25 grudnia wszystko jest inne. I wystrój i nastrój i ludzie. Wszyscy milsi, wszyscy pogodniejsi. Odmienieni są nawet politycy, a ci na co dzień antyrodzinni sprawiają wrażenie rodzinnych. Ale miną świąteczne dni i wszystko wróci do „normy”. Bo Boże Narodzenie, chociaż wyjątkowe w formie, w treści zupełnie do współczesności nie przystaje… A może to jednak my nie przystajemy do wydarzeń sprzed dwóch tysięcy lat? Czy nie czas coś z tym w końcu zrobić? Przecież zmiana całego świata jest na wyciągnięcie ręki!
„Niech Mi się stanie” kontra feminizm, egoizm i samorealizacja
Wesprzyj nas już teraz!
Doskonałą ilustracją głębokiego konfliktu między współczesnymi wzorcami zachowań oraz wyborami ludzi obecnie żyjących, a postawami i decyzjami części bohaterów Ewangelii – szczególnie ze stron poświęconych narodzinom Syna Bożego – jest mem, na którym anioł Pański zwiastuje Najświętszej Maryi Pannie dobrą nowinę, na co Ona odpowiada, że… nie teraz. Że najpierw musi się zrealizować zawodowo. Słowem: kariera, a potem się zobaczy.
Oczywiście wiemy, że Matka Boża odpowiedziała aniołowi inaczej niż wynika z treści mema. Zamiast słów o samorealizacji padły: Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa! (Łk 1, 38). Niech mi się stanie wtedy, gdy zechce tego Pan Bóg.
Maryja pokazała, że liczyć powinna się przede wszystkim Boża wola. Nie kariera, nie własne, egoistycznie pojmowane plany, ambicje czy aspiracje. Patrząc na to, jak wielkich rzeczy dokonała Najświętsza Maryja Panna i jak zasłużyła się dla całej ludzkości, trzeba przyznać, że był to wybór nad wyraz słuszny.
Niespodziewana ciąża. Maryi kontra „prawo wyboru”
Pozostając w temacie Zwiastowania – wydarzenia ściśle związanego z Bożym Narodzeniem – warto pochylić się nad sytuacją Najświętszej Maryi Panny. Patrząc wyłącznie z ziemskiej perspektywy nie sposób mówić o okolicznościach codziennych lub łatwych. Świadomość trudności miała sama Matka Boża, skoro zapytała anioła: Jakże się to stanie, skoro nie znam męża? (Łk 1, 34).
Maryja – godząc się na wypełnienie orędzia, na zostanie Matką Syna Bożego – wykazała się niezwykłą wiarą. A przecież matką została w sposób niezaplanowany, niespodziewany. Nie przeszkadzało jej to jednak we wzorowym wypełnieniu macierzyńskiego zadania.
Niestety, współczesny świat reaguje na niespodziewane pojawienie się dziecka zupełnie inaczej. Zamiast wzorować się na Maryi, która w doskonałej pokorze przyjęła Wolę Stwórcy, dziś bardzo częstą odpowiedzią jest aborcja.
Maryja pozostała wolna od zmazy grzechu pierworodnego – dlatego też Jej wybór był doskonale dobry. Niewątpliwie jednak Jej sytuacja – patrząc wyłącznie z ziemskiej perspektywy – była tak zawiła, że aż ciężko nam sobie to wyobrazić. Wszak mówimy o młodej kobiecie, która była już po ślubie ze św. Józefem, ale „nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego” (Mt 1, 18).
Zagwozdka. Święty Józef kontra mężczyzna XXI wieku
Trudne wyzwanie stanęło też przed świętym Józefem, którego również bezpośrednio dotyczy powyższy cytat z Ewangelii św. Mateusza. Dowiedział się bowiem, że jego nowo poślubiona żona jest w stanie błogosławionym, ale zaszła w ciąże „nim zamieszkali razem”. To sytuacja – po ludzku – nie do pozazdroszczenia. Jednak oblubieńcowi Maryi ukazał się we śnie anioł Pański, który wyjaśnił świętemu, że w jego Rodzinie dzieją się rzeczy wielkie, że właśnie realizuje się Boży Plan. Józef, jako mądry i pobożny człowiek wielkiej wiary, nie śmiał polemizować. Z wiarą przyjął Bożą wolę, chronił Syna i wychował Go najlepiej, jak tylko potrafił.
