Brytyjska pisarka i dziennikarka Jennifer Nadel, komentując zaprzysiężenie Donalda Trumpa na 47. prezydenta USA, wezwała do podjęcia działań w celu „wzmocnienia demokracji” w Wielkiej Brytanii. Pod tym eufemistycznym pojęciem kryje się dążenia do coraz większej kontroli obywateli i cenzury.
Nadel związana z amerykańskim Uniwersytetem Stanforda i think-tankiem Compassion in Politics, w wywiadzie dla „Big Issue” uznała za niebezpieczną politykę energetyczną nowej administracji amerykańskiej (poparcie dla eksploatacji paliw kopalnych) i zapowiedź Elona Muska o możliwości przekazania milionów dolarów na rzecz partii Reform UK Nigela Farage’a.
Publicystka mówiła, że w ciągu kolejnych czterech lat mogą powstać „nowe normy zachowania” w Wielkiej Brytanii i na świecie. – To znak ostrzegawczy dla wszystkich, którzy wierzą w rządy prawa i demokrację, a tutaj w Wielkiej Brytanii naszym największym zagrożeniem jest samozadowolenie – uważa.
Wesprzyj nas już teraz!
Brytyjka obawia się ogromnego wpływu ekipy Trumpa na politykę swojego kraju i przesunięcia okna Overtona jeszcze bardziej w prawo. Pisarka obawia się „klimatu strachu” w Wielkiej Brytanii i w ogóle „zagranicznej ingerencji w sprawy demokratycznego narodu”. Jej zdaniem triumf Republikanina i jego sztabu może zmienić sposób głosowania ludzi. Lewicowi politycy już czują się zagrożeni i mieli podjąć dodatkowe środki bezpieczeństwa. Przez sam ten fakt, zdaniem dziennikarki, zagrożona jest demokracja.
Przemilczając fakt, że to lewicowi politycy doprowadzili do usuwania ze stanowisk i życia publicznego wielu zasłużonych naukowców w imię zachowania „poprawności politycznej” Nadel wyraziła niepokój o „szerzenie się autocenzury” wśród lewicowych elit. Miałyby one być zagrożone przemocą wobec ich samych i swoich zespołów. To wydumane zagrożenie jest wedle publicystki „bardzo złe dla demokracji”, bo tworzy „klimat strachu” i „niestabilności” oraz przekonanie, że „siła ma rację”.
Dziennikarka pochwaliła zaproponowaną w Walii regulację, która zakazuje „kłamstwa” w polityce. Miałaby ona być wprowadzona w życie przed 2026 rokiem, by „chronić demokrację” poprzez walkę z dezinformacją i wzrostem wpływów „skrajnej prawicy”. – Westminster musi pójść za przykładem Walii i podjąć działania, aby uniemożliwić nieuczciwym politykom podsycanie płomieni dezinformacji – uważa pisarka.
Nadel chce również potraktowania mediów społecznościowych jako wydawców, by móc je pociągać do odpowiedzialności za szerzenie sprzecznych z zasadami poprawności politycznej poglądów i wypowiedzi. Liczy, że takie regulacje powstrzymają wzrost popularności prawicy.
Wreszcie trzecią rzeczą, jaką zdaniem publicystki należy się zająć, jest ograniczenie darowizn politycznych, by zapobiec ingerencji zagranicznej. Nadel uważa, że Donald Trump wygrał w Ameryce, naśladując brytyjską partię UK Reform, zwracając się w stronę wyborców, których potrzeby nie zaspokoili Demokraci.
– Nie możemy być zadowoleni. Nie możemy myśleć, że to tylko wstyd Ameryki. To, co wydarzyło się w Ameryce, może wydarzyć się tutaj i może wydarzyć się gdzie indziej w Europie. Prawica rośnie w siłę i jeśli chcemy chronić demokrację, musimy działać – mówiła pisarka.
Tom Brake, dyrektor Unlock Democracy również obawia się narastającej „polaryzacji społecznej” w Wielkiej Brytanii w związku z zapowiedziami usunięcia ograniczeń wypowiedzi m.in. na platformach Marka Zuckerberga. Brake liczy na współpracę z innymi krajami europejskimi w celu zapewnienia kontroli przepływu informacji w sieci.
Źródło: bigissue.com
AS