11 lipca 2024

Bogdan Dobosz: Macron gra na czas, chce poszerzyć polityczny obóz i ocalić swą bazę przed rozpadem

(Fot. EPA/SHAWN THEW Dostawca: PAP/EPA.)

Po wygranych przez lewicę wyborach trwa we Francji polityczny pat i toczone są negocjacje na różnych poziomach. Ze względu na olimpiadę w Paryżu prezydent Emmanuel Macron nie przyjął dymisji premiera Gabriela Attala i pozostanie on przez pewien czas na swoim stanowisku. Pewne światło na stan układów powyborczych rzuci data 18 lipca. Nastąpi wówczas inauguracyjne posiedzenie nowego Zgromadzenia Narodowego. Z kolei wybory nowego przewodniczącego parlamentu i szefów komisji – do 20 lipca – pokażą, jak układają się negocjacje międzypartyjne.

 

Na razie do władzy sposobi się lewica, a zwłaszcza należąca do tej koalicji partia La France Insoumise (LFI) pod wodzą Jean-Luca Melenchona. Jego kandydatura na premiera wzbudziłaby jednak opory nawet wśród jego koalicjantów. Socjaliści z kolei proponują swojego kandydata i widzą na stanowisku szefa rządu kobietę z ich szeregów. Analitycy zastanawiają się też nad szansami koalicji obozu prezydenta Macrona z Frontem Ludowym, ale np. bez radykalnie lewicowej Zbuntowanej Francji (LFI). O stanowisku premiera przebąkują także Republikanie, ale to tylko w przypadku budowy koalicji rozciągniętej także w prawą stronę. Możliwe jest też trwanie rządu mniejszościowego, wspieranego przez prezydenta. Przypomnijmy, że po wyborach we Francji w parlamencie znalazły się trzy podobnej wielkości bloki: koalicje lewicy, obozu macronistów i partii Zjednoczenia Narodowego.

Wesprzyj nas już teraz!

Francja znajduje się w politycznym kryzysie i prezydent Macron był krytykowany m.in. za to, że zbyt mocno angażuje się w politykę zagraniczną, uciekając od problemów krajowych. Wielu politykom nie spodobał się nawet jego wyjazd w gorącym okresie powyborczym na szczyt NATO do Waszyngtonu. Emmanuel Macron skierował w odpowiedzi list do Francuzów, w którym tłumaczy swoją politykę i obiecuje budowanie „solidnej większości” przy pomocy „sił republikańskich”.

List opublikowany przez główne media i tytuły lokalne, przerywa trzydniowe milczenie Macrona po ogłoszeniu wyników II tury wyborów. Wyraża w nim uznanie dla wysokiej frekwencji, jako „oznaki żywotności naszej Republiki”, a dalej czytamy: „jeśli skrajna prawica zajęła pierwsze miejsce w pierwszej turze z prawie 11 milionami głosów, wyraźnie odmówiliście jej wejścia do rządu w drugiej”. Wskazuje na „nierozstrzygnięty” wynik wyborów i pochwala „zjednoczenie” w II turze, w której nastąpiło zawiązanie paktu przeciw Zjednoczeniu Narodowemu. Prezydent stwierdza, że „siły republikańskie stanowią większość absolutną”.

Macron zauważa, że Francuzi „chcą zmian” i „podziału władzy”, co wymaga szerokiej koalicji – „z tego powodu proszę wszystkie siły polityczne uznające się za instytucje republikańskie, szanujące praworządność, parlamentaryzm, orientację europejską i obronę niepodległości Francji, aby zaangażowały się w szczery dialog i lojalnie zbudowały solidną i pluralistyczną większość dla kraju”. Jego zdaniem „Francuzi wybrali przy urnie wyborczej – front republikański” i ten powinien się zjednoczyć ponad podziałami. Prezydent zapowiedział, że powoła premiera, który będzie miał szansę taką koalicję stworzyć, ale „wymaga to dania siłom politycznym trochę czasu na budowanie kompromisów” i dlatego dotychczasowy „rząd będzie w dalszym ciągu wykonywał swoje obowiązki i odpowiadał za sprawy bieżące”.

Wygląda na to, że Emmanuel Macron stawia na zbliżenie jego obozu politycznego z częścią partii wchodzących w skład Nowego Frontu Ludowego (PS, Zieloni i KPF), a być może, w imię budowy „frontu republikańskiego”, także z włączeniem Republikanów, którzy nie poszli na współpracę z Marine Le Pen. Budowa takiej koalicji większościowej może być jednak trudna, a brak sukcesów takiego rządu, szybko wzmocni zarówno pozostawione poza porozumieniem LFI po lewej stronie, jak i RN po prawej.

Argumentem za budowaniem jakiegoś francuskiego „Frontu Jedności Narodowej” ma być gospodarka i strach przed bezwładnością parlamentu, który np. zniechęca inwestorów. Rynki finansowe nie lubią niepewności, a Francja daleka jest od stabilności finansowej i gospodarczej. W środowisku biznesu panuje też prawdziwy strach przed populistycznymi pomysłami lewicy, a zwłaszcza lidera Zbuntowanej Francji – Jean-Luca Melenchona. Czy jednak pragmatyczne argumenty pozwolą przezwyciężyć różnice programowe? Dla socjalistów, Zielonych czy Republikanów istnieje też obawa, że z czasem podzielą los obozu prezydenckiego („macronii”), która się po prostu bez ideowego oblicza zużyła i wyraźnie rozpada. Czas będzie pracował dla Marine Le Pen i Jean-Luca Melenchona?

 

Bogdan Dobosz

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij