Jałmużna, co jest rzeczą bardzo ważną, i co podkreślali już Ojcowie Kościoła jak chociażby święty Augustyn ma wymiar nie tylko materialny, ale również duchowy. Jałmużną może być nie tylko pomoc materialna, ale także pomoc duchowa. Może być to na przykład dobra rada. Może być to wyjaśnienie pewnych prawd wiary. Może być to pomoc w życiu wiarą. To jest także jałmużna, o czym niestety chyba najmniej dzisiaj pamiętamy – mówi w rozmowie z portalem PCh24.pl ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr.
Wielebny Księże profesorze, w okresie Wielkiego Postu Kościół katolicki zachęca wiernych do realizowania trzech „praktyk wielkopostnych” – modlitwy, postu i jałmużny. Jeśli chodzi o modlitwę i post, to chyba żaden katolik nie ma wątpliwości jak je praktykować. A co z jałmużną? Dlaczego Kościół katolicki zaleca jałmużnę? Czym ona naprawdę jest?
Idea tych trzech praktyk pokutnych Wielkiego Postu wskazuje na to, że Post dotyczy całego, integralnie rozumianego człowieka. Modlitwa stanowi wymiar najbardziej duchowy. Post – duchowy i cielesny z tym, że jest on podejmowany w wymiarze głęboko osobistym, indywidualnym. Z kolei jałmużna przypomina nam, że jesteśmy istotami społecznymi, że powinniśmy kierować się miłością i solidarnością względem bliźniego. Jałmużna stanowi więc „wyjście poza siebie” i otwarcie na drugiego człowieka.
Można powiedzieć, że te trzy aspekty Wielkiego Postu – modlitwa, post i jałmużna, wskazują na potrzebę reorganizacji naszego życia w wymiarze indywidualnym, osobowym, ale i społecznym, wspólnotowym, o czym przypomina nam właśnie jałmużna.
Wesprzyj nas już teraz!
Jałmużna ma nas uczyć, ma nam wskazywać, że najważniejszą zasadą życia wierzącego katolika jest bezinteresowna miłość do drugiego człowieka. Warto tutaj zauważyć różnicę, która często jest przez nas niedostrzegana. Różnicę między działaniem wolontariackim, a charytatywnym. Jałmużna jest wyrazem działalności charytatywnej, która wyrasta z czystej miłości. Mówiąc najkrócej, najzwięźlej – jest to odpowiedź na wezwanie świętego Pawła „miłość Chrystusa przynagla nas” (2 Kor 5, 14). Jeżeli podejmujemy jałmużnę, to właśnie dlatego, że „miłość Chrystusa przynagla nas”. Natomiast działalność wolontariacka jest efektem nie tyle miłości, ile efektem wolnej, dobrej woli człowieka, ale w centrum tej decyzji wolontariackiej leży to, że „ja mam wolę”, że „ja chcę” udzielić pomocy. W przypadku jałmużny, w przypadku działalności charytatywnej w centrum tej decyzji znajduje się pewien obowiązek, pewna powinność działania z miłością dla zaspokojenia potrzeb drugiego człowieka.
Jałmużna, co jest rzeczą bardzo ważną, i co podkreślali już Ojcowie Kościoła jak chociażby święty Augustyn ma wymiar nie tylko materialny, ale również duchowy. Jałmużną może być nie tylko pomoc materialna, ale także pomoc duchowa. Może być to na przykład dobra rada. Może być to wyjaśnienie pewnych prawd wiary. Może być to pomoc w życiu wiarą. To jest także jałmużna, o czym niestety chyba najmniej dzisiaj pamiętamy.
No właśnie… Większość z nas, kiedy słyszy o jałmużnie, to w pierwszej kolejności myśli o datku finansowym. Z pewnością dużą rolę w tym odgrywają media. Przecież, jeśli prześledzimy jak opisują one działalność obecnego jałmużnika papieskiego – kard. Konrada Krajewskiego – to skupiają się wyłącznie na jego działalności finansowej, materialnej etc.
Ten wymiar bez wątpienia jest najbardziej spektakularny. Nie chcę powiedzieć, że jest on najłatwiejszy, ponieważ uszczuplenie swojego stanu posiadania jest ofiarą, jest pewnym wyrzeczeniem. Tak samo jest z pozyskiwaniem środków dla potrzebujących – taka działalność również niejednokrotnie wymaga wielu poświęceń.
Chciałbym jednak zwrócić uwagę na słowa Pana naszego Jezusa Chrystusa z Ewangelii według świętego Mateusza:
„Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na swoim tronie pełnym chwały. I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów. Owce postawi po prawej, a kozły po swojej lewej stronie. Wtedy odezwie się Król do tych po prawej stronie: Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata!
Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść;
byłem spragniony, a daliście Mi pić;
byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie;
byłem nagi, a przyodzialiście Mnie;
byłem chory, a odwiedziliście Mnie;
byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie.
Wówczas zapytają sprawiedliwi: Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie? spragnionym i daliśmy Ci pić? Kiedy widzieliśmy Cię przybyszem i przyjęliśmy Cię? lub nagim i przyodzialiśmy Cię? Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie? A Król im odpowie: Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25, 31-40).
Mesjasz wyjaśnia nam czym jest prawdziwa miłość bliźniego. To jest miłość polegająca nie tylko na daniu rzeczywistości, ale na daniu siebie; na daniu swojej obecności; na daniu słowa pociechy, ale także słowa pouczenia.
Dzisiaj chyba niestety mało kto zdaje sobie sprawę z wagi tych słów Syna Bożego. Powiem więcej: chyba niewielu traktuje je, jako wezwanie do jałmużny. Dlaczego tak się dzieje?
