Belgijska stolica wciąż żyje w strachu przed kolejnymi zamachami terrorystycznymi. Odpowiedzią na wtorkowy atak islamistów w Brukseli miał być, zaplanowany na wielkanocną niedzielę, marsz pod hasłem „Nie bójmy się”. Został on jednak odwołany z obawy przed kolejnym aktem terroru. Wcześniej o taką decyzję apelowały władzę Brukseli oraz szef belgijskiego MSW.
Coraz częściej na zachodzie Starego Kontynentu dochodzi do aktów terroru i przemocy motywowanych islamskim ekstremizmem. Absurdalnym działaniem lewackich „elit” europejskich i bodaj jedyną odpowiedzią na rozlew krwi jest urządzanie manifestacji z udziałem vipów. Tak było chociażby po zamachach w Paryżu na redakcję obrazoburczego pisma „Charlie Hebdo”. Z powodu braku realnych i zdecydowanych działań terroryści uderzyli we francuskiej stolicy po raz kolejny 13 listopada 2015 roku. Zamordowali wtedy 137 osób.
Wesprzyj nas już teraz!
Po zamachach w Brukseli, do których doszło we wtorek 22 marca, przedstawiciele europejskich „elit” nadal nie mówią o realnych działaniach mających na celu rozprawę z groźnymi przestępcami działającymi w imię islamizmu. Zamiast tego w belgijskiej stolicy miało dojść do kolejnego „wiecu” sprzeciwu wobec terroryzmu. Z kolei obywatele postanowili wesprzeć swoich przywódców w nieskutecznych działaniach przy pomocy… kredek (ZOBACZ WIĘCEJ).
Planowany na wielkanocną niedzielę marsz pod hasłem „Nie bójmy się” został jednak odwołany. Chociaż brzmi to jak ponury żart, to powodem jego odwołania jest… strach przed kolejnymi zamachami. O rezygnację z urządzania pochodu apelował burmistrz Brukseli oraz szef belgijskiego MSW. Ich opinie zostały wysłuchane.
Od zamachów w Paryżu jesienią 2015 roku wiele mówiło się o zagrożeniu zamachami w Belgii. Stolica Unii Europejskiej mimo obecności wojska i policji na ulicach nie stała się jednak miejscem bezpiecznym. Po aresztowaniu w Brukseli „mózgu” paryskich zamachów, Salaha Abdeslama, islamiści uderzyli i na to miasto. Media spekulują, czy zatrzymując terrorystę Belgowie nie złamali istniejącej wcześniej niepisanej umowy, wedle której zamachowcy nie atakowali w tym kraju w zamian za nietykalność.
Jak informował „Derniere Heure”, we czwartek wieczorem w belgijskim mieście Charleroi zamordowano osobę ochraniającą elektrownię atomową. Zaginęła przepustka uprawniającą do wejścia na strzeżone obszary elektrowni. Obiekt był wymieniany jako potencjalny cel ataku Państwa Islamskiego.
Źródło: TVP Info / PCh24.pl
MWł