„Wymazywanie cywilizacji w Europie” – takie określenia padły w analizie „Atlantico” dla określenia tez nowej amerykańskiej Strategii Bezpieczeństwa Narodowego. Stwierdzono, że to „druzgocąca diagnoza”, która opiera się na spadającym wskaźniku urodzeń, przyjmowaniu masowej imigracji i negowaniu cywilizacyjnych wartości i fundamentów. Biały Dom ocenia, że w ciągu dwudziestu lat Stary Kontynent zmieni się „nie do poznania”, jeśli… nic się nie zmieni. Europę może uratować jedynie ponowne nawiązanie kontaktu ze swoimi fundamentalnymi wartościami cywilizacyjnymi.
Opinie te podziela m.in. francuski politolog, dziennikarz i specjalista w zakresie stosunków międzynarodowych Alexandre Del Valle, który rozmawiał na ten temat na łamach portalu „Atlantico” z antropologiem z CNRS Philippem d’Iribarne i Chantal Delsol, profesorem filozofii politycznej i historykiem idei.
W ramach Strategii Bezpieczeństwa Narodowego Stanów Zjednoczonych opublikowano tezy, których część jest poświęcona Europie i pozwala zrozumieć coraz bardziej lekceważący stosunek Waszyngtonu do uwzględniania w swoich grach strategicznych sojuszników zza Atlantyku. Analiza Amerykanów dotyczy także zagrożeń cywilizacyjnych, przed którymi stanie Europa w ciągu najbliższych 20 lat, a których w pełni nie dostrzega.
Wesprzyj nas już teraz!
D’Iribarne twierdzi, że „Europa nie jest tu całkowicie ślepa” i wskazuje, że trzy z czterech najlepiej sprzedających się obecnie we Francji esejów politycznych to książki autorstwa szefa Zjednoczenia Narodowego Jordana Bardelli, założyciela prawicowej partii „Rekonkwista” Erica Zemmoura i byłego konserwatywnego polityka z Wandei – Philippe’a de Villiersa. Każdy z tych autorów porusza te same problemy, na które zwracają uwagę Amerykanie.
Jednak na lewicy nadal nie ma mowy o „zagrożeniu cywilizacyjnym”, imigracja jest dalej postrzegana jako czynnik „wzbogacenia kulturowego”, a tym, co należy zwalczać, dla tej strony pozostaje „zacofane”, „rasistowskie”, „ksenofobiczne” i „islamofobiczne” społeczeństwo.
Lewica nadal toczy walkę i „odrzuca dziedzictwa cywilizacji z jego wymiarem chrześcijańskim”, co jest „szczególnie widoczne w kraju takim jak Francja, gdzie rewolucja konstytuująca republikę miała wyjątkowo antyreligijny charakter”.
Chantal Delsol uważa, że chociaż „Amerykanie traktują nas z dużą pogardą i ciągle powtarzają, że stajemy się kalifatami”, to dodaje, że to już cząstkowa „prawda np. w przypadku Belgii”, chociaż nie jest to nieuniknione. Wskazuje tu na postkolonialne „poczucie winy” Zachodniej Europy i „brak moralnej siły” do odrzucenia tych oskarżeń, m. in. z powodu utraty, już dawno, wiary w swoją misję i prezentowane wartości.
Profesor wskazuje, że w przypadku imigracji, „gdyby chodziło po prostu o ubogich ludzi, którzy chcą tu pracować i korzystać z naszego dobrobytu to byłoby to normalne”, ale zjawisko takie przybrało formę inwazji i „w wielu przypadkach chodzi o całe grupy, które wyraźnie zamierzają nas zniszczyć”.
Philippe d’Iribarne twierdzi, że Europa sama wyprodukowała swoją bezradność, co zaczęło się w epoce Oświecenia, jako zasada „uniwersalizmu rozumu”, a dziś poszło dalej i przybrało formę „uniwersalizmu inkluzywnego społeczeństwa” wraz z odrzuceniem „ciemnych wieków” zacofania poprzednich epok.
Przypomniał tu scenę z otwarcia paryskiej olimpiady z 2024 roku, w której Maria Antonina ofiarowywała ludziom swoją odciętą głowę ociekającą krwią, jako symbol zerwania z przeszłością.
Chantal Delsol mówiła z kolei o nurtach ideologii, które pragną zapomnieć o fundamentach własnej cywilizacji i chcą wszystko zdekonstruować, ale twierdziła, że są one silne, nie tyle wsparciem społecznym, co „agresję i krzykiem”.
Philippe d’Iribarne wskazywał, że nawet brutalne i oczywiste realia nie zmieniają sposobu myślenia pewnych grup i elit, które tracą kontakt z rzeczywistością, ale jego zdaniem nie chodzi tu o cynizm, lecz o „trudności porzucenia swojego marzenia” o „nadejściu nowego typu braterstwa ludzkości”. Dodał, że nawet w Kościele katolickim tzw. „postępowe skrzydło” jest gotowe odrzucać wszystkie idee „cywilizacji chrześcijańskiej” na rzecz „przestrzegania rzekomo uniwersalnych ‘wartości’, wykraczających poza kultury i religie”. Naukowiec wskazał tu np. uporczywe twierdzenia niektórych duchownych, „wbrew wszelkim dowodom, że islam jest religią miłości i pokoju”.
Dla prof. Delsol upada właśnie ostatnia postmarksistowska utopia polityczna o „końcu historii”, która „rozpłynęła się w powietrzu i ostatecznie umarła wraz z wojną na Ukrainie. Europejczycy zaczynają rozumieć, że muszą przestać oddawać się utopiom, że życie międzynarodowe to nie spacer po parku i że powinni zacząć produkować broń zamiast kupować lody, jak to robili przez ostatnie 70 lat”.
Na pytanie, czy możemy uniknąć tego cywilizacyjnego upadku, Philippe d’Iribarne odpowiada, że Europa nie musi być skazana na los starożytnej Grecji i Cesarstwa Rzymskiego. Wymaga to jednak działania, a Chantal Delsol dodaje, że to także „kwestia odwagi”, bo „poza tym mamy wszystko, czego potrzebujemy, zasoby intelektualne i materialne”. „Myślę, że to realne zagrożenie nas obudzi. Nigdy nie widzieliśmy, żeby przyszła ofiara w obliczu wroga nadal prawiła morały o cnocie i pokoju. Wszyscy mamy ukryte zdolności, których łatwe życie nie pozwala nam wykorzystać” – kończy profesor i do końca nie wiadomo, czy to prognoza optymistyczna, czy też wezwanie do trwania w europejskich Okopach św. Trójcy? Wydaje się jednak, że amerykańska analiza Europy przynajmniej obudziła część elit Starego Kontynentu.
Bogdan Dobosz