20 czerwca 2018

Bożek fałszywej wolności i ostrzeżenie sprzed 135 lat

Wolność to w dzisiejszych czasach prawdziwy fetysz. Odmieniana przez wszystkie przypadki służy do uzasadnienia bluźnierstw, kłamstw, szpetoty. Zdawał sobie z tego sprawę już Leon XIII, gdy 20 czerwca 1888 opublikował encyklikę Libertas. Obecne w niej potępienie ekscesów liberalizmu pozostaje w znacznej mierze aktualne po dziś dzień.

 

Człowiek XXI wieku uznaje możliwość wyboru zła i grzechu za przejaw wolności. Nic bardziej mylnego! Jak bowiem zauważył Leon XIII w Libertas grzech świadczy, co najwyżej, o wypaczonym korzystaniu z rozumu i wolnej woli.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Wolność polega bowiem na działaniu zgodnie z naturą. Ta zaś w przypadku homo sapiens ma charakter rozumny. Dlatego też narkoman aplikujący sobie kolejną dawkę heroiny nie realizuje wolności, lecz ulega zezwierzęceniu. Takim narkomanem jest zaś każdy grzesznik, podążający za syrenim śpiewem swych namiętności. Kto zaś „popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu” – jak powiedział Pan Jezus.

 

Możliwość wyboru zła nie jest więc prawdziwą wolnością. Leon XIII jasno podkreśla, że sam „Bóg nieskończenie doskonały, dlatego że jest najwyższym rozumem i ze Swej istoty dobrocią, posiada także najwyższą wolność, moralnie złego żadną miarą chcieć nie może”. Gdyby więc czynienie zła stanowiło przejaw wolności, należałoby uznać, że Jan Kowalski ze Szczebrzeszyna prześcignął w wolności samego Stwórcę – o Aniołach i zbawionych ludziach nie wspominając. To jednak absurd.

Podobną niedorzecznością jest twierdzenie, jakoby wolność sprzeciwiała się prawu. Oddajmy ponownie głos Leonowi XIII: „nic też nie mogłoby być tyle przewrotnym i niedorzecznym, jak mówić lub myśleć, że człowiek dlatego, iż jest z natury wolnym, nie powinien zaznać prawa: gdyby tak było, to w następstwie trzeba by utrzymywać, iż wolność wymaga tego koniecznie, aby nie stała z rozumem w związku: toż przeciwnie, daleko prawdziwszym jest, że dlatego należy się ulegać prawu, iż się jest z natury wolnym”. Mowa tu o prawie naturalnym, nadanym przez Stwórcę i zakorzenionym w naturze człowieka.

 

Prawo stanowione

Kościół uczy posłuszeństwa nie tylko prawu naturalnemu, ale i temu stanowionemu przez państwo.  Co jednak, gdy państwo lekceważy sobie rozum i prawo naturalne? Co jeśli legalizuje aborcję, a nawet nakazuje lekarzowi współuczestnictwo w niej? Na przykład jeżeli zmusza profesora Chazana, by ten wskazał lekarza gotowego do zamordowania niewinnego dziecka? Nauka Kościoła, potwierdzona przez Leona XIII jest jasna – przepisy sprzeczne z rozumem, z prawem naturalnym nie są de facto prawami. Nie wiążą więc ludzi w sumieniu.

 

Liberalne wolności

W encyklice Libertas Leon XIII nie tylko przedstawił katolicką naukę o wolności, ale też rozprawił się z propagowanymi i absolutyzowanymi przez liberalizm swobodami. Stanowczo podkreślił chociażby, że „zabrania zatem sprawiedliwość, zabrania rozum, iżby państwo miało być bez Boga, lub co by się ateizmowi równało, w równej mierze usposobionym było względem przeróżnych, jak je zowią religii, i każdej tych samych praw użyczało”.

 

Dziś wielu oburzyłoby się na te słowa. Dlatego też wielu przeszkadza nauczanie religii w szkołach czy kościelno-państwowe uroczystości. Dlaczego taką samą estymą jak Kościół nie cieszą się w Polsce wyznawcy Latającego Potwora Spaghetti ? – zapytują z ironicznym uśmieszkiem.

 

Inni, bardziej stonowani zapytują: czyż nie musimy oddać cezarowi co cesarskie, a Bogu, co Boskie? Owszem musimy! Czy jednak również cezar nie powinien oddawać Stwórcy tego, co Mu się należy? Czy dostał on jakąś dyspensę od tego obowiązku? Jeśli tak, to Ewangelia nic na ten temat nie mówi!

Gdyby w ustroju starożytnego Rzymu tego typu dyspensa od religijności i moralności dotyczyła cezara, to w demokracji obejmowałaby cały suwerenny naród. Dziś wszak wszyscy jesteśmy cezarami, gdy głosujemy w wyborach czy referendach. Nie znaczy to jednak, że nie jesteśmy i wtedy zobowiązani do posłuszeństwa Stwórcy – Irlandczycy z pewnością nie dysponowali prawem do złamania Piątego Przykazania.

