świętego Franciszka i również tam szerząc owego ducha katolicyzmu wzbogaconego śpiewem i pracą ze słowem. Marcin przyjął wówczas imię Władysława (a właściwie Ładysława).

Brat Władysław usposobienie miał ujmujące i pogodne, lecz równocześnie gorąco umiłował rozpamiętywanie Męki Chrystusowej. Z miłości do Ukrzyżowanego surowo karał swoje ciało postem, włosiennicą i biczem, aby ochotnie służyło Bogu, nie grzęznąc w zmysłowości. Miał też wielkie nabożeństwo do Bogurodzicy i jej matki świętej Anny. Pan Bóg obdarzył go duszą wrażliwą, którą napełnił darami mistycznymi, tak że Błogosławiony zalewał się rzewnymi łzami zatapiając się w rozpamiętywaniu męki Pana Jezusa i przeżywając stany ekstatyczne.

Okazał się on także dobrym zarządcą, gdy dwukrotnie został obrany prowincjałem i brał udział w kapitułach generalnych w Urbino 1490 roku (gdzie zatwierdzono konstytucje zakonne, których był współautorem) i w Mediolanie w 1498. Jako przełożony zwrócił się do Wielkiego Księcia Litewskiego Aleksandra Jagiellończyka, aby wyraził zgodę na misję bernardyńską wśród pogańskiej ludności litewskiej. Wykazał się również prawdziwie pasterską postawą podczas najazdu Tatarów w roku 1498. Powstał wówczas wiersz-modlitwa (O Jezu Nazareński, o Królu żydowski…) rozpowszechniany wśród ludności, a sam ojciec prowincjał nawiedzał miasta i wsie, pocieszając i zagrzewając do stawiania oporu najeźdźcy.

Władysław z Gielniowa brał udział w procesie beatyfikacyjnym swego współbrata Szymona z Lipnicy, badając prawdziwość cudów mających miejsce za jego wstawiennictwem. Zaś pod koniec życia przeniósł się do Warszawy, gdzie został gwardianem i kaznodzieją, a także kierownikiem duchowym księżnej Anny, ostatniej z linii Piastów mazowieckich.

Lud Warszawy otoczył go wielką czcią już za życia i był świadkiem cudownego zdarzenia podczas ostatniego kazania Błogosławionego. Działo się to w Wielki Piątek. Władysław, jak to miał w zwyczaju, rozpoczął wymówieniem Najświętszego Imienia Jezusa Chrystusa Króla, a potem głosząc z zapałem Jego Zbawienną Mękę, wpadł w taki zachwyt, że uniósł się całym ciałem na ambonie i upadł zemdlony. Zaniesiono go do infirmerii, gdzie dwa tygodnie później – na początku maja 1505 roku – oddał ducha Panu Bogu.

Jego grób w kościele Świętej Anny stał się miejscem, gdzie lud wypraszał łaski za wstawiennictwem zmarłego sługi Bożego. W roku 1572 w obecności nuncjusza papieskiego i króla Zygmunta Augusta przeniesiono jego relikwie do głównego ołtarza, niemniej jednak oficjalna kanonizacja nastąpiła dopiero w roku 1750 za sprawą papieża Benedykta XIV. Klemens XIII ogłosił go w roku 1759 roku patronem Korony i Litwy, zaś Jan XXIII w roku 1962 – patronem Warszawy.

 

Kościół wspomina św. Władysława z Gielniowa 25 września.

FO

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 311 251 zł cel: 300 000 zł
104%
wybierz kwotę:
Wspieram