21 lutego 2022

Budowa Antykościoła. Czy Droga Synodalna zachwieje wiarą Rzymu?

Droga Synodalna Kościoła w Niemczech w gruncie rzeczy nie jest dziełem niemieckim. To wydarzenie par excellence rewolucyjne, realizowane przez siły, które dążą do przekształcenia Kościoła Chrystusa w fałszywy kościół Antychrysta. Niemal identyczną próbę podjęto już raz przed 50 laty.

Kościół katolicki opiera się na Chrystusie. Jest dzięki temu uporządkowany – pełen ładu mającego swoje źródło w samym Bogu. Antychryst, niszcząc Boże dzieło, zaprowadza chaos: depcze zasady, łamie prawa, zniekształca dar wolności tak, by zamiast budować – jedynie rujnował. W naszych czasach najważniejsza batalia toczona przez Antychrysta przeciwko porządkowi dotyczy czystości, małżeństwa i rodziny. Dlatego próba zburzenia Świątyni Boga koncentruje się na zadawaniu ciosów nauczaniu i zmysłowi moralnemu. Widzimy to wszyscy w naszym codziennym życiu: kapłani upadają, nierzadko wykorzystując swoją władzę w niegodziwy sposób; świeccy gromadzą sobie skarby na ziemi, odrzucając Boże przykazanie płodności. Bezbożna Rewolucja manifestuje swoją siłę jednak nie tylko poprzez jednostki.

Jednym z przykładów jest niemiecka Droga Synodalna. Biskupi i świeccy jednym głosem domagają się od papieża, by zaprzeczył Chrystusowi: żądają od następcy świętego Piotra złożenia podpisu pod fałszywą Ewangelią. Sami nie chcą już dłużej nosić jarzma Chrystusa i pragną, by razem z nimi zrzucił je cały Kościół. Nie jest to pierwsza tego rodzaju próba. Niemal pół weku temu identyczne wołanie wyszło najpierw z Kościoła w Holandii, a zaledwie kilka lat później również z Niemiec. Za sprawą Drogi Synodalnej Rewolucja próbuje dopiąć nieosiągniętego wówczas celu. Wiele wskazuje na to, że może liczyć na duże sukcesy – nawet jeżeli ostatecznie skazana jest na porażkę, bo przecież „bramy piekielne go nie przemogą” (Mt 16, 18).

Wesprzyj nas już teraz!

Od niderlandzkiego soboru w Noordwijkerhout do synodu w Würzburgu

Niderlandzki Sobór Duszpasterski obradował w latach 1966 – 1970 w Noordwijkerhout. Biskupi i uczestniczący w nim świeccy stawiali sobie za cel zreformowanie krajowego Kościoła tak, by wykorzystując inspiracje II Soboru Watykańskiego „lepiej” odpowiedzieć na wyzwania stawiane przez współczesność. Holendrzy opracowali szereg propozycji, które następnie wysłali do Rzymu, oczekując od papieża ich zatwierdzenia. Znalazły się wśród nich: zniesienie obowiązkowego celibatu; wprowadzenie tymczasowego kapłaństwa; wprowadzenie kapłaństwa jako dodatkowego zawodu; święcenia dla kobiet. W Holandii domagano się też zniesienia zakazu stosowania antykoncepcji: w 1968 roku niderlandzki Episkopat wystąpił jednoznacznie przeciwko Humanae vitae Pawła VI.

Rok po zakończeniu duszpasterskiego soboru podobny proces rozpoczął się w Niemczech. W latach 1971 – 1975 obradował w Würzburgu ogólnoniemiecki synod, znany jako Synod Würzburski. Podobnie jak niderlandzki sobór, miał doprowadzić do unowocześnienia Kościoła w duchu Vaticanum Secundum. Niemieccy biskupi proponowali między innymi: zmianę podziału władzy w Kościele; wprowadzenie żonatych kapłanów; przemyślenia diakonatu kobiet; rewizję moralności seksualnej (z naciskiem na kwestie antykoncepcji oraz rozwodników).

Synod Würzburski różnił się od Niderlandzkiego Soboru Duszpasterskiego wewnętrzną konstrukcją. W Niemczech postanowiono trwać przy formalnej instytucji synodu, a to oznaczało pierwszeństwo biskupów. Masy świeckich wiernych nie były aktywnym i decyzyjnym podmiotem na synodzie. Inaczej w Holandii, gdzie powołano do życia strukturę nowatorską, zdominowaną przez świeckich.

Oba wydarzenia nie osiągnęły swoich dalekosiężnych celów. Postulaty Niderlandzkiego Soboru Duszpasterskiego zostały odrzucone przez Pawła VI, a Synodu Würzburskiego przez Jana Pawła II. Jako, że w związku z szerokim udziałem osób świeckich w Holandii emocje zostały rozgrzane o wiele silniej niż w Niemczech, klęska reformistycznych zamierzeń wywołała tam głębsze skutki. Księża masowo porzucali kapłaństwo, świeccy odwracali się od Kościoła. W Niemczech działo się wprawdzie to samo, ale na zdecydowanie mniejszą skalę.

Droga Synodalna jako kreatywna fuzja

Synod Würzburski zasadniczo podjął te same tematy, co niderlandzki sobór, ale w łagodniejszej formie. Tak, jakby Rewolucja po swoistym wybuchu w Holandii dostrzegła, że przelicytowała i postanowiła zagrać niżej; a może tak miało być od początku. Niemieckie propozycje reformy mogły się przecież jawić jako umiarkowane na tle holenderskich aberracji. Diakonat zamiast kapłaństwa kobiet, poluzowanie celibatu zamiast kapłaństwa jako dodatkowej pracy…

W każdym razie trwająca obecnie Droga Synodalna jest w olbrzymim stopniu zależna od obu tych procesów. Można nawet powiedzieć, że stanowi ich fuzję – i to zarówno co do agendy, jak i co do struktury.

Oto główne postulaty Drogi Synodalnej (w nawiasie nawiązanie do tematyki poruszanej na Niderlandzkim Soborze Duszpasterskim lub Synodzie Würzburskim, odpowiedni NSD i SW):

– zniesienie obowiązku celibatu (NSD);

– dopuszczenie żonatych do kapłaństwa – viri probati (NSD, SW);

– kapłaństwo jako dodatkowy zawód (NSD);

– diakonat kobiet (NSD, SW);

– kapłaństwo kobiet (NSD);

– nowy podział władzy w Kościele (NSD; SW);

– rewizja moralności seksualnej (NSD; SW).

Połączenie agend „niderlandzkiej” i „würzburskiej” jest widoczne jak na dłoni. Oczywiście chodzą też nowe wątki, jak teora gender czy postulat aprecjacji homoseksualizmu. Przed 50 laty nie było o tym mowy z oczywistych względów; te koncepcje upowszechniły się w społeczeństwie dopiero niedawno. Różnica jest jednak techniczna: to, jakim narzędziem zniszczona miałaby zostać katolicka nauka moralna, nie ma znaczenia; liczy się efekt. Czy gmach doktryny padnie pod ciosami zadanymi przez rozwody i antykoncepcję, czy przez ideologię LGBT…

Droga Synodalna jest też zależna od obu dawniejszych procesów pod względem swojej struktury. W holenderskim soborze decydującą rolę odgrywali świeccy, w niemieckim synodzie biskupi. Droga Synodalna połączyła oba modele. Z jednej strony poszła w stronę niderlandzką: zrezygnowano z kanoniczne formy synodu, tworząc nowatorską instytucję Zgromadzenia Synodalnego jako organu, który podejmuje decyzje. Nad reformami głosują nie tylko biskupi, ale świeccy. Nie ma między nimi żadnych różnic: poza jedną. Żeby jakikolwiek postulat Drogi Synodalnej został przyjęty, potrzebny jest głos 2/3 biskupów. To właśnie ukłon w stronę „kanonicznej” formuły Synodu Würzburskiego.

Praca Rewolucji

Droga Synodalna może pod względem skutków prawnych skończyć się tak samo, jak Niderlandzki Sobór Duszpasterski oraz Synod Würzburski. Wystarczy, że papież na postulaty, które trafią na jego biurko, nie odpowie wcale lub odpowie negatywnie. Nie oznacza to jednak, że na głębokim poziomie nie osiągnie celów: rozczarowani świeccy będą trzaskać drzwiami i dokonywać apostazji, a biskupi załamywać ręce nad własną bezsilnością. Rykoszetem ucierpi też Kościół w Austrii, Szwajcarii czy Luksemburgu, gdzie nie trwają wprawdzie analogiczne wielkie procesy reformistyczne, ale nastroje są podobne, jak w Niemczech. Efektem będzie chaos – dzieło Antychrysta.

Niewykluczone jednak, że tym razem skutki niemieckiego procesu reformistycznego będą szersze. Rewolucja nie wybiera przecież czasu na oślep. Zarówno niderlandzki sobór jak i synod z Würzburga były uderzeniami wymierzonymi w budowlę Kościoła w szczególnej chwili jej osłabienia. Posoborowy chaos gwarantował, że nawet jeżeli mur nie zostanie rozbity, to przynajmniej skruszeje. Dziś budowla Kościoła jest jeszcze słabsza. Pontyfikat papieża Franciszka to czas wielkiej podatności na ciosy. W Stolicy Apostolskiej nie ma troski o jednoznaczność doktryny, a katolicy na całym świecie są pogrążeni w wielkim zamęcie. Rewolucja wyczuła swoją szansę. Dlatego trud spektakularnego zniszczenia gmachu nauczania Kościoła podjęto jeszcze raz.

Sobór niderlandzki i Synod Würzburski odbywały się już po II Soborze. Nie miały wpływu na jego przebieg, mogły jedynie starać się wykorzystać posoborowy ferment. Droga Synodalna tymczasem odbywa się równolegle z globalnym Procesem Synodalnym; więcej, poprzedza go nawet i w pewnym stopniu warunkuje. To daje jej potencjalnie dużo większy wpływ. Stwarza szansę na to, że chaos, który zrodzi, nie będzie ograniczony do jednego kraju czy regionu, ale rozleje się po całym świecie.

Nie możemy na to pozwolić. Potrzebna jest mobilizacja świeckich katolików, teologów, księży i przede wszystkim biskupów. W ostatnich latach kilka razy okazywało się, że marsz Rewolucji można powstrzymać. Świadczą o tym choćby skromne efekty Synodu Młodych oraz ostateczny kształt posynodalnej adhortacji Querida Amazonia. Kluczowe jest, by nie dać wciągnąć się w żadną pułapkę. Antychryst zawsze proponuje dialog, rozsnuwa dużą strefę szarości, w której traci się orientację i poczucie rzeczywistości. Kościołowi potrzebna jest gorliwość w wypełnianiu Ewangelii i pokorne wsłuchiwanie się w Ducha Świętego w oparciu o Tradycję. Musimy obronić Boży porządek przez siłami chaosu.

Paweł Chmielewski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij