Trzeba mieć nadzieję, że w przyszłości w Bazylice św. Piotra to sam papież odprawiać będzie Mszę świętą w tradycyjnym rycie. Tymczasem, w obliczu Traditionis custodes i Responsa ad dubia, dobrzy katolicy przywiązani do dawnej liturgii nie powinni ulegać rozgoryczeniu. Niech dalej kochają papieża, niech modlą się intensywnie; a jeżeli to dla dobra dusz konieczne, niech sprzeciwiają się niesprawiedliwym zarządzeniom. To, czego dokonano za sprawą publikacji wymienionych dokumentów, stanowi wielką krzywdę dla całego Kościoła, psując też ekumeniczne relacje z prawosławiem. Trudno też wskazać, jak nowe regulacje w sprawie liturgii tradycyjnej miałyby być do pogodzenia z synodalnością. Mówił o tym w rozmowie z Diane Montagną JE bp Athanasius Schneider.
Portal PCh24.pl publikuje tłumaczenie całej rozmowy, pierwotnie opublikowanej na łamach „The Remnant”.
Diane Montagna: Wasza Ekscelencjo, w dniu 18 grudnia arcybiskup Arthur Roche, prefekt Kongregacji ds. Kultu Bożego, wydał nowe wytyczne, które mają bardziej ograniczyć tradycyjną Mszę i sakramenty. [Dokument] został wydany w formie odpowiedzi na 11 dubiów (wątpliwości), które, jak powiedział Watykan, są najbardziej powtarzającymi się zapytaniami, jakie otrzymywano w sprawie listu apostolskiego papieża Franciszka Traditions custodes. Jakie są ogólne wrażenia Waszej Ekscelencji na temat tego dokumentu?
Wesprzyj nas już teraz!
JE bp Athanasius Schneider: Moim pierwszym wrażeniem było to, że bez potrzeby otwarte zostały znowu stare rany w życiu Kościoła, pod pretekstem osiągnięcia większej jedności. Takie środki, w ten sposób usprawiedliwiane, graniczą z kpiną, bo ewidentnie przeczą ogólnej polityce papieża Franciszka leczenia ran w życiu Kościoła naszych czasów, tak, jak wyraził to na przykład w następujących słowach: „To, czego Kościół dzisiaj najbardziej potrzebuje, to zdolność do leczenia ran i ogrzewania serc wiernych; potrzeba bliskości. Widzę Kościół jako szpital polowy po bitwie. Nie ma sensu pytać ciężko rannej osoby, czy ma wysoki cholesterol albo poziom cukru we krwi! Trzeba uleczyć jej rany. Wtedy możemy rozmawiać o wszystkim innym. Leczyć rany, leczyć rany…” (Wywiad z papieżem Franciszkiem przeprowadzony przez o. Antonio Spadaro, L’Osservatore Romano, 21 września 2013).
Nowe wytyczne zdradzają „wrogą sztywność”, by użyć frazy papieża Franciszka, którą niekiedy wykorzystuje przestrzegając biskupów (zob. np. Przemówienie na Koniec Trzeciego Nadzwyczajnego Zgromadzenia Generalnego Synodu Biskupów, 18 października 2014). Mamy do czynienia z tekstem o niesłychanej sztywności i surowym uniformizmie, który przypomina niektóre decyzje Inkwizycji albo odpowiedzi na dubia z przeszłości, charakteryzujące się nadętym legalizmem liturgicznym. W zimny, biurokratyczny sposób te nowe wytyczne nakładają tak bezlitosne i dyskryminujące normy na życie wielu młodych katolików, zarówno księży jak i świeckich mężczyzn i kobiet, że nie byłoby zaskakujące, gdyby poczuli się oni w zwolnionym tempie duchowo torturowani.
Dla każdego obiektywnego obserwatora jasne przesłanie tych nowych wytycznych wysłanych do katolików przywiązanych do tradycyjnej liturgii brzmi: „Z waszym religijnym doświadczeniem nie jesteście w Kościele mile widziani! Wasze doświadczenie tradycyjnej liturgii jest fałszywe i nieautentyczne, żyjecie w samo-oszustwie! Nie ma różnorodności liturgicznej w dzisiejszym Kościele, bo jest tylko jeden jedyny wyraz lex orandi, a jest nim zreformowana liturgia. Jest tylko jedno prawo i zgodnie z tym prawem musicie umrzeć, to znaczy musicie odciąć się od liturgii waszych przodków i świętych!”
