21 grudnia 2024

Boże Narodzenie i „magia świąt”. Nie dajmy się złapać w zgubną pułapkę świeckości

(Oprac. GS/PCh24.pl)

Popularność bożonarodzeniowych tradycji, nawet tych oderwanych od swojego religijnego kośćca, wciąż uzmysławia nam podstawową prawdę. Żyjemy w świece symboli, a symbole żyją w nas.

Dzisiaj wszyscy jesteśmy zanurzeni w materii. Rytm dnia odmierzają nam logiczne i precyzyjne wartości, przyszłość opieramy o coraz doskonalszy rachunek prawdopodobieństwa, a dobrodziejstwa postępu technologicznego skutecznie przechylają szalę wiarygodności na rzecz tego, co widzialne i doświadczalne.

Ale maszynizacja życia codziennego ma swoją cenę. Ściśle stechnicyzowany świat, jak nigdy wcześniej, wyjątkowo utrudnia kontakt ze wewnętrzną naturą. W odróżnieniu od poprzednich wieków, materialna rzeczywistość przestaje być traktowana jako zwierciadło rzeczywistości nadprzyrodzonej. Staje się dla niego zasłoną, a często kamieniem ciśniętym w desperackim akcie zniszczenia pełnego obrazu nas samych.

Wesprzyj nas już teraz!

Jednak człowiek współczesny nadal nie może zaprzeczyć tej obiektywnej, a zarazem nieudowadnialnej sferze. W różnorakości współczesnego świata wciąż przejawia nienasycone pragnienie definicji, uporządkowania spraw wymykających się zmysłowemu poznaniu. Skutki odwiecznego starcia znanego z nieznanym, dotykają człowieka także w czasach sztucznej inteligencji, internetu, terapii genetycznych, lotów w kosmos czy bioinżynierii.

„To, czego nie możemy dostrzec, chroni nas przed tym, czego nie możemy pojąć” – zauważa Jordan B. Peterson, definiując rolę kultury. I zaraz dodaje „Kiedy kultura zostaje nieświadomie naruszona, powraca chaos. Człowiek jest gotów zrobić wszystko, aby się przed tym powrotem uchronić”.

To doświadczenie szczególnie powraca w okolicach świąt Bożego Narodzenia. Nawet w tak zlaicyzowanym i wielokulturowym świecie, zdecydowana większość wciąż zachowuje pewną nienazwaną, obiektywną rzeczywistość, wyrażaną w systemie rytuałów, pojęć i symboli, którą – z braku lepszego słowa – nazywa pojęciem „magii”.

Ale zewnętrzne wyrazy atmosfery tych dni nigdy nie są celem samym w sobie; przyozdobiona choinka to nie tylko drzewko lub kawałek plastiku. Nawet w spłyconej, wysoce skomercjalizowanej formie, stanowią widoczną reprezentację tajemnic przeżywanych głęboko w sercu; światłości pokonującej ciemność, rodzącej się nadziei, powrotu do tego, co stałe i bezpieczne.

Symbole operujące na ponadczasowych archetypach, nie są jedynie pochodną pierwotnych instynktów czy manifestacją meandrów ludzkiej nieświadomości. To przede wszystkim wyraz odwiecznej tęsknoty ludzkiej duszy za czymś „poza”, czymś nieuchwytnym; to – jak pisze John Baldock – „chęć wejrzenia poza zewnętrzne przejawy egzystencji i poszukiwania źródeł bytu – pragnienie zewnętrznego i wewnętrznego spełnienia”.  

Choć ciężko to przyznać patrząc przez pryzmat wszechobecnej tandety, „świąteczna atmosfera” stanowi – choć mocno zatarty i odległy – oprysk odwiecznych pragnień ludzkiej duszy. Prawd, których fragmenty zawierały przedchrześcijańskie mity, a które wraz z przyjściem na świat Wcielonego Słowa, zakończyły epokę domysłów i błądzenia po omacku. Jak pisał C.S Lewis, „istotą chrześcijaństwa jest mit, który jest również faktem… Wydarza się – w określonym dniu, w konkretnym miejscu, pociągając za sobą możliwe do określenia historyczne konsekwencje… Stając się faktem, nie przestaje być mitem: na tym polega cud.”

Kultura chrześcijańska, przeniknięta Jedyną Prawdą, zaczęła napełniać treścią doskonale znane poganom znaki Jej uniwersalny charakter w końcu zawierał „odpowiedzi sięgające Boga” (Benedykt XVI); ten ostateczny, kierujący ku Niebu wymiar, posiadający swoje spełnienie w świętej liturgii Kościoła. Dzisiaj tylko on jest w stanie odeprzeć falę totalitarnego naturalizmu, a jednocześnie uniemożliwić powrót ery religijnych, trybalistycznych instynktów.

Boże Narodzenie przypomina tą oczywistą prawdę – Bóg pochyla się nad ludzkim losem, po to, żeby człowieka podźwignąć, pokazać mu jego godność, pokazać mu kim jest i kim powinien być. Pokazać, że jego przeznaczeniem jest Niebo.

W czasach depersonalizacji, zaniku tożsamości, płynności i braku moralnych fundamentów – tęsknimy za porządkiem jeszcze bardziej. Często z braku odpowiedniego drogowskazu, skłaniamy się ku jego płytszym, niepełnym reprezentacjom. A ponieważ, jak udowadnia o. Sylwan w Zaginionym Chrześcijaństwie „symbol ma za zadanie kierować wzrostem jednoczącej siły (…) zwanej Sercem, świętym pragnieniem”, tym ważniejsze jest przypominanie jego właściwego znaczenia.

Zapominając, że jego Zbawienie już przyszło na świat, człowiek, niczym w prometejskim micie, wciąż upatruje szczęścia w kradzieży boskiej iskry. Chce dowolnie stanowić o swojej płci, powoływać życie w laboratorium i panować nad klimatem i ekosystemami. A stawiając się w roli Boga, Pana Życia i Śmierci, sprowadza na siebie dużo straszliwszą karę niż grecki tytan.

Piotr Relich

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij