Słynny polski lingwista, prof. Jerzy Bralczyk, po raz kolejny wypowiedział się przeciwko modnej obsesji na punkcie zwierząt. Jak wskazał uczony, współcześnie psy, czy koty niektórzy chcą traktować jak pełnoprawnych członków rodziny. To niebezpieczna tendencja, szczególnie w realiach fatalnych wskaźników demograficznych – sądzi językoznawca.
Jak wyjaśniał w rozmowie z portalem prof. Bralczyk, jego głośna krytyka modnych pojęć- takich jak „psiecko”, czy „osobopies”, nie bierze się awersji do zwierząt – ale z obaw o konsekwencje tej praktyki.
– Zastępowanie dziecka psem uważam za zjawisko groźne społecznie w związku ze zmniejszonym przyrostem naturalnym. Jak tak dalej pójdzie, na rodzinę będą się składały dwie osoby plus pies – przestrzegał profesor w rozmowie z portalem deon.pl.
Wesprzyj nas już teraz!
–Jeśli chodzi o moją ideologię, to jestem szczególnie wyczulony na okrucieństwo wobec zwierząt, staram się nie zabijać nawet owadów. Jestem bardzo, bardzo związany z życiem wszystkich istot. Istot, a nie osób – zaznaczył.
Rozpoznawalny językoznawca znalazł się w samym centrum kulturowego sporu – po tym jak w trakcie jednej z debat skrytykował wprowadzanie do języka sztucznie stworzonych feminatywów. Przy tej okazji prof. Bralczyk przyznał, że w ogóle z rezerwą podchodzi do dostosowywania mowy do ideologicznych wymagań. Niedługo później uczony trzeźwo skomentował również animalistyczne twory językowe, słusznie broniąc rozróżnienia określeń, jakich używamy względem zwierząt i ludzi.
Źródło: PCh24.pl, rozrywka.radiozet.pl
FA
O. Jan Strumiłowski OCist: zwierzęta nie umierają. To brzemienna w skutki dehumanizacja
„Osobopies”, „wrożyni”, „ktosini”. Prof. Bralczyk ponownie rozprawia się z „językowymi dziwadłami”