Autorzy tych wytycznych zapomnieli najwyraźniej o następującej regule przedłożonej przez II Sobór Watykański: „W sprawach, które nie dotyczą wiary lub dobra powszechnego, Kościół nie chce narzucać sztywnych, jednolitych form nawet w liturgii” (Sacrosanctum Concilium, 37). Nowe wytyczne unieważniają to, co powiedział papież Franciszek: „Rozróżnianie… to kreatywny proces, który nie jest ograniczony do schematów. To antidotum na sztywność, bo te same rozwiązanie nie wszędzie działają” (Przemówienie do biskupów wyświęconych w minionym roku, 14 września 2017).
Wielu katolickich biskupów dało luźną i umiarkowaną interpretację Traditionis custodes. Nowe wytyczne sugerują silnie, że Stolica Apostolska dokręca teraz śrubę, by zapewnić, że biskupi będą działać zgodnie z „kierunkiem” wyznaczonym przez Kongregację ds. Kultu Bożego. Jakie jest przesłanie Waszej Ekscelencji do braci biskupów?
Zachęciłbym moich braci biskupów, aby byli prawdziwymi pasterzami i rozszerzali „kreatywną życzliwość” wobec swoich wiernych, którzy wyrośli w dawnej formie rytu rzymskiego albo którzy przeżyli decydujące i pełne łaski spotkanie z Bogiem właśnie dzięki tej formie liturgii Kościoła. W istocie papież Franciszek często prosił biskupów, by stosować kreatywność duszpasterską wobec tych ludzi, którzy są zmarginalizowani i których religijne aspiracje są błędnie oceniane. Wielu wiernych, którzy przywiązani są do starszej formy rytu rzymskiego, zwłaszcza ludzi młodych, jest dalekich od zaangażowania w eklezjalne i liturgiczne polemiki odnośnie II Soboru Watykańskiego oraz Novus Ordo. Stąd jako prawdziwi pasterze, biskupi powinni znajdywać kreatywne rozwiązania, tak, by ci wierni nie zostali zepchnięci do getta i nie byli traktowani jak katolicy drugiej kategorii. Biskupi mogą zastosować moralną zasadę epikeia, gdzie nie przestrzega się prawa, w całości lub w części, ze względu na większe dobro.
W swoim liście dołączonym do Traditionis custodes papież Franciszek powiedział biskupom świata, że podjął decyzję o odwołaniu wszystkich norm, instrukcji, zezwoleń i obyczajów, które poprzedzają jego motu proprio, w odpowiedzi na ich prośbę. Wykazano jednak szczegółowo w trzech udokumentowanych publikacjach, które zawierają zbiór cytatów z biskupów zawarty w drobiazgowym raporcie przygotowanym dla papieża Franciszka przez Kongregację Nauki Wiary, że przesłanie skierowane przez biskupów było takie, by po prostu zostawić Summorum pontificum w spokoju i działać dalej, roztropnie i ostrożnie je stosując. Czy nadszedł czas, by wezwać Stolicę Apostolską do opublikowania głównego, szczegółowego raportu Kongregacji Nauki Wiary?
Papież Franciszek wielokrotnie wzywał do całkowitej przejrzystości w życiu Kościoła, zwłaszcza w Kurii Rzymskiej, jak świadczą o tym następujące stwierdzenia: „Celem, jaki zawsze trzeba osiągnąć, jest wytworzenie większej harmonii w pracy różnych dykasterii i urzędów, po to, by uzyskać efektywniejszą współpracę w całkowitej przejrzystości, która buduje autentyczną synodalność i kolegialność” (Powitanie kardynałów zgromadzonych na konsystorzu, 12 luty 2015). Publikacja szczegółowego raportu przygotowanego przez Kongregację Nauki Wiary, a bazującego na jej ankiecie wysłanej do biskupów świata, jest stąd bardzo potrzebna. Nawet jeżeli do tego w najbliższej przyszłości nie dojdzie, wiemy, że „nie ma nic ukrytego, co by nie miało być ujawnione, ani nic tajemnego, co by nie było poznane i na jaw nie wyszło” (Łk 8, 17).
Włoski jezuita i Doktor Kościoła, św. Robert Bellarmin (1542-1621), powiedział: „Tak jak jest uprawnione opierać się papieżowi, jeżeli zaatakowałby człowieka, tak samo jest uprawnione opierać mu się, jeżeli zaatakowałby dusze lub niepokoił państwo, a jeszcze bardziej, gdyby uderzył w celu zniszczenia Kościoła. Jest uprawnione, powiadam, opierać mu się, nie robić tego, co nakazuje i przeszkadzać w wypełnianiu jego woli”. Czy biskupi jako następcy Apostołów mają obowiązek przeciwstawiać się tym zarządzeniom?
Biskupi mają prawo do pełnego czci i mądrego opierania się tym zarządzeniom, ponieważ wyraźnie szkodzą one dobru całego Kościoła, a to wskutek niemal całkowitego zniesienia tysiącletniego doświadczenia liturgicznego, które dowiodło swojej owocności. Całemu Kościołowi przynosi szkodę odrzucenie wielkiego skarbu liturgicznych rytów zawartych w Pontificale Romanum, włączając w to teologicznie i liturgiczne bogate ryty niższych i wyższych święceń, ryt bierzmowania i wiele obrzędów poświęcenia (ołtarzy, kościołów, dziewic), przechowywanych przez Kościół rzymski nie przez jedynie pięćdziesiąt lat, tak jak jest to w przypadku zreformowanych rytów liturgicznych, ale przez ponad tysiąclecie.
Ci, którzy sprawują obecnie w Rzymie władzę – a którzy mają relatywnie krótki okres urzędowania w porównaniu z dwutysiącletnią historią Kościoła – nie mogą zachowywać się tak, jakby byli wyłącznymi właścicielami tysiącletniego liturgicznego skarbca Kościoła. Co więcej, znaczna większość przykładnych katolików, którzy przywiązani są do tradycyjnej liturgii, a którzy w żaden sposób nie uwłaczają wierności należnej papieżowi i swoim własnym biskupom, jest otwarcie oczerniana i dyskryminowana. Biskupi – przede wszystkim członkowie świętego Kolegium Kardynałów – powinni wyrazić papieżowi swoje obawy, przestrzegając go przed poważną szkodą i rażącą niesprawiedliwością, jaką popełnia się przeciwko znacznej grupie dobrych katolików.
Jakie kwestie kanoniczne wiążą się z Responsa ad dubia? Czy ten dokument jest legalny?
Z formalnego punktu widzenia ten dokument jest legalny, ponieważ został wydany przez uprawniony autorytet Stolicy Apostolskiej, to znaczy przez Kongregację ds. Kultu Bożego, za aprobatą biskupa Rzymu. Responsa ad dubia stanowią uderzający przykład dobrze znanej maksymy „summum ius, summa iniuria”, to znaczy: prawo, które jest formalnie prawidłowe, może stać się wielką niesprawiedliwością. Ten dokument przejdzie do historii jako tragiczny przykład na rozwiązanie przez Stolicę Apostolską delikatnej kwestii duszpasterskiej z użyciem przemocy.
Nowe wytyczne Kongregacji ds. Kultu Bożego niczego nie rozwiązały, ale zamiast tego stworzyły duszpasterski impas i poważne problemy sumienia dla wielu księży i wiernych. Warto zauważyć, że jesteśmy świadkami nieprzejednanych metod, podobnych do [metod] Inkwizycji, które stosuje się w czasie pontyfikatu, który sam stylizuje się na pełen „łagodności” i wrażliwości duszpasterskiej, jak świadczą o tym następujące słowa papieża Franciszka: „Jeżeli nie staniemy się Kościołem bliskości z nastawieniem na współczucie i czułą miłość, to nie będziemy Kościołem Pana. Nie zapominajmy o stylu Boga, który musi nam pomagać: bliskość, współczucie i czuła miłość” (Przemówienie na otwarcie synodu, 9 października 2021).
W jakim położeniu znajdują się na gruncie tego dokumentu instytuty dawnej Ecclesia Dei? Czy mogą nadal wyświęcać księży w rycie tradycyjnym?
Dokument wydany przez Kongregację ds. Kultu Bożego nie wymienia wprost instytutów dawnej Ecclesia Dei. Stąd jest niejasne, czy te instytuty i wspólnoty będą mogły nadal używać dawnego Pontificale Romanum dla niższych i wyższych święceń oraz dla celebracji sakramentu bierzmowania, w zgodzie z tym samym Pontificale, w swoich parafiach personalnych oraz w innych miejscach, w których pełnią swój apostolat. Stolica Apostolska musi rozważyć fakt, że ta sama Stolica Apostolska, erygując te instytuty, dała im gwarancję, że będą mogły używać ważnych ksiąg liturgicznych sprzed Soboru Watykańskiego II. W odniesieniu do tej kwestii punktem newralgicznym jest sakrament święceń. Gdyby Stolica Apostolska miała odmówić tym instytutom i wspólnotom dawnego sakramentu święceń, stanowiłoby to straszliwy przykład złamania własnego uroczystego słowa i umniejszyłoby wiarygodność i uczciwość Stolicy Apostolskiej, także w relacjach ekumenicznych ze wspólnotami niekatolickimi. Wspólnoty niekatolickie to widzą i mogą wyraźnie dostrzec, że Stolica Apostolska łamie swoje słowo w odniesieniu do grupy katolików, z którą wypracowała pokojowe i pojednawcze rozwiązanie. Brutalne i zdradzieckie potraktowanie katolików związanych z dawną tradycją liturgiczną z pewnością nie zainspiruje kościelnych wspólnot prawosławnych do pojednania ze Stolicą Apostolską.
Dlaczego Watykan chce pozwolić grupie New Ways Ministry, która promuje agendę LGBT, na udział w synodzie o synodalności, a jednocześnie nie zamierza wysłuchać tradycyjnych katolików ani skonsultować z nimi którychkolwiek z tych nowych rozwiązań? Jak wierzący mają traktować synodalność, skoro hierarchia wysłuchuje grupy oponującej nauczaniu Kościoła, ale już nie katolików podtrzymujących Tradycję i nauczanie Kościoła?
Arbitralne „wskazywanie i wybieranie” przez Stolicę Apostolską ujawnia każdemu obiektywnemu obserwatorowi, że „synodalność” z jej „wysłuchiwaniem wszystkich” jest obecnie jednostronnym ideologicznym przedsięwzięciem. Nie jest to prawdziwa synodalność, ale skoncentrowany na sobie wysiłek nietolerancyjnych, tak samo myślących osób, ze z góry przyjętą agendą uczynienia wiary katolickiej i katolickiej liturgii w coraz większej mierze mętnymi i niejasnymi. Ktokolwiek stanowi przeszkodę dla tej agendy, tak jak wielu katolików, w tym wielu młodych ludzi przywiązanych do tradycyjnej liturgii, nie zostanie włączony w proces decyzyjny.
Ks. Claude Barthe, historyk, prawnik i ekspert w dziedzinie tradycyjnej liturgii z diecezji Fréjus-Toulon we Francji, powiedział w rozmowie z National Catholic Register po wydaniu dokumentu, że „w imię sensus fidelium musimy przeciwstawić się Traditionis cusotdes i jego wyjaśnieniom poprzez brak ich przyjęcia, ponieważ jest to prawo doktrynalnie niesprawiedliwe”. Jak, w opinii Waszej Ekscelencji, świeccy powinni odpowiedzieć na nowe wytyczne?
Ze względu na duchowe dobro całego Kościoła i godność Stolicy Apostolskiej, która zawsze czujnie strzegła i przekazywała całe dziedzictwo liturgiczne, świeccy powinni nadal prosić urzędników Stolicy Apostolskiej, a przede wszystkim samego papieża, o zapewnienie pełnej wolności liturgii tradycyjnej, w tym całego liturgicznego dziedzictwa Kościoła rzymskiego, bez żadnych poniżających i dyskryminujących warunków. Takie prośby należy składać w postaci petycji, a zwłaszcza za pomocą ogólnoświatowego łańcucha modlitewnego. Powinni naśladować upartą wdowę w jej natarczywości wobec niesprawiedliwego sędziego, o czym mówił w Ewangelii nasz Pan (zob. Łk 18, 1-8).
Mogą pójść za radą samego papieża Franciszka, który wzywał świeckich do „niepokojenia” ich pasterzy, cytując św. Cezarego z Arles (zm. 542). Papież Franciszek powiedział:
„Kiedyś przeczytałem coś bardzo pięknego o tym, jak Lud Boży pomagał biskupom i księżom w byciu dobrymi pasterzami. To tekst św. Cezarego z Arles, Ojca z pierwszych wieków Kościoła. Wyjaśniał on, jak Lud Boży powinien pomagać duszpasterzowi i dał taki przykład: kiedy cielę jest głodne, idzie do krowy, swojej matki, po mleko. Krowa jednak nie daje mleka: wydaje się, że je zatrzymuje. Co robi wówczas cielę? Uderza nosem w wymię krowy, tak, by poleciało mleko. To piękny obraz! Tacy musicie być i wy wobec waszych pasterzy, mówił ten święty: zawsze pukajcie do ich drzwi, do ich serc, tak by dali wam mleko nauczania, mleko łaski i mleko prowadzenia. Proszę was, kłopoczcie pasterzy, niepokójcie ich, wszystkich nas, pasterzy, tak, byśmy dawali wam mleko łaski, nauczania i prowadzenia. Kłopoczcie ich! Pomyślcie o tym pięknym obrazie małego cielęcia, które kłopocze swoją matkę po to, by otrzymać coś do jedzenia” (Regina caeli, 11 maja 2014).
To, co zdaje się wynikać z tego dokumentu, to fakt, że jest to triumf magisterialnego pozytywizmu, a nie otrzymanej wiary. Innymi słowy, mówi się nam teraz, że mamy wierzyć w sprawie liturgii w coś przeciwnego niż to, co otrzymaliśmy od naszej Świętej Matki Kościoła odnośnie tego, co jest prawdziwe, dobre, piękne i święte.
Myślę, że wszyscy postąpilibyśmy właściwie, a przede wszystkim ci, którzy mają w Kościele ważne stanowiska, gdybyśmy pamiętali o niezmiennej postawie Kościoła rzymskiego na przestrzeni wieków, to znaczy o poszanowaniu dla decydującej wagi tradycji we wierze i liturgii Kościoła. Zasada pierwszych wieków, sformułowana przez papieża Stefana I (zm. 257), pozostaje jasnym przykładem: nihil innovetur nisi quod traditum est, to znaczy: „niech zmianie nie podlega nic, co zostało przekazane”. Odnosząc tę zasadę do reformy liturgicznej, nie tylko należy zachować substancję, ale także inne istotne części rytu liturgicznego. Novus Ordo Missae jest przykładem reformy, w której w znaczących częściach Mszy wprowadzono innowacje, których nie przekazano, jak na przykład nowe modlitwy ofiarowania albo istnienie różnorodnych modlitw eucharystycznych. Autentyczną Mszą II Soboru Watykańskiego jest Ordo Missae z 1965 roku ze swoimi ostrożnymi i nierewolucyjnymi zmianami.
W czasach wielkiego i powszechnego zamieszania doktrynalnego i liturgicznego, w czasach eksperymentów i innowacji, katolik powinien iść za starożytnością, zgodnie ze świętym Wincentym z Lerynu (zm. 445):
„Co powinien zrobić katolicki chrześcijanin, jeżeli niewielka część Kościoła odcięłaby się od jedności powszechnej wiary? Co, jeżeli nie przenosić zdrowie całego ciała nad chorobę niezdrowego i zepsutego członka? A co, jeżeli jakaś nowa choroba zamierzałaby zainfekować nie tylko nieznaczącą część Kościoła, ale jego całość? Wówczas byłoby jego zadaniem przylgnąć do starożytności, której w tym momencie nie można zwieść żadnym fałszem nowinkarstwa. A co jeżeli w samej starożytności znajdowałby się błąd u dwóch albo trzech ludzi, a nawet całego miasta lub zgoła prowincji? Wówczas jego zadaniem byłoby ze wszech miar przenosić nad pochopność i ignorancję nielicznych dekrety, jeżeli takie by były, starożytnych Soborów Powszechnych. A co, jeżeli jakiś błąd pojawiłby się w sprawie, w której nie ma takich dekretów? Wówczas trzeba zestawić, przeanalizować oraz przebadać opinie starożytnych, tych mianowicie, którzy żyjąc w różnych czasach i miejscach, a jednak trwając w komunii i wierze jednego Kościoła katolickiego, byli autorytetami silnie aprobowanymi i akceptowanymi: i cokolwiek uda się ustalić, że było utrzymywane, pisane, nauczane, i to nie przez jednego czy dwóch, ale przez wszystkich, na równi, jednogłośnie, otwarcie, często i uparcie, to właśnie trzeba przyjąć dla siebie do wierzenia bez żadnej wątpliwości czy wahania” (Commonitorium 3, 7-8).
W czasach zamętu idźmy za starożytnością i do niej przylegajmy, a to oznacza ścisłe trzymanie się tradycji, która była obowiązująca zanim wprowadzono dwuznaczne nowinki. To była wiodąca zasada Kościoła rzymskiego na przestrzeni wieków.
W ocenie Waszej Ekscelencji, jaki ten dokument będzie miał wpływ na seminaria i jakie jest przesłanie Waszej Ekscelencji do księży i seminarzystów?
Księża i seminarzyści powinni zintensyfikować swoje studia nad dokumentami dotyczącymi tradycji katolickiej wiary i katolickiej liturgii, w ten sposób zwiększając swoją miłość do tego, w co wierzyli nasi przodkowie i święci, co cenili i co kochali: tradycyjną liturgię Kościoła rzymskiego. Powinni nieustannie prosić swoich przełożonych i biskupów o pozwolenie na celebrowanie tradycyjnej liturgii oraz o stosowanie zasady epikeia w przyznawaniu, przynajmniej indywidualnie, prawa do celebrowania w dawnym rycie. Jeżeli otrzymają odpowiedź odmowną, to mogą, stosując tę samą zasadę epikeia – oraz zasadę wyjątkowej sytuacji obecnego bezprzykładnego kryzysu w Kościele – celebrować, przynajmniej prywatnie, tradycyjny ryt Mszy świętej.
Jeżeli papież Franciszek może unieważnić dziedzictwo Benedykta XVI (to znaczy Summorum pontificum) i bezpośrednio zaprzeczyć nauczaniu Benedykta na temat tak ważny jak święta liturgia (oraz nauczaniu św. papieża Piusa V z Quo primum), czy to znaczy, że wszelkie nauczanie papieży może zostać łatwo unieważnione przez ich następców, a jeżeli tak, to gdzie jest autorytet Piotra? Jaki precedens stanowi to dla autorytetu przyszłego nauczania papieskiego i dla autorytetu Kościoła w ogóle?
Tradycja i starożytność zawsze powinny mieć prymat. Im wierniej papież zachowuje i przekazuje żywe skarby wiary i liturgii rzymskiego Kościoła – które w żadnej mierze nie są „eksponatami muzealnymi”, ale raczej żywotną rzeczywistością, tak jak były dla wielu wielkich świętych – tym lepiej wypełnia swoje właściwe zadanie i pełni swój właściwy urząd jako następca Piotra. Papież powinien unieważniać jedynie te decyzje swoich poprzedników, które są ewidentnymi nowinkami i zerwaniem z wiarą i rytami liturgicznymi. Mamy kilka takich przykładów w historii. Listy papieża Honoriusza I (zm. 638), które były z doktrynalnego punktu widzenia bardzo dwuznaczne, zostały unieważnione przez jego następców; na przykład przez św. Leona II, który stwierdził: „Honoriusz, zamiast oczyszczać Kościół apostolski, pozwolił na to, by nieskalana wiara została splamiona zdradą profanacji”. By zacytować inny przykład: w 1535 roku papież Paweł III opublikował brewiarz, który skompilował kardynał Quiñones i który miał ponad 100 wydań. Tymczasem ze względu na brak poszanowania dla tradycji został on zakazany w 1558 roku przez papieża Pawła IV.
Traditionis custodes i nowy dokument Kongregacji ds. Kultu Bożego niszczą cierpliwą pracę na rzecz pokoju, pojednania i komunii eklezjalnej, którą wykonali papieże Jan Paweł II za sprawą motu proprio Ecclesia Dei oraz Benedykt XVI za sprawą Summorum pontificum. Prawdziwie budowali oni mosty dla Tradycji i znacznej części tradycyjnych duchownych i wiernych, pokazując w ten sposób, co to w istocie znaczy być pontifeksem. Tymczasem papież Franciszek rozebrał most, który wzniosło dwóch jego poprzedników.
Wasza Ekscelencja często ma do czynienia z duchowieństwem prawosławnym. Prawosławni przywódcy zbliżyli się do Kościoła katolickiego podczas pontyfikatu Benedykta XVI, przede wszystkim z powodu jego poszanowania dla świętej liturgii. Jak w ocenie Waszej Ekscelencji będą oni postrzegać obecne decyzje wykluczające tradycyjną liturgię i sakramenty Kościoła rzymskiego? Jaki efekt może to mieć na ekumeniczne relacje z prawosławiem?
Środki przedsięwzięte przez Stolicę Apostolską, które pokazują oczywistą pogardę wobec starożytnej tradycji liturgicznej, bez cienia wątpliwości poszerzą przestrzeń już istniejącego braku zaufania wobec Stolicy Apostolskiej ze strony kościołów prawosławnych, zwłaszcza ze strony prawosławia rosyjskiego. Dobrze pamiętam, że gdy papież Benedykt XVI wydał naprawdę epokowe i wielkoduszne motu proprio Summorum pontificum, gratulował mi szereg rosyjsko-prawosławnych księży i biskupów. Jeden z prawosławnych biskupów zaproponował nawet sprawowanie w każdą niedzielę tradycyjnej Mszy łacińskiej w naszej katedrze.
Jak można to rozwiązać? Co musi się stać, by zakończone zostały wojny liturgiczne, które, jak mówią tradycyjni katolicy, zostały teraz na nowo wywołane?
Musimy pamiętać, że akty przemocy nie trwają długo. Przemoc i niesprawiedliwość wyrządzona przez ostatni dokument Stolicy Apostolskiej znacznej części modelowych synów i córek Kościoła przyniesie odwrotny efekt. Tradycja liturgiczna będzie jeszcze bardziej kochana i pielęgnowana. Niektórzy księża i wierni zostaną zmuszeni do życia „Mszami w katakumbach”. Nie powinni jednak tracić nadziei ani ulegać rozgoryczeniu. Boża Opatrzność dopuściła tę bolesną próbę, w której doświadczamy prześladowania przez urzędników Stolicy Apostolskiej dobrych katolików, którzy przywiązani są do liczącego sobie tysiąc lat skarbu liturgicznego Kościoła rzymskiego. Powinni oni dalej kochać papieża i swoich biskupów i wzmóc modlitwę oraz akty wynagradzające i pokutne, pokornie błagając Boga by raczył otworzyć oczy papieżowi i biskupom, wzbudzając w nich szacunek i miłość do skarbu tych starożytnych tradycji liturgicznych. Oby papież Franciszek i wielu innych biskupów przypomniało sobie radość dni ich dzieciństwa i młodości, gdy słyszeli lub sami wypowiadali te poruszające i wiecznie młode słowa: Introibo ad altare Dei, ad Deum qui laetificat iuventutem meam!, to znaczy „Przystąpię do Ołtarza Bożego: do Boga, który rozwesela młodość moją”. Mamy wielką nadzieję, że pewnego dnia biskup Rzymu osobiście wypowie te słowa u stopni ołtarza w Bazylice św. Piotra w Rzymie.
Tłum. Pach