Prokuratura w Polsce stoi przed nie lada problemem. Brakuje w niej około 500 pracowników. Jak informuje „Rzeczpospolita”, sytuacja jest wynikiem zaniedbań i źle przemyślanych oszczędności ministrów sprawiedliwości w rządach PO-PSL oraz Prokuratury Generalnej. Na braki kadrowe nałożyły się odejścia po zwycięstwie wyborczym PiS oraz odsuwanie przez nową władzę ludzi kojarzonych z poprzednią ekipą.
Z doniesień dziennika wynika, że ciągu ostatnich 5 lat (2011-2015) 737 prokuratorów odeszło z pracy. Na ich miejsce przyjęto 305 aplikantów. Jak powiedział w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Kazimierz Olejnik, były zastępca prokuratora generalnego, w czasach PO-PSL Ministerstwo Sprawiedliwości i Prokuratura Generalna bagatelizowały problem i nie zrobiły nic, by poprawić sytuację.
Wesprzyj nas już teraz!
„Chętnych na aplikację prokuratorską były setki. Ale ministerstwo ze względów finansowych (aplikanci otrzymują stypendia) wprowadzało limity przyjęć, dając środki na kształcenie najwyżej kilkudziesięciu prokuratorów rocznie” – zauważa dziennik.
Na trend odwrotu od kształcenia prokuratorów nałożyły się sprawy polityczne, czyli tzw. „zsyłki” prokuratorów kojarzonych z poprzednią władzą. Odsuwa się jednak również osoby uważane za neutralne.
Zdaniem „Rzepy” kryzys kadrowy odbije się na państwie i społeczeństwie szczególnie, że obecna władza zapowiada walkę z przestępczością gospodarczą. To ma zaś wymagać żmudnej pracy, do której brakuje wykształconych fachowców. Część kadry może zostać przesunięta na inny kierunek zainteresowania, co może zaowocować kłopotami przy sprawach mniejszej wagi.
Czy sytuacja poprawi się w najbliższej przyszłości? Niewykluczone, że tak. Minister Zbigniew Ziobro w tym roku przyznał 132 etaty dla przyszłych prokuratorów. Proces kształcenia potrwa jednak aż 3 lata.
Źródło: „Rzeczpospolita”
MWł