12 marca 2021

Br. Tadeusz Ruciński FSC: Wiara w czas niewiary

Trzeba wierzyć, żeby widzieć…

              

Niepokoi mnie wciąż Jezusowe zdanie: „Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” Bo wychodzi mu teraz naprzeciw inny przekaz, świetnie ujęty przez Małgorzatę Nawrocką: „Zaczarujmy, żeby Boga tu nie było,  żeby świat się stworzył sam przez zbiór przypadków, i ustalmy, że jest najważniejsza miłość: Ta bez dziecka i kłopotów na ostatku. Głośno krzyczmy, że od małpy człekokształtnej  wziął się Mozart i Andersen, i Jan Paweł. Temat eutanazji zbądźmy głupim żartem, by zakończyć tę debatę i tę sprawę… Kłammy głośno, że religia to zaraza, która wojną świat omota i ogłupi. I trzymajmy się daleko od ołtarza: może ktoś to kłamstwo od nas kupi? Wrzeszczmy zgodnie: „Wolność, równość i braterstwo! Tolerancja, prawa kobiet i pingwinów!” Klaszczmy śmiało, widząc każde bezeceństwo. Słowo „wierność” niech nie znajdzie u nas rymu…” Stąd to niepokojące pytanie o wiarę, bo Pan Jezus mówił do uczniów, a więc i do nas: „Gdybyście mieli wiarę”. Czy ją mamy, choćby malutką? I czy jej starczy na czas rosnącej niewiary?

Wesprzyj nas już teraz!

 

Bo niepokojąco zmalały tłumy w kościołach, dzieciaki wypisują się religii, a dorośli z ksiąg parafialnych. Jakiś czas temu Jan Paweł II mówił o cichej, pełzającej apostazji, a ona teraz jest już głośna, a nawet wrzeszcząca. Apostazja, czyli odstąpienie, wyrzeczenie się wiary i Boga. Życie toczy się więc tak, jakby Boga nie było, katolicy na co dzień nie różnią się niczym od niewierzących i coraz trudniej przyznać się do tej wiary poza kościołem. Stąd wraca pytanie: CZY WYSTARCZY NAM WIARY NA CZAS JEJ PRÓBY?

 

I czy w ogóle można żyć bez wiary? Inny poeta Tadeusz Różewicz pisze w wierszu „Kara”: „Już dziś w tej chwili, życie bez wiary jest wyrokiem. Przedmioty stają się bogami, ciało staje się bogiem… Jest to bóg bezwzględny i ślepy, który swego wyznawcę połyka, trawi i wydala”.

 

Z niewiary bowiem powstaje zaraz nowa wiara. Teraz bowiem konsumpcję i zakupomanię traktuje się jak nową religię, a supermarkety nazywa się świątyniami konsumpcji. – Gdzie bowiem wielu spędza swoje niedziele? Zakupy, zwłaszcza świąteczne, stają się obrzędem, tak jak swoistą liturgią staje się gotowanie i degustowanie wyszukanych specjałów. Również jakieś nowe style życia, zainteresowania, diety, terapie mają coś z wiary i religii: joga, tai-chi, tarot, medycyna ludowa czy orientalna, energie i czakramy, astrologia i ezoteryka, wegetarianizm i weganizm, medytacje i buddyzm Zen…

 

Człowiek jest bowiem z natury religijny i musi w coś wierzyć, coś czcić, coś kultywować. A ten, który przestaje wierzyć w Boga, uwierzy we wszystko. A kiedy mówi, że nie wierzy w nic, to i boi się wszystkiego. Teraz widać to szczególnie, kiedy prawie dewizą wielu staje się zamiast: „myślę, więc jestem”, to „boję się, więc jestem”. Ci którzy niby nie boją się piekła, drżą przed grozą wirusów. Tak, „życie bez wiary staje się wyrokiem” – może wyrokiem śmierci na wieczność?

 

Wyludniające się kościoły są dla wielu proboszczów sporym zmartwieniem. Tragiczny jest bowiem zbędny ksiądz w pustym kościele. Pewien proboszcz wpadł więc na niecodzienny pomysł. Otóż rozesłał do swoich parafian klepsydrę takiej treści: „Z głębokim smutkiem i żalem oraz za aprobatą mojej parafii zawiadamiam o śmierci kościoła w Y. Wasz Proboszcz. Nabożeństwo żałobne odbędzie się w niedzielę o godzinie dwunastej.” Stało się to pewną sensacją, więc kościół w niedzielne południe był wypełniony. Zaciekawienie wszystkich budziła stojąca na środku trumna. Proboszcz wyszedł i tak przemówił: „Moi drodzy, swoim licznym przybyciem daliście wyraz przekonania o śmierci naszego kościoła. Chciałbym jednak to przekonanie poddać ostatniej próbie. Proszę, abyście jeden po drugim podchodzili do trumny, by zobaczyć w niej umarły kościół. Potem wychodźcie przez wschodnie wyjście, a ja sam dokończę pogrzebowego obrzędu… Gdyby jednak ktoś chciał zmienić zdanie, to niech powróci przez wejście północne. To może wtedy będziemy celebrować uroczyste Dziękczynienie…” Proboszcz podszedł do trumny i otworzył jej wieko, a ludzie podchodzili po kolei. Jakież było ich zdumienie, gdy w trumnie ujrzeli lustro i siebie samych. Przez północne wejście wrócili prawie wszyscy.

 

Cóż, wiara wbrew pozorom, nie jest prosta i często miesza się z niewiarą, a nawet wielcy święci mieli swoje mroczne okresy, choćby św. Matka Teresa z Kalkuty i wielu innych. Jakże trudno wtedy jest żyć, poświęcać się, trudzić, gdy prawie nic tej wiary nie stymuluje, nie ożywia. Ktoś powiedział mądrze, że mieć żywą wiarę, to ufać Bogu, gdy nie dzieją się cuda. Mieć ducha wiary, to wieść życie duchowe, a te niemożliwe jest bez modlitwy, rozważań i sakramentów. Dlatego religia, to jest żywa więź z Bogiem, ale i z Kościołem, bo do nieba nie idzie się gęsiego, ale wespół z innymi wierzącymi. I tak, jak pracować trzeba choćby nad swoją miłością małżeńską, tak i nad swoją wiarą. Tę pracę można byłoby ująć w trzech pojęciach: ZNAĆ – UZNAĆ – WYZNAWAĆ.

 

ZNAĆ – jeśli całkiem dobrze znamy się na kulinariach, lekach, dietach, terapiach; jeśli znamy swoje seriale, konta na FB czy gdzie indziej oraz aktualne wieści i plotki, to czy równie dobrze znamy prawdy Boże, zasady moralne, dowody i argumenty, modlitwy?

Znać bowiem, to wciąż odkrywać, poznawać, uczyć się na pamięć. To czytać, rozważać, rozmawiać… Miłowanie bierze się z poznawania.

 

UZNAĆ – jeśli o swoim małżonku, dzieciach, rodzicach, wnukach mówi się: mój-moja, to czy Pana Boga, Kościół, parafię i księży nie można określić tak samo? Nawet, gdy nie zawsze można być z nich dumnym (całkiem, jak nie z każdego w rodzinie). Potrzebujemy Pana Boga, Kościoła i księży, a więc trzeba też dać się im potrzebować. Bóg i Kościół mają prawo do nas wzajemnie. Religia oznacza bowiem wzajemną więź.

 

WYZNAWAĆ – jeśli jest coraz więcej ataków, prowokacji, wyciągania brudów, profanacji, bluźnierstw pod drzwiami i oknami kościołów, to nie można kryć się w kącie ze strachu. Ci prorokowani, napuszczani, szczuci, wbrew pozorom, potrzebują naszego odporu, obrony, a nawet poświęcenia – zdecydowanej i rzeczowej odpowiedzi, bo tylko to, co nas kosztuje, stanowi wartość i jej trzeba dać świadectwo.

 

Jakiś czas temu ks. Waldemar Cisło z organizacji „Kościół w potrzebie”, bardzo często przebywający na Bliskim Wschodzie wśród prześladowanych i męczonych chrześcijan (autor książki „Imigranci u bram”) opowiadał, że do jednego biura tej organizacji katechetka przywiozła grupkę młodzieży. Większość z nich nie była zbytnio zainteresowana zdjęciami, folderami, więc szukali czegoś tam w swoich smartfonach.

 

Wtedy wszedł tam misjonarz, który przyjechał właśnie z Syrii i zaczął opowiadać o wczorajszym wstrząsającym zdarzeniu. Otóż wojownicy ISIS zatrzymali dwa autokary z chrześcijanami pielgrzymami. Kazali wszystkim wysiąść i po kolei wyrzekać się swojej wiary. Kiedy dorośli odmawiali, czarno odziani wojownicy wzięli na bok dzieci i każde z nich, strasząc bronią, wręcz przymuszali do zaparcia się Jezusa. Żadne z dzieci się Go nie wyrzekło. Zginęli wszyscy. Opowiadający umilkł ze zdławionym gardłem i wtedy jedna ze słuchających dziewcząt, odłożyła smartfon i powiedział głośno: „A ja jeszcze wczoraj chciałam się wypisać z religii… Po tym, co teraz usłyszałam, nigdy tego nie zrobię.”

 

Kiedyś Jan Paweł mówił do młodzieży: „Nie oczekujcie wiary, która by was nic nie kosztowała, bo tylko to, co kosztuje stanowi wartość” Czym bowiem jest ktoś czy coś dla czego nie można poświęcić życia? Wiara więc i nasza religia musi być wciąż próbowana i utwierdzana. Stąd konieczna w tym jest Boża Łaska, którą wiara się żywi właśnie w kościele. I nie zdalnie, w lęku czy obawie, ale z podniesionym czołem i odsłoniętą twarzą, bo tak się staje w Bożej obecności-Opatrzności i tak przyjmuje się Jego Łaskę. A Łaska to jest to, co po ludzku niemożliwe, ale z Bogiem da się radę, choćby nie wiem, co… Jak to rzekł ktoś z silną wiarą: „I człap dalej, choć chwiejnie, lecz rad z Łaski!” Dlatego po tę Łaskę trzeba się w kościele stawiać, by potem stawać z wiarą, gdzie najbardziej potrzeba, choćby było najtrudniej w ten czas próby.

 

Wróćmy do tego wiersza z początku, aby odejść z jego puentą:

 

„Zaczarujmy, żeby Boga tu nie było, żeby świat się stworzył sam przez zbiór przypadków… A i tak zwyciężą Wiara, Prawda oraz Miłość, choć spóźniają się, to przyjdą na ostatku.”

 

Br. Tadeusz Ruciński FSC

 

Posłuchaj tekstu:

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij

Udostępnij przez

Cel na 2025 rok

Zatrzymaj ideologiczną rewolucję. Twoje wsparcie to głos za Polską chrześcijańską!

mamy: 404 957 zł cel: 500 000 zł
81%
wybierz kwotę:
Wspieram