„Fala krytyki, która spadła w świecie katolickim na kard. Fernándeza z powodu ogłoszenia przez niego deklaracji Fiducia supplicans, spowodowała, że poczuł się on zmuszony do udzielenia kilku wywiadów, w których starał się wyjaśnić swoje stanowisko. Przyniosły one jednak efekt odwrotny od zamierzonego. Z każdym kolejnym wystąpieniem hierarcha pogrążał się coraz bardziej, mnożąc następne wątpliwości”, pisze na łamach tygodnika „SIECI” Grzegorz Górny.
Publicysta relacjonuje kolejne tłumaczenia kard. Fernándeza w sprawie „Fiducia supplicans”. Hierarcha najpierw stwierdził, że deklaracja nie zaprzecza poprzednim dokumentom Kościoła, tylko je… rozwija. Dodał przy tym, że „zgoda Kościoła dotyczy błogosławienia par homoseksualnych, a nie związków homoseksualnych”.
Następnie zaufany człowiek Franciszka ogłosił „nowy, nieistniejący do tej pory rodzaj błogosławieństwa, prostego i spontanicznego, którego można udzielać parom jednopłciowym”.
Wesprzyj nas już teraz!
Na tym jednak się nie skończyło. Kard. Fernández stwierdził również, że „można błogosławić pary jednopłciowe nie w uroczysty sposób w kościele, lecz w takich momentach, jak nawiedzenie sanktuarium, spotkanie z księdzem, modlitwa odmawiana w grupie lub podczas pielgrzymki”.
Istną „wisienką na torcie” był kolejny oficjalny komunikat Fernándeza z 4 stycznia bieżącego roku. Komunikat ów w zamyśle hierarchy „miał raz na zawsze rozwiać wszelkie wątpliwości wokół deklaracji”, ale zamiast tego wywołał jeszcze większą konsternację.
„Przede wszystkim zaprzecza sam sobie. W jednym miejscu czytamy:
Deklaracja zawiera propozycję krótkich i prostych błogosławieństw duszpasterskich (nieliturgicznych ani rytualnych) dla par nieregularnych (nie związków).
Nieco dalej dowiadujemy się jednak czegoś odwrotnego:
Prawdziwą nowością tej deklaracji, która wymaga hojnego wysiłku przyjęcia i z której nikt nie powinien czuć się wykluczony, nie jest możliwość błogosławienia par nieregularnych;
Każdy znajdzie więc cytat na potwierdzenie swoich poglądów: zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy błogosławienia związków homoseksualnych”, podkreśla ekspert programu „JA, KATOLIK. EXTRA” na antenie PCh24.pl.
W dalszej części komunikatu Fernández udzielił „praktycznych wskazówek”, jak ma wyglądać „spontaniczne błogosławieństwo”.
„Tym, co je wyróżnia, jest przede wszystkim szybkość. Ma być krótkie i trwać 10–15 sek. (ktoś nazwał je już błogosławieństwem w wersji Speedy Gonzales). Ponadto jego czas, miejsce i oprawa nie mogą się kojarzyć ze ślubem – nie powinno się więc tego robić w kościele ani w żadnej sakralnej czy uroczystej scenerii. Najlepiej, gdyby doszło do tego w przypadkowych okolicznościach. W sumie wyłania się z tego obraz błogosławieństwa udzielanego naprędce, byle jak i byle gdzie. Jak zauważył hiszpański pisarz Juan Manuel de Prada, dziś w świątyniach nawet psy i pelargonie są błogosławione w sposób bardziej uroczysty niż to, co proponuje gejom i lesbijkom kard. Fernández. Prawdę mówiąc, homoseksualiści żyjący ze sobą w parach powinni poczuć się raczej urażeni tym, że stwarza się dla nich specjalnie jakieś błogosławieństwa drugiej kategorii, które mają być im udzielane na chybcika, byle nie zwracać niczyjej uwagi”, czytamy.
„Praktyczne rady argentyńskiego hierarchy wywołały wiele kąśliwych uwag, np. włoski watykanista Aldo Maria Valli napisał, że księża, którzy zechcą stosować wskazania Fiducia supplicans w praktyce, będą musieli otrzymać, podobnie jak sędziowie piłkarscy, stoper i spray z pianką. Stoper będzie im służył do mierzenia czasu, by nie przekroczyli dozwolonego limitu 15 sek. na błogosławieństwo. Sprayem będą mogli natomiast zakreślić odpowiednio daleki odstęp od strefy liturgicznej. Być może będzie też konieczne zaangażowanie asystenta religijnego obsługującego system VAR, który na powtórce sprawdzi, czy czas i odległość nie zostały przekroczone”, podsumowuje Grzegorz Górny.
Źródło: tygodnik „SIECI”
TG
LISICKI, KRATIUK I CHMIELEWSKI O NAJWIĘKSZYM KRYZYSIE KOŚCIOŁA W HISTORII!