„Marsz Niepodległości jest spontaniczny, demonstruje przywiązanie Polaków do niepodległości i pokazuje, że ciągle nie dali się oni przekształcić w bierną masę, którą dowolnie lepić mogą macherzy od piaru. Jest więc niewłaściwy”, pisze na łamach tygodnika „SIECI” Bronisław Wildstein komentując akcję policji i służb przeciwko Stowarzyszeniu Marsz Niepodległości i środowiskom narodowym.
Zdaniem publicysty wdarcie się policji do domu Roberta Bąkiewicz pokazuje, że władza uważa go za kogoś dla siebie niebezpiecznego. Bąkiewicz, w jego ocenie, „potrafi skrzyknąć rodaków w sprawach dla nich podstawowych”.
„Obok Marszu Niepodległości to on (Bąkiewicz – red.) organizował obronę kościołów, które atakowała tłuszcza podburzana przez antykatolickie bojówki. Został za to skazany. Formalnie za atak na lewicową bojówkarę Katarzynę Augustynek. Kierowana przez Bąkiewicza grupka osłaniała kościół przed wtargnięciem do niego i profanacją ze strony wrogiego tłumu, w którym Augustynek odgrywała rolę prowodyra. Niewpuszczona do świątyni oskarżyła Bąkiewicza. I sędzia przyznała rację napastnikom, nie obrońcom”, czytamy.
Wesprzyj nas już teraz!
Autor „Domu wybranych” zwraca uwagę, że nie każdy musi „lubić Bąkiewicza”, a niektóre jego aktywności zasługują na mniejszą bądź większą krytykę. W normalnych warunkach politycznych nie mogłoby to jednak stanowić to podstawy do zamykania mu ust, łamania jego podstawowych praw etc. „W liberalnej demokracji jest jednak na odwrót. Dobitnie ujawnia się to w postanowieniach większości sędziów. Wprawdzie obrona swojego domu, a tym jest świątynia dla wiernych, należy do elementarnych praw, ale nie w III RP. W czasie, gdy skazany został Bąkiewicz, uniewinnionych zostało 32 członków bojówki, która zerwała mszę w Poznaniu”, zauważa.
„Polityczne represje mają również charakter ideologiczny. Obrońcy polskości i katolicyzmu są prześladowani. Agresorzy są nagradzani. Czy wymaga to komentarza?”, podsumowuje Bronisław Wildstein.
Źródło: tygodnik „SIECI”
TG
