21 kwietnia 2022

Bogdan Dobosz: Debata, która zbliżyła Macrona do reelekcji [OPINIA]

(Fot.: CHRISTIAN HARTMANN / Reuters / Forum)

Debaty telewizyjne w wyborach prezydenckich mają we Francji tradycję sięgającą 48 lat. Od tego czasu tylko raz, w 2002 r., Jacques Chirac odmówił dyskusji z Jean-Marie Le Penem. Czasy się zmieniły i Emmanuel Macron w roku 2022 już sobie na taki gest pozwolić nie może.

Debata była dla Marine Le Pen ostatnią szansą odwrócenia dynamiki sondaży, które premiują Emmanuela Macrona, dając mu w II turze nawet 56,5 proc. W 2017 roku Marine Le Pen w identycznej debacie swoje szanse dodatkowo pogrzebała. Tym razem była nie tylko lepiej przygotowana i to Macron, który musiał bronić swojej polityki bywał w defensywie.

Le Pen sympatyczniejsza, Macron arogancki

Wesprzyj nas już teraz!

W tego typu starciu, często mniej liczy się strona merytoryczna wypowiedzi, ale ogólne wrażenie jej odbiorcy. Kandydat ma zaprezentować swoją „prezydenckość”, siłę osobowości, pozyskać sympatię widzów. Liczy się także cięta riposta, wprowadzenie elementu, który zapadnie w pamięć. We Francji najbardziej spektakularna była dotąd debata sprawującego urząd premiera Jacquesa Chiraca z ubiegającym się o reelekcję Francoisem Mitterandem. Prezydent uparcie tytułował w rozmowie Chiraka „premierem”, podkreślając różnice dzielących funkcji. Wyprowadzony z równowagi Chirac zaprotestował i przypomniał, że obydwaj są takimi samymi kandydatami, na co Mitterand odpowiedział – „oczywiście… Panie Premierze”. Socjalista debatę wygrał, a ta riposta przeszła do historii.

Debata z roku 2022 raczej do historii nie przejdzie. Takiego elementu zabrakło, nie było niespodzianek, wpadek, ciętych ripost. W kilku obszarach tematycznych Macron się bronił i raczej wybronił. Także atakował, zarzucając Le Pen np. „zależność od rosyjskich władz”, ale i ta się wybroniła. Tym razem przed kamerami mieliśmy dwie zupełnie różne osobowości. Macron był agresywny, co miało pokazać zapewne siłę jego osobowości, ale częściej sprawiało wrażenie arogancji. Le Pen z pewnością wygrała jako polityk ocieplający swój wizerunek, była znacznie sympatyczniejsza i nie dała się sprowokować. Dziwna była za to mowa ciała Macrona, który drapał się po nosie, uszach, podpierał głowę i zakładał ręce w geście zamknięcia się na argumenty rozmówcy. Także prowokował Le Pen, przerywając jej wypowiedzi. Potrafił być jednak momentami wręcz uwodzicielski, a także błyskotliwy.

Remis? „Siła nabywcza”, wojna na Ukrainie i „prorosyjskość” Le Pen

Wracajmy jednak do debaty, która odbywała się wokół kilku tematów. Były to: siła nabywcza Francuzów, polityka zagraniczna i wojna na Ukrainie, integracja europejska, wiek emerytalny, służba zdrowia, klimat i ekologia, nowe technologie i gospodarka, edukacja, bezpieczeństwo, laicyzm i kwestia islamu, imigracja, reforma państwa.

Macron znacznie lepiej czuł się w kwestiach ekonomii, „pływał” w sprawach społecznych. Paradoksalnie nie wygrał swoich mocnych tematów, czyli polityki zagranicznej, tematu Europy, czy ekologii. Jednak i Le Pen wypadła słabiej, niż można było oczekiwać w swoich koronnych tematach, jak ograniczenie imigracji, walka z przestępczością, czy islamizmem. W sumie można mówić o „remisie”.

W mojej subiektywnej ocenie Marine Le Pen „wygrała” w tematach dotyczących wieku emerytalnego, bezpieczeństwa i reform państwa. Macron wydawał się lepszy w temacie nowych technologii, ale także np…. islamizmu. Reszta wypadała „remisowo”.

W temacie sytuacji ekonomicznej (siły nabywczej) Le Pen proponowała „oddać pieniądze Francuzom”. Proponowała obniżkę lub nawet likwidację VAT na towary „pierwszej potrzeby”, paliwa, energię i krytykowała system rozdawania pieniędzy w postaci rozmaitych rekompensat i „czeków” osłonowych. Macron ripostował, że to system bardziej sprawiedliwy, bo przecież ani on, ani Le Pen nie potrzebują mniej płacić np. za paliwo. Riposta Le Pen była celna i kandydatka stwierdziła, że także przestępca o niskich dochodach, odsiadujący akurat wyrok w więzieniu, nie potrzebuje przecież bonu rekompensującego mu zwyżkę ceny paliw…

Gorące starcie dotyczyło kwestii wojny na Ukrainie. Macron zadeklarował pomoc sprzętu militarnego, pomoc humanitarną i współpracę Francji na poziomie unijnym. Le Pen wyraźnie zadeklarowała potępienie agresji rosyjskiej, a także pomoc w obronie Ukrainy. „Oczywiście – tak” – powtarzała kilkakrotnie Marine Le Pen. Opowiedziała się za pomocą uchodźcom, a także podkreśliła tu rolę… Polski.

Wyraziła też wsparcie dla sankcji, ale z wyłączeniem importu ropy i gazu, co jej zdaniem byłoby kontrproduktywne i przyniosło więcej szkód samej Francji i jej przedsiębiorcom, niż Putinowi. Dodała, że Rosja wyślę swoje węglowodory do innych krajów, a w tej opcji dojdzie do niebezpiecznego zbliżenia Moskwy z Pekinem.

Macron szedł tu za ciosem i zaatakował kandydatkę Zjednoczenia Narodowego jej wizytą na Krymie i wzięciem pożyczki z rosyjskiego banku. Mówił wprost, że Le Pen jest „zależna” od Kremla. Zaatakowanej kandydatce udało się jednak całkiem nieźle wybrnąć. Przypomniała goszczenie Putina przez Macrona w Wersalu i rezydencji letniej w Bregancon. Przyznała, że jej partia była zmuszona wziąć pożyczkę na poprzednią kampanię („bo jest biedna”), a żaden francuski bank nie chciał jej udzielić. Dodała, że jest to skandalem i zaprzeczeniem demokracji.

Dwie wizje UE i ekologia

Ciekawie wyglądała dyskusja w bloku tematycznym dotyczącym UE. Kandydatom zadano pytanie, czy „współpraca francusko-niemiecka ma być nadal motorem napędowym Unii?”. Macron przypomniał osiągnięcia takiego tandemu – strefa euro, Schengen, walkę z Covid, wspólną politykę rolną. W takiej współpracy z Niemcami widzi dalej rozwój przemysłu zbrojeniowego, obronności. Dodał, że miał pełne zaufanie Merkel, a teraz kanclerza Scholtza. Le Pen odrzuciła projekt przyspieszania integracji i mówiła o potrzebie powrotu do idei „Europy Ojczyzn”, niezgodzie na indoktrynację ideologiczną, potrzebę zachowania suwerenności kraju, krytykując przy tym mówienie Macrona o „suwerenności europejskiej”. Jej zdaniem, Niemcy bronią swoich interesów. Słabiej wypadła krytykując wolny rynek pracy w Europie.

Podobnie w temacie ekologii, gdzie za zmiany klimatu obwiniała globalny wolny rynek, przenoszenie produkcji do dalekich krajów, skąd trzeba później importować towary. Rozwiązanie widzi w „patriotyzmie ekonomicznym”, reindustrializacji kraju, samowystarczalnym rolnictwie. Najważniejszy spór w tym temacie dotyczył jednak energii odnawialnych. Le Pen zarzuciła Macronowi zniszczenie energetyki atomowej, opowiedziała się zmianami źródeł w energetyce, które jednak muszą się odbywać wolniej, by nie niszczyć gospodarki. Była za wstrzymaniem nieefektywnych wiatraków i demontażem już istniejących, co zresztą popiera większość Francuzów. Macron opowiadał się za kolejnymi farmami wiatraków, ale na morzach i znacznym  przyspieszeniem OZE. Tłumaczył się też z pewnej zapaści elektrowni atomowych. Propagował program rozwoju motoryzacji hybrydowej i elektrycznej. Le Pen w sprawie farm wiatraków celnie ripostowała, że prezydent stawiałby je wszędzie, poza Le Touque, gdzie jego żona nad morzem willę. Rzeczywiście projekt takiej farmy w pobliżu tej miejscowości… zawieszono.

