To kolejna rocznica abdykacji Benedykta XVI. Nie cichną jednak spekulacje na temat jego pontyfikatu i decyzji o rezygnacji. Paweł Chmielewski w najnowszej książce „Pontyfikat Kryzysu” decyduje się pójść ich śladami i odpowiedzieć na najgorętsze pytania.
O roli Benedykta XVI po 24 marca 2013 roku mówił również Athanasius Schneider, biskup pomocniczy Astany/ Nur-Sułtan w Kazachstanie. Hierarcha w rozmowie z amerykańskim publicystą dr. Taylorem Marshallem wskazywał na bezzasadność argumentacji tych, którzy twierdzą, jakoby Benedykt XVI pozostał papieżem, a Franciszek w związku z tym nie jest i nigdy nim nie będzie:
Takie próby są moim zdaniem przeciwne zdrowemu rozsądkowi oraz istniejącym świadectwom. Jest kilka dowodów oraz wypowiedzi byłego papieża Benedykta, w których wskazywał, że nie jest papieżem. Kiedy po raz ostatni spotkał się z kardynałami, już po ogłoszeniu rezygnacji, powiedział do kardynałów, że wybiorą nowego papieża, któremu on będzie podległy i któremu obiecuje posłuszeństwo. Jak mógłby poddać się komuś, kto nie jest papieżem? To sprzeczność. Benedykt byłby schizofrenikiem, gdyby myślał w ten sposób. Podczas ostatniej audiencji generalnej mówił też jasno: „Zrezygnowałem z pełną świadomością, dobrowolnie i wiedząc o wszystkich konsekwencjach tego aktu”. Te słowa padły już dawno. Są też dwa inne dowody. W liście, który napisał w 2014 roku do watykanisty Andrei Torniellego, niemal powtórzył swoje słowa z audiencji generalnej i powiedział, że nie ma najmniejszej wątpliwości co do ważności jego rezygnacji. Byłoby absurdem w to wątpić. […] W 2019 roku w rozmowie z dziennikarzem z włoskiej gazety „Corriere della Sera” papież Benedykt powiedział, jak podał to dziennikarz, […] że jest tylko jeden papież i jest to Franciszek.
Wesprzyj nas już teraz!
Następnie bp Athanasius Schneider zwrócił uwagę na samą naturę Kościoła katolickiego, który nie jest wspólnotą quasi-gnostycką, opartą na tajemnej wiedzy, ale wspólnotą, którą rządzi rozumność i jasność.
Mamy też inną zasadę. Jesteśmy widzialnym Kościołem. Nie jesteśmy Kościołem marzycieli, Kościołem agnostycznym. Jesteśmy prawdziwym Kościołem, widzialnym, dlatego przełożony [tzn. papież – P. Ch.] cieszy się domniemaniem legalności [swojej władzy]. Kościół nie ocenia wewnętrznych intencji. Nie może- my ich zobaczyć. Oceniamy tylko słowa i czyny zewnętrzne. Mamy wystarczające „zewnętrzne” słowa papieża, w których stwierdził, że abdykował, że zre- zygnował z pełną świadomością i dobrowolnie – podkreślił hierarcha. Jak zaznaczył, jest to zupełnie od- rębna kwestia od tego, jak zachowywał się Benedykt XVi już po swojej rezygnacji – ubierał się jak papież, udzielał apostolskiego błogosławieństwa i tak dalej. To jednak – mówił biskup – „jego zachowanie”, a zatem osobna sprawa.
Biskup Schneider zwrócił wreszcie uwagę na dwie fundamentalne kwestie. Benedykt wymieniał w kanonie Mszy Świętej imię Franciszka (cum Francisco papa nostro), co byłoby absurdalne, gdyby to on był dalej papieżem; jak zauważył w rozmowie z dr. Taylorem Marshallem – oznaczałoby to, że Benedykt pozostaje w schizmie sam ze sobą. Biskup zaznaczył też, że Benedykt po rezygnacji nie wykonywał już aktów papieskiej władzy: „Benedykt nie rządzi, nie wykonuje żadnych aktów jurysdykcji. Nie mianuje biskupów, nie powołuje kardynałów”. A przecież to właśnie stanowi o papiestwie, jako wyraz posiadanej przez papieża najwyższej władzy jurysdykcyjnej. Stąd nie ma i nie może być żadnych wątpliwości, że Benedykt rzeczywiście zrezygnował, w sposób ważny i ostateczny. Cokolwiek przy tym myślał, pozostaje jego wewnętrzną sprawą, poddaną osądowi Bożemu. Kościół ocenia tylko jego zewnętrzne słowa, kulminujące w odczytanym tekście Declaratio.
Zobacz więcej w książce Pawła Chmielewskiego „Pontyfikat Kryzysu”, Wydawnictwo Esprit
Pontyfikat kryzysu. Co będzie z Kościołem po „Fiducia supplicans”?