Kandydaci na prezydenta Francji są od lat zapraszani na spotkania w ramach wymiany „wymiany myśli” w siedzibie loży masońskiej Wielkiego Wschodu przy rue Cadet. Jednak nie wszyscy. Tradycyjnie od lat nie była tu zapraszana Marine Le Pen, która nie reprezentuje „wartości laickiej Republiki”. Teraz dodano do tej „czarnej listy” także Erica Zemmoura. Masonom nie przeszkadzają tylko radykałowie z lewej strony.
„Czarna lista” CRIF
Wesprzyj nas już teraz!
Teraz swoją listę przedstawiła też organizacja Rada Reprezentacyjna Instytucji Żydowskich Francji (CRIF). Jej przewodniczący Francis Kalifat oświadczył w wywiadzie dla „L’Opinion” z 14 lutego, że kilku kandydatów nie będzie mile widzianych na tzw. „republikańskim obiedzie” wydawanym przez tę instytucję. Ci tną jednak bardziej po skrzydłach. Poza Marine Le Pen i mającym żydowskie pochodzenie Erikiem Zemmourem wykluczono także kandydata lewicowej Zbuntowanej Francji Jean-Luca Melenchona. Ten podpadł zapewne udzielaniem poparcia Palestyńczykom.
Posunięcie CRIF jest wymowne, gdyż właśnie ta trójka kandydatów, wciągnięta na ich „czarną listę”, łącznie reprezentuje około 40 procent przewidywanych głosów w pierwszej turze wyborów prezydenckich. Tymczasem szef żydowskiej organizacji ocenia, że na jego „obiedzie” nie ma miejsca dla „ekstremistów”, z których na pierwszym miejscu wymienił swojego pobratymca Zemmoura.
Prezes Kalifat dodał nawet, że „Eric Zemmour swoją skrajną postawą ustawił się po prawej stronie od Marine Le Pen”. Wymienił tu rzekomy „rewizjonizm historyczny” (ocena marszałka Petaine’a i Vichy oraz sprawy Dreyfusa) i przypomniał słowa publicysty po zamachu terrorysty Mohammeda Meraha we Francji. Zemmour stwierdził wówczas, że rodziny tych ofiar „kontestowały przynależność do wspólnoty narodowej Francji, ponieważ zostały pochowane w Izraelu”. Kalifat dodał, że kandydat ten zbyt często „myli islam z islamizmem” i wszystko to czyni go „niepożądanym gościem na przyjęciu organizowanym przez CRIF”.
Marine Le Pen i Jean-Luc Mélenchon to także „personae non gratae”, ponieważ zdaniem prezesa CRIF „odrzucenie skrajności” jest dla tej organizacji „imperatywem moralnym i politycznym”. Uroczysta kolacja wydawana przez Radę jest zaplanowana na 24 lutego, a jej organizatorzy spodziewają się na niej samego Emmanuela Macrona.
Zemmour atakowany coraz brutalniej, fatalny start Pécresse
Założyciel „Rekonkwisty” i kandydat na prezydenta Eric Zemmour ma pod górkę. Nie tylko jego spotkania są atakowane przez Antifę, nie tylko wykluczany jest z debat przez masonów i organizacje żydowskie, nie tylko lewackie stowarzyszenia grożą mu procesami, ale ta lista ataków wydłuża się coraz bardziej. Niektóre media piszą o nim zawsze używając epitetu „skrajnie prawicowy publicysta”. Bywa atakowany przez Żydów i za to… że jest Żydem. Ostatnio wyjątkowo daleko posunął się tu kandydat partii EELV (Zieloni) Yannick Jadot. Stwierdził mianowicie, że Zemmour to „Żyd w służbie antysemitów”.
Machina ataków na Zemmoura rozpędziła się tak daleko, że w Nicei zdemolowano salon fryzjerski. Powodem było to, że jego właściciel nazywa się tak samo jak kandydat „Rekonkwisty” i na zakładzie widniał spory szyld „Eric Zemmour”…
Mimo tego notowania publicysty w sondażach zbliżają się do poziomu Le Pen i kandydatki centroprawicowych Republikanów Valérie Pécresse. Pomiędzy tą trójką rozstrzygnie się zapewne walka o wejście do drugiej tury z Macronem. Pécresse miała w niedzielę 13 lutego oficjalny start swojej kampanii w sali Zenith w Paryżu i wypadła… fatalnie.
Valérie Pécresse okazała się „nie-prezydencka”. Jeden z uczestników wiecu dzielił się wrażeniami: „przygtowanie było profesjonalne, sala rozgrzana do białości, ale po pięciu minutach przemówienia Pecresse ramiona zebranych opadły”. „Valérie nie była na to gotowa, to była katastrofa” – dodaje. Jej przemówienie wypadło wyjątkowo słabo, puste słowa i hasła odbijały się od widzów bez echa, widać było zdenerwowanie i cały czas kandydatka sięgała po szklankę z wodą. „Powinna wziąć wcześniej kortyzon ” – kpił uczestnik.
Notowania Pécresse mogą spaść nie tylko z tego powodu. Nastąpiło niedawno kilka ucieczek z jej obozu do Macrona. Republikanie, którzy nie mogą się odnaleźć od czasu „dyskwalifikacji” swojego kandydata Francois Fillona w wyborach z 2017 roku, to ciągle duża partia, ale coraz bardziej rozbita. Nie udał się eksperyment z próbą jej konsolidacji wokół bardziej prawicowych haseł, a teraz pada eksperyment z przywróceniem jedności wokół bardziej centrowej Pécresse.
„Walentynkowa” kampania Macrona na portalach randkowych
Młodzieżowa organizacja partii prezydenckiej we Francji (LREM) wpadła na pomysł wykorzystania w kampanii na rzecz Macrona portali randkowych. Okazją były „Walentynki”. Przekaz był adresowany do młodych ludzi i miał ich zachęcić do udziału w wyborach.
Młodzi z Macronem (JAM) uruchomili w poniedziałek 14 lutego „operację komunikacyjną” na stronach takich aplikacji jak Tinder, Grinder i Bumble z profilami „premium” prowadzonymi ich aktywistów.. A jako że prezydencka „młodzieżówka” jest „postępowa”, więc pojawiły się tam wizualizacje przytulających się lub całujących par zarówno heteroseksualnych, jak i homoseksualnych. Wzywali przy tym, by „dopasować” do siebie „demokrację”. Ten krok był dobrze przemyślany, bo w 2017 na Emmanuela Macrona zagłosowała duża grupa młodych. Jednak w ostatnich wyborach regionalnych, większość tych wyborców (prawie 80 procent) wstrzymała się od pójścia do urn.
Przy tej okazji warto przypomnieć, że aktywna w kampanii wyborczej organizacja młodzieżowa Republiki w Drodze (LREM), wyartykułowała kilka tez programowych, których realizacji spodziewa się po reelekcji Macrona. Są to m. in. legalizacja eutanazji i ułatwienie procedur „zmiany płci”. Promocja „uścisków” par homoseksualnych w tej kampanii niezbyt więc dziwiła. Zresztą jeśli spojrzeć na młodych polityków sprawujących ważne funkcje w obozie politycznym Macrona to aż roi się tu od aktywistów gejowskich.
W tym przypadku przyzwoicie zachował się… Tinder. Firma usunęła kampanię erotyczno-polityczną „Młodych z Macronem” jako nie przystającą do zasad społecznościowych portalu. Randkowanie z Emmanuelem Macronem musi przenieść się gdzie indziej.
Bogdan Dobosz