Edukacja, emigracja, islam i bezpieczeństwo Francuzów

Na pytanie dziennikarzy o wyraźny spadek poziomu nauczania we Francji, Le Pen mówiła o szerszym kryzysie społecznym i opowiedziała się za przywróceniem autorytetu nauczycieli, bezpiecznej szkoły i „głębokimi zmianami”. Macron mówił o pewnej praktyce, kładł nacisk na wynagrodzenia nauczycieli, wprowadzanie zajęć sportowych, artystycznych, szkoleniach zawodowych.

W ocenie sytuacji społecznej Le Pen nie zostawiła suchej nitki na sytuacji kraju. Krytykowała brak wyrzucania z kraju zradykalizowanych islamistów, pobłażliwość wymiaru sprawiedliwości, wzrost przestępczości i brutalizację życia społecznego. Macron bronił się nowymi etatami dla policji i żandarmerii za jego kadencji i opowiadał przede wszystkim o walce z… przemocą domową, która ma być największym problemem Francji oraz „priorytetem” jego działań.

Kolejne spięcie dotyczyło tematu noszenia czadorów w miejscach publicznych. Marine Le Pen opowiedziała się za ich zakazem. Tutaj Macron powołał się jednak na „uniwersalizm” francuskiego laicyzmu i uznał to za stygmatyzowanie islamu. Le Pen twierdziła, że chce stygmatyzować islamizm, czyli ideologię islamską, która narzuca szariat w przestrzeni publicznej. Twierdziła też, że zamykanie radykalnych meczetów jest nieefektywne i to raczej ze strony rządu udawanie, że coś się w tej materii robi. Punkt raczej dla Macrona, który pozyskał tu pewnie część wyznającego islam elektoratu Melenchona.

Słowo końcowe debaty należy także zapisać na rzecz Macrona. Wypadł tu bardziej „prezydencko”. W sumie pojedynek „remisowy”, ale dla Macrona oznacza to utrzymanie jego sondażowej przewagi. Le Pen wypadła znacznie lepiej, niż 5 lat temu, Macron nie był z kolei już świeżym politykiem z pomysłami, ale to za mało, by polityk RN odrobiła dystans. Tu potrzebne jej było wyraźne zwycięstwo.

„Zapora republikańska” działa

Trzeba też zauważyć, że duża cześć Francuzów zapewne i tak wyrobi sobie opinię na podstawie komentarzy i ocen medialnych już po debacie. Tymczasem dość wątpliwy sondaż (internetowy na próbie 650 osób) dla  TV BFM niemal od razu konstatował, że 59 proc. obserwatorów debaty przyznało wygraną Macronowi. W czasie samej dyskusji telewizyjnej na pasku informacyjnym, można było sobie dodatkowo przeczytać, że czołowy rosyjski opozycjonista Nawalny też popiera Macrona. Pojawił się również list ponad 400 „liderów biznesu”, którzy wezwali do głosowania na urzędującego prezydenta, bo Le Pen „wciągnie Francję w ślepy zaułek”, itd., itp.

W redakcji tygodnika „Marianne” doszło nawet do buntu dziennikarzy, bo pierwsza strona numeru, który ukazuje się w czwartek 21 kwietnia to jawna krytyka kandydatury Le Pen. Redakcja chciała zachować dystans i niezależność, ale podobno doszło do „ingerencji” głównego akcjonariusza gazety, którym jest czeski miliarder Daniel Kretinsky. Macron może być o reelekcję raczej spokojny. Politycy natomiast już przygotowują się do wyborów parlamentarnych…

Bogdan Dobosz

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij