Powiększenie ust, „zrobienie” policzków i to wszystko na babskiej imprezie urodzinowej dla nastolatek? Botoks party zyskuje na popularności. To prosta droga do uzależniania – alarmują specjaliści. Szczególnie, że „upiększać” chcą się już nawet niepełnoletnie dziewczyny.
Zorganizowanie botoks party nie jest dziś większym problemem. Wiele salonów piękności chętnie zorganizuje taką imprezę, nie bacząc na wiek klientek. W niektórych przypadkach, do wykonania na nastolatkach zabiegu powiększenia ust, poprawienia policzków, salony wymagają jako „podkładki” pisemnej zgody rodziców i dopiero po tym dziewczęta mogą się bawić. Co gorsze, bywa i tak, że to właśnie rodzice namawiają nastolatki do tego typu ingerencji w swoją urodę. Coraz częściej jest to bowiem wyznacznik statusu społecznego.
Wesprzyj nas już teraz!
Problem w tym, że tzw. medycyna estetyczna wymyka się spod jakiejkolwiek kontroli, a produkty służące do wypełniania ust są szeroko dostępne. Jak wskazują eksperci, obserwowany trend jest bardzo niebezpieczny. Przede wszystkim młode dziewczyny nie potrzebują takich zabiegów, a rozpoczęcie stosowania wypełniaczy często oznacza wejście w spiralę niekończących upiększeń. To krok do kolejnych, poważniejszych zabiegów.
– Czy powiększy się usta, czy piersi, to zwykle uruchamia się ten sam mechanizm: najpierw jest zachwyt, później przyzwyczajenie. Dziewczynie zaczyna się wydawać, że jednak wypełnienia jest za mało, przydałoby się więcej. I robi kolejny zabieg – podkreśliła Joanna Kurmanow, chirurg plastyczny z Poznania w rozmowie z tygodnikiem „Newsweek”.
Powoli zatem medycyna estetyczna staje się już medycyną życzeń. Bo zabiegi wykonywane na młodych ludziach nie dotyczą już np. likwidacji blizn, ale są zakusy na to, by np. upodabniać się do swoich idoli. Często chodzi jednak tylko o dorównanie koleżankom.
Źródło: „Newsweek”
MA
