11 kwietnia 2024

Dokument Dykasterii Nauki Wiary Dignitas infinita rozczarował najbardziej zajadłe środowiska progresywne – i to jest bardzo dobrym znakiem. Tekst kardynała Victora Fernándeza pod wieloma względami jest ważnym głosem w prowadzone współcześnie debaty dotyczące godności życia. Dotyczy to zwłaszcza kwestii aborcji.

Na Dignitas infinita Kościół musiał czekać bardzo długo. Pierwsza wersja dokumentu została przygotowana pięć lat temu; została jednak uznana przez papieża za niewystarczającą i ostateczny kształt nadał deklaracji dopiero kardynała Victor Manuel Fernández. Fakt przyłożenia do niej ręki właśnie przez niego budził oczywiste wątpliwości. Ostatecznie Dignitas infinita jest jednak zadowalającym tekstem, nawet jeżeli niepozbawionym pewnych braków czy wątpliwych naleciałości politycznych.

Jednoznaczne potępienie dzieciobójstwa prenatalnego
Po publikacji Dignitas infinita żaden polski ani amerykański katolik nie może twierdzić, że popiera legalność zabijania dzieci, bo jest to zgodne z „duchem” Franciszka. Najnowszy dokument potępia aborcję nie tylko od strony moralnej, ale również prawnej, wskazując, że legalność tej procedury jest „wymownym znakiem ekstremalnie niebezpiecznego kryzysu” zmysłu moralnego i niezdolności do odróżnienia dobra od zła.

Wesprzyj nas już teraz!

Tekst przypomina nawet groźbę z Księgi Izajasza: „Biada tym, którzy zło nazywają dobrem, a dobro złem, którzy zamieniają ciemności na światło, a światło na ciemności, którzy przemieniają gorycz na słodycz, a słodycz na gorycz!”. W języku biblijnym „biada” jest jednym z najmocniejszych wykrzyknień, wskazujących na radykalne pogwałcenie Bożego porządku. Mam nadzieję, że polscy księża i biskupi będą w prywatnych rozmowach a nade wszystko w publicznych wystąpieniach gotowi jasno zwrócić uwagę polityków na to nauczanie Kościoła. Po Dignitas infinita nawet katolik liberalny, którego kompletnie nie interesuje dawniejsze nauczanie Kościoła, nie może mieć żadnej wątpliwości: popierając aborcję popełnia ciężki grzech. To samo dotyczy takich kwestii jak surogacja, eutanazja czy genderyzm. Dokument Franciszka przypomina we wszystkich tych kwestiach o fundamentach myślenia katolickiego. To mocny głos, za który należy być wdzięcznym Ojcu Świętemu i kardynałowi Fernándezowi. W kwestii ochrony życia niewinnych oraz naturalnego porządku dotyczącego płci i rodziny Dignitas infinita stoi w pełnej ciągłości z odwiecznym nauczaniem Kościoła i stanowi jego potrzebną aktualizację. Deklaracja wskazuje jasno, że prawdą jest to, co powiedział kilka lat temu Benedykt XVI: mamy do czynienia z próbą budowy kultury Antychrysta, a to należy bezkompromisowo odrzucić.

Godność człowieka, a nie „osoby”
Niezwykle cenne jest w Dignitas infinita wyraźne rozróżnienie na „godność ludzką” i „godność osobową”. Dokument podkreśla istotność tej pierwszej. Człowiek ma godność dlatego, że jest człowiekiem, a nie dlatego, że jest osobą. O „godności osoby” mówią właśnie zwolennicy cywilizacji śmierci, argumentując, że jeżeli płód albo osoba stara i chora nie ma świadomości, to nie jest osobą, a stąd nie przysługuje jej żadna godność i można ją zabić. Rozróżnienie z deklaracji obala tę argumentację u samej podstawy.

Brak potępienia homoseksualizmu?
W przestrzeni konserwatywnej pojawiła się krytyka, że Dignitas infinita nie mówi nic o homoseksualizmie. Taki zarzut postawił na przykład Michael Haynes na łamach „Life Site News”. Jest to jednak zarzut niepoważny. Deklaracja kardynała Fernándeza nie prezentuje ocen zachowań seksualnych, ale zajmuje się zasadniczo tymi aspektami godności ludzkiej, które wiążą się w pewnym sensie z samym prawem do życia i tym, co do życia konieczne. Dlatego oprócz aborcji czy eutanazji tekst skupia się też na takich kwestiach jak bieda, migracja czy wojna. Umieszczenie w nim potępienia aktów homoseksualnych byłoby po prostu zaburzeniem wewnętrznego porządku dokumentu.

ONZ jako trafny argument
Bardzo ciekawym zabiegiem tekstu jest też mocne podkreślenie znaczenia Uniwersalnej Deklaracji Praw Człowieka. Pozornie może wydawać się to kontrowersyjne: czy Kościół wywodzi dziś swoje zasady nie z natury i Bożego Objawienia, ale z czysto ludzkiej umowy? Tak oczywiście nie jest i Dignitas infinita w wielu miejscach przypomina o Chrystusowej podstawie tej godności. Dokument ma jednak ambicję oddziałania na wszystkie społeczeństwa oraz dania argumentów do debaty z tymi, którzy stoją całkowicie z boku tradycji chrześcijańskiej. Silne nawiązanie do tekstu ONZ z 1948 roku daje taką możliwość. W dialogu z polską lewicą albo z amerykańskimi liberałami argumentowanie z Pisma Świętego nie ma przecież szans na sukces. Dignitas infinita czerpie z Uniwersalnej Deklaracji Praw Człowieka na tyle zręcznie, że nie zaciemnia to bynajmniej naturalnych i objawionych podstaw godności człowieka. Sądzę, że to bardzo dobry zabieg retoryczny, który może być w oparciu o tekst Watykanu z sukcesem stosowany w realnych debatach politycznych.

