– W przerwie pomiędzy pierwszą a drugą turą wyborów prezydenckich we Francji, w ciągu tych dwóch tygodni kampanii wyborczej uruchomiono tzw. zaporę republikańską, która przybrała bardzo duże rozmiary – powiedział w poniedziałek na antenie PCh24 TV red. Bogdan Dobosz.
Gość Pawła Chmielewskiego zwrócił uwagę, że przed I turą wyborów prezydenckich we Francji zdecydowana większość ataków skupiała się na Ericu Zemmourze, a Marine Le Pen prezentowała się jako polityk wyważona, polityk środka. – Tymczasem między pierwszą a drugą turą propoaganda dość łatwo przerzuciła się na gombrowiczowskie dorabianie gęby Le Pen – zauważył.
– Le Pen sama mówiła, tuż po ogłoszeniu wyników wyborów, że to były 2 tygodnie bardzo brutalnej kampanii. Przypomnijmy, że bojówki lewicowe wychodziły na ulicę; były listy szefów wielu firm we Francji, że jej wygrana byłaby katastrofą dla Francji; była jawna ingerencja instytucji unijnych w wybory – nagle się pojawiła historia Izby Kontrolnej UE, która zaczęła zarzucać Marine Le Pen nieprawidłowości w czasach, kiedy ta była europosłem etc. Prawie wszystkie media, łącznie z np. mediami modowymi drukowały na okładkach hasła przeciwko Le Pen, więc mieliśmy do czynienia ze zmasowaną propagandą. Patrząc na to wszystko trzeba powiedzieć wprost: wynik Le Pen nie jest wcale taki najgorszy – ocenił ekspert PCh24.
Wesprzyj nas już teraz!
Bogdan Dobosz przypomniał, że w roku 2002, kiedy to po raz pierwszy kandydat Frontu Narodowego wszedł do drugiej tury wyborów prezydenckich – Jean-Marie Le Pen uzyskał wynik 16,8 proc. – W roku 2012, kiedy startowała jego córka – Marine – do finału wszedł socjalista Holland i Sarkozy, ale w pierwszej turze Marie Le Pen uzyskała 18 proc. głosów, czyli więcej niż ojciec 10 lat wcześniej. Mamy wreszcie rok 2017 – Marine Le Pen przegrywa z kretesem uzyskując w II turze 33,9 proc. Teraz zaś ma ponad 40 proc., czyli co wybory przybywa jej około 10 proc. głosów. Obecny wynik nie jest więc zły – podkreślił.
W ocenie eksperta PCh24 TV 24 kwietnia, zaraz po zakończeniu głosowania nad Sekwaną rozpoczęła się „III tura wyborów”. – We Francji jest wprawdzie system prezydencki, ale przypomnę, że Francja kilkukrotnie była skazana na tzw. koabitację, czyli prezydent z jednej partii, a większość parlamentarna. Czy teraz jest taka możliwość? Tak, ponieważ Macron nie wygrał swoimi głosami, tylko został zakładnikiem lewicy i w wyborach parlamentarnych może być bardzo różnie. W tym kontekście warto nadmienić, że Le Pen samodzielnie uzyskała ponad 50 proc. głosów w 28 na 96 departamentów. Ktoś może powiedzieć, że to wynik „taki sobie”, ale jest on bardzo ważny, ponieważ we Francji są okręgi jednomandatowe i wydaje się, że w tych okręgach, gdzie wygrała Le Pen jej kandydaci mają spore szanse wejścia do parlamentu – tłumaczył Bogdan Dobosz.
Źródło: PCh24 TV
TK
Zobacz cały program: