„Ujrzałem scenerię jak z chwil po wojnie atomowej: miasto duchów, nieżywe, gdzie na przestrzeni kilometrów nie widać nawet jednego mieszkania, które mogłoby zostać naprawione” – tak sytuację w Antiochii opisuje bp Paolo Bizzeti. Wikariusz apostolski Anatolii odwiedził ten punkt szczególnie dotknięty niedawnym trzęsieniem ziemi w Turcji i Syrii. Zauważa, że pojawiły się już tam pierwsze przypadki cholery, a sytuacja sanitarna jest bardzo niebezpieczna.
Według oficjalnych danych ponad 50 tys. osób zginęło w wyniku katastrofy, jednak realna liczba może być o wiele wyższa, ponieważ wiele rejonów pozostaje terenami ogarniętymi działaniami wojennymi lub zamieszkanymi przez uchodźców, gdzie trudno o dokładne szacunki. Ponadto więcej niż 500 tys. ludzi przeniosło się do innych części swoich krajów.
Bp Bizzeti w swoim wywiadzie dla agencji AsiaNews apeluje, aby nie zapominać o owej tragedii, zwłaszcza teraz, kiedy media powoli tracą nią zainteresowanie. Przyznaje, że widok Antiochii w totalnych ruinach zadziałał na niego mocniej niż sytuacja w İskenderunie, gdzie trzęsienie zniszczyło katedrę, i „zmroził mu krew w żyłach”. „Ciężko to zrozumieć i opisać, jeśli nie zobaczy się tego własnymi oczyma” – dodaje hierarcha.
Równocześnie, co zaznacza bp Bizzeti, miejscowy Kościół i Caritas niosą pomoc, jak tylko mogą. Chodzi tutaj zarówno o rozdzielanie dóbr podstawowych, np. żywności, jak i o plany odbudowy, np. w samym İskenderunie. Hierarcha zauważa, że należy dbać też o to, aby wsparcie pozostało kompleksowe i nie stało się wyłącznie wysyłaniem pieniędzy raz na jakiś czas.
KAI