Polityczne inklinacje
Dokument ma też swoje słabości. Dotyczy to na przykład kary śmierci, która jest w nim odrzucana jako rzekomo godząca w godność człowieka niezależnie od okoliczności. To oczywiście żadne novum w nauczaniu Franciszka, bo w takim duchu papież zmienił przecież nawet Katechizm. Szkoda jednak, że Dignitas infinita brnie w tak kategoryczne stwierdzenia, bo w tym wypadku nie ma mowy o proklamowaniu niezmiennej nauki Kościoła.

Podobnie rzecz ma się w kwestii karalności aktów homoseksualnych. Jest z jednej strony zrozumiałe, że deklaracja występuje przeciwko temu zjawisku, które zwłaszcza w Afryce, w dużej mierze za sprawą wpływu kultury islamskiej, może przybierać patologiczne formy. Z drugiej w swojej historii Kościół dopuszczał albo nawet zalecał karanie za homoseksualizm, podobnie jak dopuszczał karę śmierci.

Dignitas infinita w obu tych kwestiach prezentuje raczej refleksję moralną opartą na fundamencie współczesnej mentalności i potrzeb politycznych; to zaciemnia zasady katolicyzmu, ale ostatecznie – nie powinno nas to nazbyt oburzać. Kościół katolicki, choć zasadniczo tożsamy z Mistycznym Ciałem Chrystusa, w swoim ziemskim, instytucjonalnym funkcjonowaniu nie jest z nim przecież idealnie identyczny, bo to po prostu niemożliwe. Światopogląd świecki i polityka zawsze do pewnego stopnia wpływały na wypowiedzi kościelne, co na przestrzeni dziejów prowadziło niekiedy do formułowania niewyważonych twierdzeń w różnych drugorzędnych kwestiach. W naszej epoce oznacza to skłonność do nieco nadmiernej tolerancji, łagodności czy inkluzji. To dla tradycyjnego katolicka trudne, ale trzeba się z tym pogodzić; a nadmierne gorszenie się tą rzeczywistością oznaczałoby wyłącznie naiwność albo skłonność do ideologicznej idealizacji ziemskiej instytucji Kościoła, co w gruncie rzeczy byłoby po prostu heretyckie.

Nadużycia seksualne
Rozczarował też passus poświęcony problemowi wykorzystywania seksualnego. Wprawdzie Dignitas infinita przyznaje, że ten skandal, dotykając całego społeczeństwa, wydarza się również w Kościele; jednak biorąc pod uwagę ciężar i skalę grzechu wydawałoby się, że rzecz zasługuje na o wiele szersze potraktowanie, niż tylko jeden bardzo krótki akapit. Marginalizacja tego tematu może sugerować brak powagi w podejściu Watykanu do przestępstwa wykorzystywania, co tylko potwierdzają takie sprawy jak brak kar dla Marko Rupnika albo długie i niezadowalające zmagania ze sprawą Theodore’a McCarricka.

Zmiana Katechizmu?
Szkoda ponadto, że publikację tak dobrego dokumentu nieco przykryła kolejna dziwna wypowiedź jej autora, kardynała Fernándeza, dotycząca potencjalnych zmian w Katechizmie Kościoła Katolickiego. Prezentując Dignitas infinita w Watykanie purpurat został zapytany, czy planuje zrewidować twierdzenie Katechizmu o „wewnętrznym nieuporządkowaniu” skłonności homoseksualnych. Kardynał nie przedstawił wprawdzie żadnych wiążących deklaracji, ale zasugerował, że taka zmiana byłaby jakoby potrzebna. Miałoby chodzić o zmianę językową, która lepiej pokaże, że akty homoseksualne „w żaden sposób nie mogą równać się” z pięknem „spotkania mężczyzny i kobiety”. Wypowiedź Fernándeza sugeruje, jakoby pomimo braku istnienia równości akty homoseksualne również mogłyby być na swój sposób „piękne”, nawet jeżeli w sposób niedoskonały. Od w sumie luźnych wypowiedzi Fernándeza na konferencji prasowej do jakichś konkretnych zmian jeszcze daleka droga, ale może to sugerować, że w niedalekiej przyszłości, pod wpływem politycznych ideologii dnia dzisiejszego, kościelna ocena homoseksualizmu ulegnie pewnemu zaciemnieniu, co byłoby oczywiście wielką szkodą.

Krótka konkluzja
Ostatecznie jednak nie to jest istotą całego dokumentu, który, jako taki, pozostaje tekstem ważnym i potrzebnym. Mam nadzieję, że znajdzie szeroką recepcję zarówno w Kościele, jak i poza nim, stając się przedmiotem uważnej lektury wszystkich środowisk: zarówno liberalnych jak i konserwatywnych. Wszystkim ma coś do powiedzenia: tym pierwszym może pomóc w nawróceniu, tym drugim dać do ręki trafne argumenty. Podczas gdy większość dokumentów pontyfikatu Franciszka budzi zasadne kontrowersje, tym razem tekst można po prostu polecić.

Paweł Chmielewski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij