24 maja 2012

„Bo Oświęcim przy nich to była igraszka…”

Przed kilku miesiącami w jednym z nowych gimnazjów nauczyciele zastanawiali się nad wyborem patrona. „Wybierzmy rotmistrza Witolda Pileckiego. Na jego życiorysie można oprzeć cały program wychowawczy szkoły” – zaproponowała garstka nauczycieli. Pomysłu nawet nie poddano głosowaniu. Większość była przeciwko. Nie mieli merytorycznych argumentów. Przeważyło jedno zdanie: „Pilecki to polityczna sprawa”…

 

To tylko jedna z wielu ilustracji stanu ducha części Polaków, uformowanych przez główny nurt polityczno-medialny III RP. W tym wypadku tym groźniejsza, iż dotyczy nauczycieli, niestety – już nie wychowujących (z tej funkcji szkoła w Polsce dawno zrezygnowała), ale uczących nasze dzieci. Na szczęście, w dłuższej perspektywie ten nurt, łączący spadkobierców KPP-PZPR z ich postmodernistyczno-nihilistycznym potomstwem, mimo iż nadal potężny – mogący nawet stawiać pomniki bolszewikom i sowieckim okupantom, sądowymi wyrokami kneblować prawdę, demolować Instytut Pamięci Narodowej oraz polską szkołę – nie wygra tej batalii. Dowodzi tego chociażby Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych, obchodzony dopiero po raz drugi 1 marca, i to z wielkim rozmachem, który nadała mu młodzież oraz lokalne środowiska, najczęściej bez wsparcia państwa, które odwróciło się od ojczystej historii.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Podobnie jest z rotmistrzem Witoldem Pileckim. Jego życiorys broni się sam. Powstało kilka szkół jego imienia, są także ulice, którym patronuje, jego postać była tematem jednego z telewizyjnych teatrów… Tylko, że inicjatorka Teatru Faktu TVP, Wanda Zwinogrodzka, dzięki której powstał ten spektakl, a także inne, m.in. poświęcone „Ince” czy „Anodzie”, została już zwolniona z publicznej telewizji.

 

Dla wielu życiorysy takich ludzi jak Pilecki (pośmiertnie odznaczony Orderem Orła Białego przez śp. Lecha Kaczyńskiego) są niewygodne. Na tle takich bohaterów widać bowiem ich zdradę narodowej sprawy. Gdy skazany przed komunistycznym sądem na potrójną karę śmierci, został 25 maja 1948 roku o godz. 21.30 zamordowany strzałem w tył głowy przez Piotra Śmietańskiego, inni rozpoczynali swe kariery w służbie zbrodniczemu systemowi. Dla niektórych z nich historia zmagań z komunistyczną władzą rozpoczęła się w marcu 1968 r. albo jeszcze później, inni byli jej wierni do końca. Zajęli miejsca niepodległościowych elit wymordowanych w Katyniu, Palmirach, poległych w Powstaniu Warszawskim i dobitych po wojnie.

 

W jednym ze swych raportów z obozu rtm. Pilecki pisał, iż więźniów pytano, kim są w cywilu: Odpowiedź: ksiądz, sędzia, adwokat wówczas powodowała bicie i śmierć. (…) Więc wykańczano specjalnie inteligencję. Po tym spostrzeżeniu zmieniłem nieco zdanie. To nie obłąkańcy, to jakieś potworne narzędzie do wymordowania Polaków rozpoczynające swe dzieło od inteligencji…

 

Jest zrozumiałe, że dzieci czy wnuki założycieli PRL-u, dzisiaj zajmujące wpływowe stanowiska niechętnie wracają do tej przeszłości. Jakże trafnie oddał ten problem prezes Instytutu Pamięci Narodowej śp. dr hab. Janusz Kurtyka w 2008 roku, w 60. rocznicę śmierci „ochotnika do Auschwitz”. Stwierdził, iż losy rtm. Pileckiego zmuszają nas do refleksji nad istotą komunistycznej Polski: Warto zadawać sobie wciąż pytanie, czym była PRL, kim byli ludzie, którzy aresztowali i sądzili rtm. Pileckiego. Może warto zacząć używać sformułowań bardzo prostych, ale jednak oczywistych, że PRL została założona przez zdrajców, przez tych, którzy byli w służbie sowieckiej, i była rządzona przez zdrajców, a w następnych pokoleniach przez renegatów… To wtedy też Senat RP podjął jednoznaczną uchwałę: Dokonania rtm. Witolda Pileckiego powinny stać się wzorem bohaterstwa i symbolem oporu przeciw systemom totalitarnym.

 

Witold Pilecki urodził się 13 maja 1901 roku w Ołońcu w Karelii, gdzie rodzina trafiła wskutek represji za udział w Powstaniu Styczniowym. Od dziewiątego roku życia mieszkał w Wilnie, gdyż rodzice pragnęli, aby ich dzieci uczyły się w polskiej szkole i nie uległy wynarodowieniu. W 1914 roku wstąpił do konspiracyjnego wtedy harcerstwa, a następnie do Polskiej Organizacji Wojskowej i bronił Wilna w Ochotniczej I Wileńskiej Kompanii Harcerskiej. Uczestniczył w walkach w wojnie polsko-bolszewickiej, m.in. w bitwie warszawskiej i niemeńskiej. W okresie II Rzeczpospolitej Pilecki studiował na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu Stefana Batorego. Założył rodzinę, ciężko pracował w rodzinnym majątku w Sukurczach pod Lidą. Po latach jego córka Zofia Pilecka-Optułowicz wspominała: Wiedział też, że nadchodzą dla nas trudne czasy i starał się nas do tego przygotować. Starał się wpoić nam, że ważna jest energia, fizyczna i psychiczna, i że można liczyć tylko na siebie. Mówił do mnie 'moja generałko’ chociaż miałam tylko cztery lata. Mówił też o mnie 'dziedziczka świeżego powietrza’, bo odziedziczę po rodzinie tylko świeże powietrze, nic więcej.

 

W 1939 roku rozpoczął walkę jako podporucznik kawalerii w składzie 19. Dywizji Piechoty Armii „Prusy”. Należał do ostatnich żołnierzy, którzy złożyli broń. Po przedostaniu się do Warszawy wraz z majorem Janem Włodarkiewiczem i podpułkownikiem Władysławem Surmackim założyli Tajną Armię Polską która podporządkowała się Związkowi Walki Zbrojnej.

 

W 1940 roku Pilecki postanowił dać się zamknąć w tworzonym przez Niemców KL Auschwitz. Jego celem było uzyskanie informacji o sytuacji więźniów w obozie i na tej podstawie przygotowanie raportu dla polskiego podziemia oraz Rządu Rzeczpospolitej na emigracji. W nocy z 21 na 22 września 1940 roku w tzw. II transporcie warszawskim, Pilecki znalazł się w Oświęcimiu pod nazwiskiem Tomasz Serafiński, któremu przydzielono numer 4859.  Za drutami założył konspiracyjny Związek Organizacji Wojskowych liczący dwa lata później około 500 osób. Informował dowódców Polskiego Państwa Podziemnego o sytuacji więźniów, przygotowywał ucieczki, pomagał przetrwać innym, przygotowywał ich do walki zbrojnej. Związek także wykonywał wyroki śmierci na wyjątkowo okrutnych esesmanach, zarażając ich tyfusem. Przez dwa i pół roku żył w piekle urządzonym przez ludzi. Więc widziało się powolną śmierć przyjaciela i niejako konało się z nim razem… przestawało się istnieć razem z nim… a jednak człowiek odżywał, odradzał się, przeradzał. I jeśli tak dzieje się nie raz, a powiedzmy dziewięćdziesiąt – to trudno, staje się kimś innym, niż było się na ziemi… A ginęły nas […] setki tysięcy… Tak przekuwaliśmy się wewnętrznie. Nie wszyscy jednak. Obóz był probierzem, gdzie się sprawdzały charaktery. Jedni staczali się w moralne bagno. Inni szlifowali swe charaktery jak kryształ – pisał.

 

Uciekł z dwójką więźniów w kwietniu 1943 roku. Wkrótce zameldował się w Komendzie Głównej Armii Krajowej. Walczył w Powstaniu Warszawskim. Trafił do niewoli, a po uwolnieniu wyjechał do Włoch do II Korpusu Polskiego, w którym gen. Władysław Anders powierzył mu misję wywiadowczą. Latem 1945 roku wrócił do okupowanej przez komunistów Polski. Na ścianach budynków wisiały plakaty „AK – zapluty karzeł reakcji”, a tysiące bohaterów Polskiego Państwa Podziemnego było aresztowanych i wywożonych w głąb Związku Sowieckiego. Zorganizował siatkę wywiadowczą i rozpoczął zbieranie informacji o sytuacji w kraju, w tym o dokonywanych przez NKWD wywózkach na Syberię. Nie zareagował na rozkaz polecający mu opuszczenie Polski, w związku z zagrożeniem aresztowaniem. W maja 1947 dopadło go UB, zarzucając mu szpiegostwo na rzecz II Korpusu gen. Andersa oraz próby zorganizowania zbrojnego podziemia. Po okrutnym śledztwie – miał powyrywane paznokcie – w pokazowym procesie, wraz z Marią Szelągowską i Tadeuszem Płużańskim – sąd pod przewodnictwem Jana Hryckowiana skazał go na trzykrotną karę śmierci. Po ogłoszeniu wyroku mówił: Ja już żyć nie mogę (…) mnie wykończono. Bo Oświęcim przy nich to była igraszka. Komunistyczny prokurator Czesław Łapiński powiedział żonie rotmistrza, iż jej mąż to „wrzód na ciele Polski Ludowej”.

 

Gdy informacja o wyroku dotarła do gen. Andersa ten natychmiast skomunikował się z ambasadorem RP Edwardem Raczyńskim w Londynie i byłym ambasadorem RP w Berlinie Józefem Lipskim, aby rozpocząć dyplomatyczną akcję ratunkową. Podjęli natychmiast odpowiednie kroki, ale natrafili na mur! Robili co mogli, ich wysiłkom towarzyszyło jednak milczenie środków masowego przekazu. Zachód nie chciał się narażać Związkowi Sowieckiemu i jego reżimowi w Warszawie.

 

Świadkiem ostatnich chwil życia rotmistrza był ks. prof. Jan Stępień, kapelan AK skazany na karę śmierci, którą zamieniono mu na 15 lat więzienia. Gdy usłyszałem szept: ‘już idą’, zbliżyłem się do okna razem z dwoma współwięźniami, którzy znali Witolda Pileckiego. Nie zapomnę tego widoku. Prowadzono dwóch skazanych. Pierwszy pojawił się Witold Pilecki. Miał usta związane białą opaską. Prowadziło go pod ręce dwóch strażników. Ledwie dotykał stopami ziemi. I nie wiem czy był przytomny. Sprawiał wrażenie zupełnie omdlałego… A potem salwa. Do dzisiaj nie wiadomo, gdzie spoczywa jego ciało…

 

Rotmistrza Pileckiego brytyjski historyk Michael Foot uznał za jednego z sześciu najodważniejszych ludzi antyniemieckiego ruchu oporu podczas II wojny światowej. Jego córka Zofia Pilecka-Optułowicz powiedziała przed laty, iż najbardziej zależy jej na tym, aby współcześni Polacy pamiętali nie tyle postać ojca i jego działalność, ale byli wierni wartościom, którymi on się kierował: „Te wartości to patriotyzm, odwaga, poświęcenie, koleżeństwo…” Wierność im będzie więc najlepszym pomnikiem, jaki możemy zbudować naszemu bohaterowi.

 

Jarosław Szarek

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie