„Warto wrócić do napaści słownej (choć zachowanie agresora wykraczało poza tę kwalifikację), której publicznie dopuścił się lekarz i oficer wobec trójki dziennikarzy, mimo że sprawa została już wielokrotnie opisana. Jej znaczenie wykracza poza samo i tak bulwersujące wydarzenie. Jest to symptom narastającego zagrożenia społecznego, zwłaszcza że nie widać śladu refleksji u sprawców, którzy nadal eskalują kampanię nienawiści wobec swoich pisowskich przeciwników”, pisze na łamach tygodnika „SIECI” Bronisław Wildstein.
Publicysta odnosi się do sprawy Piotra Szymańskiego – „krztuszącego się najgorszymi obelgami osobnika, który usiłuje maksymalnie znieważyć nieznajomych za to, że prezentują inne poglądy”. Człowiek ten jest neurologie, podpułkownikiem Wojska Polskiego i konsultantem Wojskowej Służby Zdrowia.
Szymański w wyjątkowo chamski, wulgarny i prymitywny sposób najpierw popchnął, a potem zwyzywał kobietę, a następnie w wulgarnym uniesieniu nabluzgał na dziennikarza wspierającego PiS Samuela Pereirę, któremu kazał… oddalić się w kierunku Portugalii.
Wesprzyj nas już teraz!
„Przypuszczalnie Szymański uznałby za niedopuszczalne obrażanie kobiety i w najgorszych słowach wytykanie jej nadwagi, ale jeśli chodzi o zwolenniczkę PiS, zasady przestają obowiązywać, a ona sama właściwie przestaje być kobietą. Świadczyło o tym zachowanie lekarza”, zauważa Wildstein. To samo tyczy się ataku na Pereirę. „Można domniemywać, że neurolog jest liberałem, człowiekiem kulturalnym i jako taki brzydzi się ksenofobią. Ale przecież zasady nie obowiązują wobec pisowców. Dlatego salonowcy, tacy jak Tomasz Lis czy dr Szymański, nie krępują się otwarcie twierdzić, że Pereira z powodu narodowości swojego ojca nie ma praw Polaka”, wyjaśnia.
„Antypisowska kampania nienawiści spowodowała już w Polsce zabójstwo polityczne Marka Rosiaka, a obecnie pozwala na strategię politycznej przemocy, aresztowania przeciwników i dręczenia ich w więzieniu. Sprawa dotyczy całego Zachodu, czego dowodzą dwa zamachy polityczne przeprowadzone na premiera Słowacji i kandydata na prezydenta USA, którzy pomimo wszystkich odmienności byli bête noire liberalnej opinii. To w Polsce jednak Tusk przeprowadza eksperyment formalnego niszczenia opozycji. Liberalna demokracja ma zapędzić swoich przeciwników do „obory”. Salony mają pozostać dla Szymańskiego i Lempart”, podsumowuje Bronisław Wildstein.
Źródło: tygodnik „SIECI”
TG