Na 15 kwiecień zaplanowana została premiera filmu Ksiądz Stu (Father Stu) opowiadającego o burzliwym życiu i nawróceniu amerykańskiego boksera i niedoszłego aktora, który został katolickim kapłanem. Za kamerą stanie znany hollywoodzki aktor i producent, Mark Wahlberg, który też wcieli się w tytułowego bohatera. W roli jego ojca zobaczymy natomiast Mela Gibsona.
O tytułowym Stuarcie Longu można by powiedzieć wszystko, tylko nie to, że był człowiekiem wiary – sam mówił o sobie, że jest „kwintesencją anty-chrześcijanina”. Z zawodu bokser, po uzyskaniu tytułu mistrza stanu Montana, z powodów zdrowotnych porzucił ring, przenosząc się na plan filmowy. Po kilku niszowych filmach skończył jako bramkarz w klubie nocnym.
Momentem zwrotnym w jego życiu był wypadek na motocyklu, który postawił go w obliczu śmierci. Pewnej nocy wracając z pracy został potrącony przez samochód, spadł z motoru, rozbił się głową o drugi samochód na sąsiednim pasie, po czym przejechało po nim kolejne auto. Lekarze nie dawali szansy na przeżycie i wezwali rodzinę na ostatnie pożegnanie ze Stuartem. „Ale Bóg działał za kulisami” – wspominał później ks. Long.
Wesprzyj nas już teraz!
W szpitalu Stuart Long przeżył mistyczne doświadczenie. Zdawało mu się, że duszą unosi się ponad swoim pokiereszowanym ciałem i słyszy głos Boga bezpośrednio do niego przemawiający. Przyszły kapłan przeżył wypadek i z dnia na dzień odmienił swoje życie. Nawrócił się na katolicyzm, podjął pracę w liceum jako nauczyciel sportu i trener drużyny zapaśniczej.
Rychło odkrył w sobie powołanie do kapłaństwa. Po skończeniu seminarium w Kalifornii podjął służbę duszpasterską, w której odznaczał się pasją, zaangażowaniem, charyzmą i szczerą miłością bliźniego. Nie było mu jednak dane długo służyć Bogu w sutannie, ponieważ zdiagnozowano u niego nieuleczalną chorobę, na którą zmarł parę lat później. Były sportowiec w ostatnich latach poruszał się na wózku inwalidzkim.
Jego krótkie, ale intensywne życie wspomina znajomy ksiądz, Bart Tolleson. – Miał intensywne życie światowe i intensywne kapłaństwo. (…) Krzyż jego choroby był najpotężniejszą drogą służenia ludziom. Był niestrudzony w swojej służbie, a Pan dał mu wiele pięknych darów w udzielaniu rad i sakramentów. Był nieustraszony, pomimo ograniczeń – mówił duchowny w rozmowie z Catholic News Agency.
Źródła: ncregister.com / catholicnewsagency.com
FO