Jakież to odważne! Zakonnica-lesbijka przyjmująca komunię. By zdobyć się na realizację takiego teledysku trzeba być naprawdę wielkim artystą o szerokich horyzontach…albo cwaną, wyrachowaną pseudogwiazdą o iście urbanowskiej mentalności.
Która z tych ocen wydaje się bliższa prawdy? Na to pytanie bardzo łatwo odpowiedzieć przyglądając się straszliwej fali bluźnierstwa i seksualnych prowokacji wylewającą się z mediów, internetu i szerzej pojętej tzw. działalności artystycznej.
Wesprzyj nas już teraz!
Dla wielu zdemoralizowanych do szpiku kości przedstawicieli środowisk artystycznych, bluźnierstwo i dewiacje seksualne stanowią centrum wokół którego obraca się ich „tfurczy” świat. Nie mogąc, a nade wszystko nie chcąc wyjść poza ten diabelski krąg systematycznie staczają się w otchłań. Jest ona zarówno metaforyczna, jak i całkiem dosłowna…
Jakże żenująco brzmią wszelkie zachwyty nad „odwagą” bijąca z kolejnych antykatolickich prowokacji. W kraju, gdzie plucie na Kościół i obrażanie ludzi wierzących stanowi sposób na dostatnie życie wielu przedstawicieli establishmentu politycznego i kulturalnego, produkowanie kolejnych tego typu gniotów świadczy o daleko posuniętym koniunkturalizmie i poważnym deficycie artystycznej wyobraźni.
W bluźnierczy ściek idealnie wpisuje się teledysk Marii Niklińskiej do piosenki „Ile jeszcze”. Narażony na zobaczenie tego klipu widz otrzymuje porcję lesbijsko-bluźnierczego bełkotu. Oczywiście mało ma on wspólnego z prawdziwym obrazem homoseksualnego półświatka oraz z ohydnymi wyczynami satanistycznych zespołów death-metalowych. O nie! Wszak ten klip obejrzeć ma jak największa widownia! To do niej skierowana jest poetycko-oniryczna atmosfera teledysku, będąca zasłoną dla pokazywanych obrazów: namiętnych lesbijskich pocałunków, półnagiej Niklińskiej w zakonnym welonie z różańcem na szyi, czy sceny, w której w takim właśnie stroju (?) piosenkarka przyjmuje „komunię”…
Zdecydowanie więcej tu łatwej prowokacji i chęci zabłyśnięcia na medialnych salonach niż artystycznego zamysłu. O jakiejkolwiek „odwadze” oczywiście nie może być także mowy. Wobec obecnej w klipie homopropagandy i bluźnierstwa trudno pozostać obojętnym. Nawet jeśli okazuje się, iż teledysk ma „tylko” niewiele ponad 100 tys. wyświetleń, co na standardy internetowe nie jest doprawdy liczbą porażającą. Może warto namówić artystkę Niklińską do nakręcenia klipu, w którym pojawi się w czadorze… zobaczymy czy faktycznie jest taka odważna i chętna do celebrowania „swobody aktu artystycznego”?
Łukasz Karpiel