 

W polityce zarówno cezar, jak i „suwerenny lud” muszą słuchać się Boga, ponieważ ten stworzył nas jako istoty społeczne. Wspólnota polityczna, jako dzieło Boże pozostaje zależne od Stwórcy i powinno tę zależność uznawać. Ludzie uczestnicząc w życiu publicznym, nie przechodzą przecież nagle do jakiegoś innego wymiaru, do innego wszechświata, gdzie nie obowiązuje obowiązek etyczny i religijny. Każdy powinien oddać cezarowi co cesarskie (podatek, cześć, przestrzeganie słusznego prawa), a Bogu, co Boskie.

 

Wolność słowa

Inny bożek liberałów, z jakim rozprawia się Leon XIII to zasada absolutnej wolności słowa – a więc swobody dla zła i szpetoty. „Prawem jest, aby to, co jest prawdziwym, co jest uczciwym, swobodnie i roztropnie w państwie rozszerzać, iżby się stało własnością jak największej liczby osób; natomiast sprawiedliwe jest, aby kłamstwa opinie, ponad które nie masz większej zarazy dla umysłu; dalej występki, które ducha i obyczaje psowają, stłumiała pilnie publiczna władza, iżby się ze zgubą rzeczypospolitej nie zdołały rozpościerać” – pisał papież.

 

 

Słusznie prawił Leon XIII. Wprawdzie – przyznajmy – zasada bezwzględnej wolności słowa ładnie wygląda na papierze. Ale zejdźmy z wyżyn abstrakcji, oderwijmy się od biurka liberalnego ideologa i przejdźmy do rzeczywistego świata. W nim zaś z jednej strony mamy bogate koncerny medialne, a z drugiej pojedynczego obywatela. Ten pierwszy rozsiewa swe tezy w telewizji czy wysokonakładowej prasie i dociera dzięki temu do milionów ludzi. Ten drugi co najwyżej swobodnie podzieli się swymi przekonaniami z grupką znajomych.

 

Internet wprawdzie umożliwia dotarcie do szerszego grona, wciąż jednak trudno mówić o równej konkurencji pojedynczego autora wpisów na Twitterze czy blogu z przedsiębiorstwem zakładającym rozbudowany portal i przeznaczającym miliony na jego wykonanie i promocję. Przy braku roztropnych regulacji w ewentualnym sporze między nimi zwyciężą nie argumenty, lecz pieniądz.

Roztropne, umiarkowane ograniczenia wolności słowa są niekiedy niezbędne także dlatego, że w sytuacji wolnej amerykanki zwyciężą promotorzy rozwiązań łatwych i przyjemnych – a często niemoralnych. Sama publikacja sprzecznych z etyką treści może zwiększyć sprzedaż. Katolik musi zatem odpowiedzieć sobie na pytanie, co woli: wolny rynek prasy czy zachowanie czystości.

 

Wolność nauczania

Całkowite wycofanie się państwa z regulacji w sprawie wolności słowa oznacza więc de facto uprzywilejowanie zamożniejszych, nieznających skrupułów i apelujących do niskich instynktów. Podobnie jest z wolnością nauczania.

 

„Widocznym tedy” – zauważa Leon XIII – „że owa wolność, o której nawiązaliśmy tę mowę, o ile przywłaszcza sobie swobodę nauczania czegokolwiek bądź wedle swego zapatrywania, ściera się bardzo z rozumem i zrodziła się dla wywołania zupełnego przewrotu w umysłach: władza publiczna, szanując swój obowiązek, nie może dopuścić w społeczeństwie do takiej swawoli. Tym bardziej zaś, bo powaga nauczycieli wiele waży dla słuchaczy; a czy to, co doktor wykłada, prawdziwym jest, z rzadka tylko osądzić może uczeń z siebie”.

 

Swoboda akademicka to niewątpliwie cenna wartość – jednak nieabsolutna. Nie można pozwolić, by pod jej przykrywką dochodziło do manipulacji czy ideologicznego prania mózgów. Papież podkreśla, że w pewnych przypadkach można tolerować błąd, aby uniknąć większego zła. W konkretnych sytuacjach należy więc tolerować istnienie liberalnych swobody. Jednak nie należy jednak uznawać absolutnej wolności słowa czy nauczania za ideał.

 

Powiedzmy na koniec jasno: Leon XIII nie pochwala w Libertas tyranii ani absolutyzmu. Papież podkreśla bowiem, że prawo stanowione nie zobowiązuje do posłuszeństwa, jeśli sprzeciwia się prawu naturalnemu. Broni także niezależności narodów czy regionów.

 

Nic w tym dziwnego! Wszak Kościół nie jest wrogiem wolności. Żadna chyba instytucja nie przyczyniła się w równym stopniu do zniesienia niewolnictwa, odejścia od tyranii czy powszechnego w starożytności otaczania władców boskim kultem. Jednak nie walka o ziemską swobodę jest celem Kościoła. Broni on bowiem ludzi przed najgorszą tyranią – tyranią grzechu. Ta zaś równie często przychodzi z czarnym mundurem totalitarysty, co w masce uśmiechniętego liberała.

 

Marcin Jendrzejczak

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij