Werdykt w sprawie George’a Floyda może być „wielkim krokiem naprzód” w zwalczaniu systemowego rasizmu w USA – skomentował wyrok na policjanta oskarżonego o zabicie Afroamerykanina sam prezydent Joe Biden. Z kolei były prezydent USA Barack Obama powiedział nawet, że jeden werdykt to za mało, by mówić o prawdziwej sprawiedliwości.
Tymczasem ten jeden werdykt pokazuje, że symbolicznie sprawiedliwość została w USA podporządkowana kryteriom rasowym i ideologii. To nie początek, ale koniec sprawiedliwości. Od początku procesu wiadomo było, że inny wyrok zapaść po prostu nie może. Na sąd i przysięgłych wywierano niesamowitą presję, a ruch Black Lives Matter w przypadku, gdyby ława przysięgłych w Minneapolis uznała policjanta Dereka Chauvina niewinnym, zapewne zdemolowałby całe miasto.
Sędzia Peter Cahill zapowiedział, że wyda wyrok o wymiarze kary w ciągu ośmiu tygodni. I też wiadomo, że nie będzie tu okoliczności łagodzących, skoro prezydent Biden mówi, że „decyzja przysięgłych może być wielkim krokiem naprzód w marszu po sprawiedliwość w USA”. W dodatku apelował, by „nie zatrzymywać się”.
Wesprzyj nas już teraz!
Wiceprezydent Kamala Harris mówiła o uldze – „mimo to ból nie został uśmierzony. (…) Wciąż mamy wiele do zrobienia. Nadal musimy reformować system”. Jaki sędzia nie chciałby więc ulżyć wiceprezydentowi?
W przeddzień wydania wyroku było wiadomo, że każdy inny scenariusz niż wyrok skazujący, doprowadzi do zamieszek. W mieście, które już płonęło po śmierci George’a Floyda, napięcie było niemal fizycznie odczuwalne. Zabarykadowano sklepy, a żołnierze Gwardii Narodowej patrolowali ulice. Napięcie zwiększyła śmierć w ubiegłym tygodniu Daunte Wrighta, kolejnego Afroamerykanina zastrzelonego dość przypadkowo przez białą policjantkę. Policja informowała, że w niedzielę rano 18 kwietnia dwóch żołnierzy Gwardii Narodowej zostało ostrzelanych z przejeżdżającego samochodu. Nawet kluby sportowe ligi NBA miały „zachować czujność” wobec wyroku sądu w sprawie śmierci George’a Floyda, rozważając przełożenie meczów.
Proces od początku był „pokazowy”. Z happeningiem klękania adwokatów i rodziny Floyda przed gmachem sądu, jednobrzmiącym potępieniem policjanta przez mainstreamowe media, burzą wywołaną w USA przez ruch BLM. Przysięgli mieli odpowiedzieć na pytanie – czy to policjant Derek Chauvin spowodował śmierć George’a Floyda, czy też za jego zgonem stoi nadużycie narkotyków i wada serca?
45-letni biały policjant był sądzony za zabójstwo i umyślną przemoc. W jej wyniku 25 maja 2020 roku w Minneapolis miał umrzeć George Floyd. W ciągu trzech tygodni rozprawy zderzały się sobą dwie przeciwstawne tezy. Prokuratura, która wezwała blisko 40 świadków, twierdziła, że Floyd to „łagodny olbrzym”, który zmarł uduszony przez policjanta. Chociaż Afroamerykanin miał problemy z sercem, to nawet zdrowy człowiek „umarłby z powodu zadanych urazów” – twierdził np. pulmonolog Martin Tobin.
Chauvina nie bronili nawet jego koledzy. Szef policji w Minneapolis, także Afroamerykanin, Medaria Arradondo, twierdził, że jego były podwładny „naruszył zasady” i „wartości” policji. Kolejni eksperci prokuratury, ściągani aż z „postępowego” Los Angeles podważali fachowość interwencji. Prawnik Dereka Chauvina, Eric Nelson, powołał siedmiu świadków obrony. Nelson udowadniał tezę, że George Floyd zmarł na zawał z powodu problemów z sercem, wspartych zażyciem fentanylu, opioidu i metamfetaminy, a dodatkowo wdychał spaliny, gdy leżał już na ziemi. Świadkowie obrony mówili również o „wrogim tłumie”, który stanowił „zagrożenie” i odwracał uwagę i przedłużał interwencję policjanta wobec George’a Floyda. Sam Derek Chauvin odmówił składania zeznań. Dziewięć kobiet i pięciu mężczyzn stanowiących ławę przysięgłych uznało go winnym. Mieli do tego pełne prawo, jednak mówienie o sprawiedliwości i bezstronności wydaje się w tym przypadku mocno przesadzone. To nie pierwszy raz, kiedy sąd wydaje się ustępować przed „opinią” tłumu, by przypomnieć „uniewinnienie” do zabójstwa żony ciemnoskórego futbolisty O.J. Simpsona. Z tym, że teraz za poprawny politycznie wyrok zapłaci człowiek skazany już przed procesem…
Bogdan Dobosz