W Port Said, Suezie czy w Ismaili nikt nie przestrzega godziny policyjnej nakazanej przez prezydenta Mohammada Mursiego. W Ismaili młodzież zorganizowała w nocy mecz piłki nożnej na jednym z miejskich stadionów. W Kairze, gdzie nie ma stanu wyjątkowego, Plac Tahrir i w Heliopolis są strzeżone przez tysiące ludzi, to rodzaj masowego protestu, który powinien trwać, dopóki rząd nie odpowie na wymagania ludzi” – stwierdził egipski dziennikarz André Azzam.
„Bractwo Muzułmańskie jest dalekie od potrzeb zwykłych Egipcjan” – tłumaczył Azzam. „Oni codziennie tracą autorytet i popularność ponieważ nie mają nic do powiedzenia i chcą tylko bronić raz zdobytej władzy” – dodał. Jak zauważył, rozmowy chrześcijan i opozycji z prezydentem były do tej pory „bezużyteczne i bezsensowne”. Opinię tą potwierdził także rzecznik Kościoła w Egipcie, o. Rafic Greiche, który ocenił, że rozmowy z pałacem prezydenckim „prowadzą donikąd”.
Wesprzyj nas już teraz!
„Po tym, co wydarzyło się w Port Said, policjanci nie uznają już autorytetu ministerstwa spraw wewnętrznych, zdominowanego przez islamistów. Ostatnio, uniemożliwili urzędnikom z ministerstwa udział w pogrzebach funkcjonariuszy zabitych w ataku kibiców Al-Masri na posterunek policji, w mieście znajdującym się u ujścia Kanału Sueskiego. W ostatni czwartek Ahmed al-Tayeb, wielki imam al-Azhar, odmówił udziału w obchodach narodzin Mahometa. Od tego czasu przebywa na dobrowolnym wygnaniu w jego rodzinnej wiosce niedaleko Luksoru. Obawiał się, że islamiści przejmą starożytny uniwersytet (Al-Azhar, założony w 972 roku – przyp. red.)” – tłumaczy dziennikarz.
Równocześnie, islamiści tracą poparcie mieszkańców egipskiej wsi. Według jednego z rozmówców Azzama, biedni są już „zmęczeni oszustwami i nie są już skłonni sprzedawać się za worek ryżu lub kawałek niejadalnego mięsa. Oni też chcą mieć udział w budowaniu Egiptu”.
źródło: asianews.it
mat