W mojej ocenie jednym głównych powodów jest fakt, że staliśmy się w dużej mierze społeczeństwem konsumpcyjnym, w którym naczelną wartością są dobra materialne.
Druga rzecz: nie przecząc temu, co powiedziałem wcześniej, że jałmużna materialna wymaga wysiłku i pewnego wyrzeczenia, ale mimo wszystko ona jest stosunkowo, przynajmniej w niektórych wypadkach, łatwa. Nie ma problemu, żeby na przykład dokonać w ciągu kilkudziesięciu sekund przelewu na konto bankowe instytucji zajmującej się pomocą potrzebującym. Dużo więcej wysiłku wymaga coś, co jest zaangażowaniem osobistym, co jest na przykład kwestią bezpośrednich odwiedzin, nawiedzenia człowieka chorego, samotnego, głodnego, uwięzionego etc.
W obecnych czasach jedną z najtrudniejszych spraw staje się rozmowa nie mówiąc już o próbach ewangelizacji. Próba rozmowy o Bogu, próba rozmowy o sensie życia, próba wyjaśnienia pewnych wątpliwości moralnych, duchowych etc.. To wszystko naprawdę wymaga dziś ogromnego zaangażowania i naprawdę dużo trudu, więc mimo wszystko prościej, wygodniej jest przekazać darowiznę, choć raz jeszcze podkreślam nie wolno tego lekceważyć i banalizować. Jednak od strony osobowej większe zaangażowanie wiąże się z darem płynącym z głębi naszego życia.
Czy bez jałmużny Wielki Post będzie duchowo kompletny?
Skoro Pismo Święte i Kościół katolicki wskazują nam na modlitwę, post i jałmużnę, to warto przynajmniej starać się o ich kompletność, o ich integralność.
Stary Testament zwraca nam uwagę na jeszcze jeden aspekt jałmużny, mianowicie: że ona gładzi grzechy. Trzeba oczywiście pamiętać, że te słowa padają jeszcze przed ustanowieniem przez Jezusa Chrystusa sakramentu pokuty, ale pokazują one jak wielka jest siła miłości okazywanej poprzez jałmużnę, jak bardzo jałmużna może przemieniać ludzkie życie.
Powinniśmy więc zadbać o ten aspekt, aby i on pojawił się w naszym przeżywaniu Wielkiego Postu.
Jak zachęcić katolików do jałmużny, o której mówił Ksiądz profesor – jałmużny, która nie jest jedynie datkiem, ale również wsparciem duchowym, osobowym drugiego człowieka? Odnoszę wrażenie, że wielu katolików wychodzi z założenia, że (jakkolwiek to nie zabrzmi) wystarczy się modlić…
Jeżeli ktoś składa deklarację, że będzie się modlił za drugiego człowieka, za Kościół, za papieża etc., to mam nadzieję, że będzie ją realizował. Trzeba się bowiem liczyć z realizmem naszego życia. Nie raz i nie dwa przekonaliśmy się, że za tego typu zapowiedziami, wezwaniami nie szło realne działanie. Jeżeli modlitwa jest autentyczna, intensywna, podejmowana z wiarą… Jeżeli post jest realnym postem, rzeczywistym powstrzymywaniem się od pewnych przyjemności, od tego co jest dobrem przynależnym nam, ale nie niezbędnym, to trzeba to uszanować.
Warto jednak zwrócić uwagę na wymiar jałmużny, który powinien nas przekonywać, bo on jest konkretny – konkretny jest datek, konkretne jest spotkanie z drugim człowiekiem, konkretna jest udzielona mu pomoc, konkretna jest obecność i bliskość w chwili próby. Konkretna jest rozmowa o sensie życia, o Bogu, o Prawdzie, o Krzyżu, o Zbawieniu etc.
Patrząc na trwający w Kościele kryzys coraz częściej obserwujemy tendencję do wycofywania się z życia społecznego, wspólnotowego etc. i zamykania w swoich osobistych pustelniach. Jałmużna, wyjście do drugiego człowieka są coraz częściej pomijane a przecież nie do tego wzywał nas Chrystusa Pan…
To bardzo ważny i zarazem bardzo trudny problem. Jeśli zamykamy się nawet w swojej izdebce i rzeczywiście podejmujemy modlitwę i post, to na pewno ma to konkretny wymiar współdziałania z Jezusem Chrystusem i Jego dziełem zbawienia. Gorzej jest wtedy, gdy zamykamy się w tej izdebce i trwamy w bierności i apatii myśląc sobie, że już nic nie może się zmienić, że już nic się nie stanie i nawet z czasem ta modlitwa w nas po prostu wygasa.
To jest proces, który może stać się wyborem rozpaczy… Bardzo często mówi się o popadaniu w rozpacz. W mojej ocenie tak naprawdę bardzo często rozpacz jest osobistym wyborem człowieka. Przypomnę, że wybór rozpaczy jest jednym z najcięższych grzechów, ponieważ on całkowicie przekreśla wiarę w obecność Boga, w Jego działanie zbawcze.
W obliczu sytuacji, które prowokują do braku nadziei, bo takie rzeczywiście są, trzeba mobilizować siły. Mobilizację zaś wyrażać w modlitwie i poście, ale również w jałmużnie. Jałmużna może nam pomóc budować nadzieję, ponieważ – jak to ktoś kiedyś powiedział – nadzieja przychodzi do człowieka wraz z drugim człowiekiem i właśnie to przyjście ze słowem Prawdy, ze Słowem Bożym, z gestem miłości, z obecnością żywą staje się dawaniem nadziei drugiemu człowiekowi. I ten wymiar jałmużny tak szeroko rozumianej dzisiaj zyskuje swoją szczególną wartość.
Bóg zapłać za rozmowę.
Tomasz D. Kolanek