Współcześni ludzie także miewają różne, często skomplikowane sytuacje życiowe. Nie stają jednak przed takimi wyzwaniami, jakie były udziałem św. Józefa. Krótko mówiąc: każdy z dzisiaj żyjących ma bez porównania łatwiej. A mimo tego wybory podejmowane przez współczesnych mężczyzn bardzo często bywają do szpiku kości złe.
Brakuje odpowiedzialności za czyny, brakuje odwagi i męstwa, brakuje mądrości i roztropności. Iluż mężczyzn, poprzez swoje wady i zło, jakie świadomie i dobrowolnie wpuścili do serca, odpowiada za zbrodnię aborcji? Iluż namawiało do niej, posługując się wobec zagubionej kobiety emocjonalnym lub materialnym szantażem? Ilu okazało się obojętnymi, ilu nie udzieliło wsparcia potrzebnego, by powiedzieć nowemu życiu „tak”?
Ktoś może oczywiście powiedzieć, że święty Józef i Matka Boża, mimo o wiele trudniejszej sytuacji, mieli jednak łatwiej, gdyż objawił im się anioł, który wytłumaczył, co i dlaczego się dzieje. Ale czy wszyscy współcześnie żyjący słuchają i kierują się wewnętrznym Bożym głosem mówiącym każdemu z nas, co jest dobre, a co złe? A może przeciwnie: przy pomocy coraz mocniejszych używek zagłuszamy sumienie?
Stajenka licha w erze jakości życia
Maryja i Józef przyjęli Bożą wolę, chociaż wiedzieli, że zadanie nie będzie łatwe. Zgodzili się, powiedzieli „tak”, bowiem mieli w sobie otwartość na dary Ducha Świętego.
Kto ma w sobie wiarę, kto otwiera się na działanie Ducha Świętego, dla tego wypełnianie Bożej woli, w tym uczestniczenie w historii Zbawienia, nie stanowi problemu, a wyzwania, choć trudne, są z powodzeniem podejmowane. Ludziom wiary nie przeszkadza mizerna, cicha, stajenka licha. Ważne jest bowiem to, że jest ona pełna niebieskiej chwały.
Najświętsza Rodzina nie liczyła na łatwe życie w komfortowych warunkach. Zamiast popularnej dziś „jakości życia” – w domyśle: życia doczesnego – Maryja i Józef wybrali życie dla Bożej Chwały. Życie trudne, ale owocne. Przyjęli poświęcenie i krzyż, jakim obdarzył ich Pan.
Lud wielbiący i wysławiający Boga kontra bluźniercy i rewolucjoniści
W ewangelicznych historiach czytanych podczas świąt Bożego Narodzenia słyszymy jednak nie tylko o Najświętszej Rodzinie, ale i o innych, powiedzielibyśmy nawet – przypadkowych osobach. Do takich należą między innymi pasterze, którzy w trakcie przychodzenia na świat Jezusa Chrystusa „trzymali straż nocną nad swoją trzodą” (Łk 2, 8). Mówiąc językiem współczesnym: mieli „nockę”.
Dobrą dla świata nowinę objawił im anioł. W odpowiedzi na słowa Posłańca postanowili udać się do Betlejem, po czym „wrócili, wielbiąc i wysławiając Boga za wszystko, co słyszeli i widzieli, jak im to było powiedziane” (Łk 2, 20).
Nie narzekali więc, że ktoś zakłócił ich spokojną pracę, że to nie była kolejna, nudna noc. Nie złorzeczyli. Przeciwnie: chwalili Pana Boga co dziś, w świecie pełnej bluźnierstw „sztuki”, stanowi istotne rozróżnienie na korzyść prostych ludzi sprzed setek lat.
Co więcej, pasterze, o których nie można powiedzieć, by należeli do społeczno-politycznej elity starożytnego Izraela, nie mieli w sobie nic ze znanych nam z historii zrewoltowanych tłumów. Nie traktowali Syna Bożego i Jego przesłania jako „opium dla mas”. Nie chcieli też obwołać Jezusa Chrystusa wodzem społeczno-politycznej rewolucji zaprowadzającej równość. Wielbili Boga i to rozweselało ich serca.
Pyszni królowie świata kontra pokorni królowie z Ewangelii
Święta rodzina i pasterze to nie jedyni bohaterowie Ewangelii, których wybór i decyzje powinny być wzorem dla człowieka wszystkich czasów, jednak na tle współczesnych „standardów” wyglądają niczym przybysze z innej planety. Do nowonarodzonego Syna Bożego przybyli bowiem z darami wielcy ówczesnego świata – i nie czas i miejsce rozstrzygać, czy byli to królowie czy mędrcy.
Ważni politycy czy największe umysły swoich czasów – nieistotne. Ważne, że w czasach, gdy nie istniała nawigacja i przydrożne hotele, mędrcy świata – monarchowie, przeszli długą drogę, aby bez mrugnięcia okiem paść przed Jezusem Chrystusem, Wcielonym Słowem narodzonym w ubogich warunkach, w niewielkim Betlejem pod Jerozolimą, które było najmniejsze „wśród plemion judzkich” (Mi 5, 1).
Królowie dali nam w ten sposób lekcję pokory. Stali się wręcz niedoścignionym wzorem, bo który ze współczesnych polityków, liderów świata nauki, gwiazd sportu lub celebrytów, bez zastrzeżeń, bez oglądania się na sondaże, na to co jest modne, a co stanowi obciach, powie, że najważniejszy jest Jezus Chrystus i Jego Prawo? Kto z nas – choć daleko nam do blichtru biblijnych gości nowonarodzonego Syna Bożego – potrafi postawić Przykazania na pierwszym miejscu, a w stosownej chwili pokornie uznać swój błąd?
Znaleźli dziecię w żłobie, Maryję z Józefem. Co znaleźliby dziś?
Uczestnicy Narodzin Chrystusa – Najświętsza Rodzina, królowie i pastuszkowie – powinni być dla nas, współczesnych, niedoścignionym wzorem. Ich postawy nie znajdują jednak we współczesnym świecie zrozumienia. Tymczasem rewolucjoniści wzięli na cel również samą rodzinę – rodzinę rozumianą tradycyjnie, zdrowo, normalnie, rozumianą jako otwarty na nowe życie sakramentalny związek mężczyzny i kobiety.
Jezus Chrystus narodził się właśnie w rodzinie. Kochającej i – mimo trudności – szczęśliwej. Normalnej. To boli postępowców. To nie przystaje do ich „standardów”. Wszak dziś pod piękne pojęcie „rodziny” próbuje podpiąć się wszystko, co nie ma z nią nic wspólnego – od wolnych związków i życia na „kocią łapę”, przez homoseksualne układy, po „patchworkowe” komuny, gdzie każdy jest dla każdego partnerem, krewnym, przodkiem lub dzieckiem.
Tymczasem normalną rodzinę liderzy współczesności i nowoczesności przedstawiają w przekazach głównego nurtu jako siedlisko zła, patologii, przemocy. Na celowniku jest więc rodzina, w której ojciec jest ojcem, a matka – matką. Z wrogości do rodziny lansowane są absurdalne twierdzenia, że wszyscy mają się wzajemnie uczyć, co wyklucza przekazywanie dzieciom życiowej mądrości przez rodziców i dziadków. W końcu postępowcy rodzinę traktują jako złą, gdyż prawidłowo ułożone relacje kobiety i mężczyzny „narzucającą” przyszłym pokoleniom normalne rozumienie płciowości. Wrogowie normalności szkalują instytucję rodziny, gdyż dobrze wiedzą, że to tam człowiek uczy się hierarchii, cnót oraz porządku. To tam kształtuje się społeczeństwo zgodnie z naturalnym, Bożym porządkiem.
Bóg-człowiek wcielony, a odczłowieczenie XXI wieku
Na celowniku rewolucjonistów znajduje się także człowieczeństwo, czyli natura Jezusa Chrystusa – Boga i człowieka jednocześnie. Natura, jakiej objawienie światu świętujemy 25 grudnia.
Nienawiść rewolucjonistów do człowieczeństwa manifestuje się na wielu polach. Widzimy więc obdzieranie człowieka z duchowości przez materialistyczne prądy filozoficzne i ateizm. Widzimy uprzedmiotowienie człowieka i zamienienie go w jedynie fizyczny obiekt, kawał mięsa służący maksymalizacji zysków ekonomicznych bądź też zaspokajaniu popędów seksualnych – czemu sprzyja demoralizacja najmłodszych poprzez pornografię dostępną na wyciągnięcie ręki i grasowanie w szkołach „edukatorów seksualnych”. Człowieczeństwo jest także niszczone poprzez modyfikowanie ludzkiej natury w ramach ideologicznych projektów inżynierii społecznej, a nawet genetyczne eksperymenty medyczne. Coraz wyraźniej widać też tendencję do hodowania ludzi. W końcu człowiek okradany jest też z najbardziej fundamentalnego prawa – prawa do życia. Gdzieniegdzie w świetle „prawa” morduje się starszych, chorych i niesamodzielnych. Trwa też rzeź niewiniątek – nienarodzonych dzieci. To wszystko czyni drugiemu człowiekowi człowiek. Człowiek – korona stworzenia, która odbierając sobie ludzkie prawa i ludzką godność nadaje je… zwierzętom.
Mimo ogromu zła we współczesnym świecie, zawsze aktualną, ponadczasową Prawdą pozostaje to, że nie do takiego życia zostaliśmy stworzeni. Mamy żyć, by chwalić Pana Boga, by oddawać Mu cześć, zaś cały brud, wszelkie zło i wszystkie grzechy to efekt nieposłuszeństwa względem Prawa Stwórcy. To nasza wina.
Nadzieja od Patriarchów czekana w epoce psychoaktywnego resetu
Świat pozostaje pełen krzywdy, cierpienia i grzechu. Nie odmieni tego pięknie przystrojona choinka, dobrze wysmażony karp, dokładnie odkurzony dywan czy umyte okna. Mimo tego nic nie jest stracone, gdyż jest On – Jezus ukochany, od Patriarchów czekany, od Proroków ogłoszony, od narodów upragniony. On, który przyniósł światu nieznaną wcześniej nadzieję na lepsze jutro. Nadzieję inną niż obietnice ideologów, twórców „nowego, wspaniałego świata”.
Niełatwo ją dostrzec w złym i jednocześnie pędzącym świecie, gdzie nadzieję zastępuje się gadżetami, sumienie zagłusza się używkami, a myśli porządkuje alkoholowy lub narkotyczny reset. Wielu jednak – na szczęście – ciągle ją dostrzega. Wielu wie, gdzie jej szukać. Wielu przychodzi po nią do Chrystusa czekającego w konfesjonale. Dlatego też, pomimo całego zła współczesnego świata, serce rośnie, gdy w kolejce do sakramentalnego oczyszczenia stoją tłumy.
Dzięki miłosiernemu Chrystusowi każdego dnia każdy z nas może odmienić swoje życie, zerwać z dotychczasowymi praktykami i opowiedzieć się po stronie Tego, który jest Mądrością Mądrości oraz Światłością Światłości. To wszystko możliwe jest właśnie dzięki Synowi Bożemu, który umarł i zmartwychwstał za każdego z nas, a którego narodziny świętujemy 25 grudnia.
Michał Wałach