10 listopada 2021

Bogdan Dobosz: eurokraci próbują podzielić winę za kryzys migracyjny między Białoruś i… Polskę

(fot. Twitter / Terytorialsi)

Pomimo zapewnień o wsparciu Warszawy w działaniach na granicy z Białorusią, sprawa nie jest tak oczywista. W UE panuje swoisty relatywizm. Niektóre rządy i instytucje wpisują się w narrację opozycji, próbując rozdzielać winę za sytuację na Łukaszenkę, ale i na PiS, z tym, że widać także i niechęć wobec jakichkolwiek jednoznacznych zapór wobec migracji na granicach Unii. Rzecz dotyczy nie tylko Polski, ale i np. południa Europy.

 

Migracja jako część europejskiej ideologii

Wesprzyj nas już teraz!

Migracja jest częścią projektu ideologicznego zmiany Europy. Działań na rzecz stworzenia na naszym kontynencie globalnej wioski bez granic, bez narodów, wyzutej z fundamentów chrześcijańskich. We Francji dyskutuje się już wprost o teorii „podmiany narodów”. Tamtejsza lewica do tworzenia „nowego, wspaniałego świata” jest gotowa wykorzystywać „proletariat zastępczy” – środowisko mniejszości LGBT, feministki, migrantów, nawet islam. Ten zaczął się wymykać lewicowej standaryzacji (m.in. terroryzm), więc ostatnio trwa jego oswajanie i przywracanie do republikańskiego porządku. Jednak w tej optyce, samo zjawisko migracji postrzegane jest nadal jako rodzaj zasilania „różnorodności” Europy.

Wysiłek polskich służb granicznych, wojska, policji na granicy unijnej, wcale nie cieszy się powszechną aprobatą. Francuski minister ds. europejskich Clement Beaune krytykuje Polskę za „amatorszczyznę” i „cynizm”.  Beaune to zarazem aktywista LGBT, który od czasu afery ze „strefami wolnymi od LGBT” niezbyt lubi nasz kraj, ale to nie do końca tłumaczy jego twitterową aktywność. Przy okazji rocznicy upadku muru berlińskiego, skrytykował, że „na naszym kontynencie powraca pasja do murów”. Wydaje się, że bez dopływu nowych migrantów, niektórzy obawiają się, że ich wielki projekt przebudowy Europy w globalną wioskę bez narodów, mógłby się opóźnić.

 

Sprzeczności i francuski raport

Nacisk migracyjny tworzy pewne napięcie. W wielu państwach grozi to buntem samych społeczeństw, które nie wytrzymują tego przyspieszenia, co grozi dojściem do władzy antyimigracyjnych „populistów”. Tego się „postępowcy” obawiają najmocniej, bo spowolniłoby to zmiany. Problemy mają też systemy socjalne i nie wytrzymuje tego ekonomia.  Ujawnia to sprzeczności ideologii nowej Europy.

Dobrym przykładem jest tu znowu Francja i nie chodzi wcale o to, że ten kraj wykorzystuje migrantów przeciw Londynowi na La Manche, chociaż robi to bardziej „dyplomatycznie”, niż Łukaszenka. 10 listopada w parlamencie przedstawiono raport deputowanych z bliskiej rządowi grupy Libertés et Territoires (LT). Komisja ds. migracji przeprowadziła „śledztwo” w sprawie migrantów we Francji. Wnioski raportu pokazują swoistą schizofrenię polityków.

Raport mówi o tym, że Francja stosuje „państwowe znęcanie się i ostracyzm wobec tych ludzi”, „od Morza Śródziemnego do Kanału La Manche, przez granicę francusko-włoską i obozowiska na obrzeżach Paryża”. – Prawa tych ludzi są świadomie łamane przez władze – uważa zastępca Haute-Garonne. Szefowa parlamentarnej komisji, zaangażowana w obronę migrantów deputowana wybrana z rządzącej partii LREM Sonia Krimi (z pochodzenia Tunezyjka), mówi o „dysfunkcjach na granicach”. Sytuację w Calais nazywa „polowaniem”. Krytykuje „efekt systemowy”, który doprowadza do „nieludzkiego traktowania migrantów”.

Komisja stwierdza, że Francja przestała być „krajem praw człowieka”, łamie prawo, zaczyna ulegać presji „skrajnej prawicy”. Z kolei deputowany Sébastien Nadot (także LT) krytykuje teorię „odstraszania” migrantów złym traktowaniem przez administrację. Zresztą słusznie zauważa, że ta taktyka nikogo nie odstraszy. Sam raport zachęca wprost do dalszego przyjmowania migrantów. Twierdzi, że Francja „potrzebuje zagranicznej siły roboczej” i dodaje, że migranci „w żaden sposób nie odbierają pracy Francuzom”. Postuluje jedynie wprowadzenie większej ilości „legalnych kanałów” ich napływu.

 

„Oni” nie zaprzestaną

Raport jest głosem w dyskusji dotyczącym tematyki kampanii prezydenckiej. Ma wyciszyć głosy krytyczne, które padają wobec migracji ze strony kandydatów prawicy. Zresztą i sam Macron zaczął już pozorować pewne działania powstrzymujące nielegalną migrację. Zjawisko imigracji w Europie ma jednak głębsze podłoże. Do niedawna teorie o „podmianie społeczeństw Europy” traktowano jako teorie spiskowe prawicy, które są „pokarmem nienawiści wobec mniejszości”. Teraz okazuje się, że jest coś na rzeczy.

Samo wyrażenie „wielkiej zamiany” to tytuł książki opublikowanej w 2011 roku przez Renauda Camusa, francuskiego pisarza i polityka. Teraz we Francji temat podniósł publicysta i kandydat w wyborach Eric Zemmour. Na podstawie obserwacji demograficznych, twierdzi, że masowa imigracja i wyższa płodność imigrantów spoza Europy doprowadzi wkrótce do tego, że dawne populacje białych chrześcijan staną się mniejszościami w europejskich krajach. Nastąpi zmiana obyczajów, kultury, a nawet religii. Sprzyjać temu mają ponadnarodowe elity, globaliści, a nawet kapitaliści szukający taniej siły roboczej.

Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej, gdzie splatają się czynniki polityczne, a rzecz dotyczy kilkunastu tysięcy migrantów, to tylko wycinek rzeczywistości. W tym samym czasie kolejne statki przemytnicze dowożą setki migrantów na południe naszego kontynentu. W naszej części Europy, gdzie dominują tradycyjne społeczeństwa, rzecz wydaje się spektakularna, ale warto pamiętać, że może to być tylko część znacznie bardziej przerażającego projektu, który fundują nam wolnomyśliciele z okolic rue Cadet w Paryżu, czy aktywiści opłacani przez rozmaite fundacje Sorosa i jemu podobnych.

 

Bogdan Dobosz

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij