Prezydent Brazylii Jair Bolsonaro spotkał się w czwartek z wysłannikiem koordynującym przekazanie władzy Luizowi Inacio Luli da Silvie. Po przegranej obecnej głowy państwa w całym kraju wybuchły protesty. Zwolennicy Bolsonaro utworzyli na głównych arteriach kilkaset blokad. Większość z nich służby zaczęły demontować w środę i czwartek, po tym, jak wciąż sprawujący władzę polityk wezwał do udrożnienia arterii komunikacyjnych. Wprawdzie pochwalił pokojowe protesty, ale wyraził sprzeciw wobec przyjmowania metod przeciwnika, gwałcącego prawa obywateli do swobodnego przemieszczania się.
Krótkie spotkanie między Jairem Bolsonaro a wiceprezydentem-elektem Geraldo Alckminem, który kieruje zespołem odpowiedzialnym za przekazanie władzy da Silvie, odbyło się w pałacu prezydenckim w czwartek rano. Inauguracja kadencji nowego prezydenta zaplanowana jest na 1 stycznia 2023 roku.
Wesprzyj nas już teraz!
Zespół Alckmina ogłosił, że prezydent kieruje się interesem publicznym i należy spodziewać się pokojowego przekazania władzy. W tym samym dniu co z Bolsonaro, ekipa prezydenta elekta prowadziła rozmowy z senatorem Marcelem Castro odpowiedzialnym za rządowy projekt budżetu na 2023 rok. Wiceprezydent-elekt zabiegał o przyjęcie środków nadzwyczajnych, aby umożliwić wypłatę wyższych zasiłków socjalnych w wysokości 600 reali (118 dolarów). W przeciwnym razie utrzymano by je na poziomie 400 reali. Dalsze rozmowy mają być kontynuowane od przyszłego wtorku.
Protesty wyborcze w Brazylii rozpoczęły się wkrótce po zakończeniu elekcji, którą według oficjalnych wyników wygrał Luiz Inácio Lula da Silva 30 października. Zwolennicy Bolsonaro, głównie kierowcy ciężarówek, zaczęli tamować drogi i autostrady w całym kraju zarzucając przeciwnikom fałszerstwa wyborcze. 1 listopada blokady odnotowano w co najmniej 23 stanach i Dystrykcie Federalnym. Według Federalnej Policji Drogowej, w sumie doszło do co najmniej 267 takich przypadków.
Zwolennicy Bolsonaro nie akceptowali wyników wyborów i wzywali do zamachu stanu, ewentualnie interwencji wojskowej, aby nie dopuścić do zaprzysiężenia nowego prezydenta. Media nagłośniły domniemane groźby spalenia żywcem studentów z Federalnego Uniwersytetu w Rio de Janeiro, którzy wsparli prezydenta elekta Lulę. Służby brazylijskie sklasyfikowały więc blokady jako „terroryzm wewnętrzny”.
Drogową formę protestu krytykowali politycy i przedstawiciele władzy, zwracając uwagę, że przynosi ona duże straty, paraliżuje zaopatrzenie i utrudnia życie innym mieszkańcom.
Do blokad zwolennicy Bolsonaro mieli nawoływać już dwa tygodnie przed wyborami, obawiając się fałszerstw. Sprzeciwy początkowo popierali policjanci i część wojskowych. Interweniował Najwyższy Sąd Federalny, który nakazał natychmiastowe udrożnienie szlaków komunikacyjnych pod karą 100 tysięcy reali za godzinę dla szefa policji.
45 godzin po zakończeniu drugiej tury Bolsonaro wygłosił krótkie przemówienie. – Pokojowe demonstracje zawsze będą mile widziane, ale nasze metody nie mogą być metodami lewicowymi, które zawsze krzywdziły ludność np. najeżdżanie prywatnych posesji, niszczenie własności, ograniczanie prawa do przemieszczania się – apelował.
Do czwartkowego ranka odnotowano ponad 850 protestów. Większość blokad zdemontowano. Pozostały 73 częściowe lub całkowite blokady dróg – podała federalna policja drogowa. Większość spośród 13 dużych akcji tego typu miała miejsce w południowym stanie Santa Catarina.
W czwartek wieczorem wszystkie trasy federalne udrożniono, chociaż protestujący częściowo uniemożliwiali swobodny ruch na autostradach w 24 lokalizacjach położonych na obszarze pięciu stanów.
Bolsonaro późnym wieczorem w środę wezwał swoich zwolenników do zakończenia akcji, które ograniczają prawo ludzi do swobodnego przemieszczania się i szkodzą gospodarce. Nie jest wykluczone, że protesty przyjmą inną formę.
Źródło: trtworld.com, cp.24.com, crisis24.garda.com, en.wikipedia.org
AS